Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Dennis McCarthy, Ron Jones

Star Trek: The Next Generation (Star Trek: Następne Pokolenie)

(1993)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Jeżeli ktoś twierdzi, że fenomen telewizyjny Star Trek zawdzięcza pierwszemu serialowi spod tego szyldu – The Original Series – jest w poważnym błędzie. Choć przygody Jamesa T. Kirka spotykały się ze sporą sympatią widzów (po premierze pierwszego filmu fabularnego z jeszcze większą), prawdziwy telewizyjny renesans Star Trekowi przyniosło dopiero Następne Pokolenie. Po prawie 20 latach od emisji ostatniego odcinka pierwotnego serialu i podczas triumfalnego pochodu czwartego filmu pełnometrażowego z załogą Kirka na pokładzie, zrodziła się idea wznowienia produkcji telewizyjnych. Najbardziej problematyczna stałą się sprawa obsady. Z jednej strony widzowie przyzwyczaili się do starej ekipy aktorskiej, z drugiej, widoczne było już zmęczenie materiału, które w niedługim czasie doprowadzić mogło jedynie do załamania popularności Star Treka. Zaryzykowano więc i postawiono na “świeżą krew”. O Discordio! Nikt z fanów nie spodziewał się zapewne aż takich zmian! Akcję umiejscowiono 100 lat po wojażach Kirka, na kolejnym modelu nieśmiertelnego Enterprise (tym razem D), a nowo skompletowaną załogę pod dowództwem Jean-Luc Picarda wysłano na misje badawcze w najdalsze zakątki galaktyki serwując im nieprzeciętne przygody. Trzeba przyznać, że producenci sporo zaryzykowali oddając ster Enterprise w ręce Picarda, ale jak się szybko okazało było to słuszne ryzyko. Kiedy w październiku 1987 roku ruszył pierwszy sezon TNG, po statystykach oglądalności wiadome było, że narodził się kolejny hit. Obsypane w ciągu siedmioletniej emisji nagrodami Emmy i podobnymi “serialowymi Oscarami” Następne Pokolenie stało się niedoścignionym aż do tej pory wzorcem telewizyjnych “kosmicznych wędrówek”, a zarazem jednym z najpopularniejszych seriali wszechczasów.

W muzyczną stronę tego dzieła zaangażowanych było wiele osób. Pomijając Jerrego Goldsmitha i Alexandra Courage’a, którzy udostępnili i pomogli przearanżować swoje Trekowe tematy na potrzeby TNG, najwięcej wkładu weń mieli Ron Jones, Jay Chattaway i Dennis McCarthy. O ile Jones i Chattaway pojawiali się w “creditsach” nader często, to McCarthy bił ich wszystkich pod tym względem na głowę ilustrując grubo ponad połowę z blisko 180 odcinków Następnego Pokolenia. Warto zwrócić uwagę na fakt, że komponowanie do serialów, szczególnie takich, które nie zamykają się na jednym, czy dwóch sezonach, to prawdziwa próba. Próba wyobraźni, cierpliwości i tempa pracy twórcy. Ograniczone możliwości czasowe, oraz fundusze zmuszają niejednego z nich do przestawienia się na przysłowiową produkcję, bo czymże innym można nazwać mechaniczne konstruowanie muzycznego tła pod film jeżeli nie rzemieślniczą produkcją? Dennis McCarthy do takiej “produkcji” zdążył już przywyknąć. Za sobą miał bowiem dwa potężne bloki doświadczeń jakie wyniósł pracując nad setkami odcinków do Dynastii oraz MacGyvera. Dramat i akcja nie były mu zatem obce. Jednakże akcja, a przynajmniej dramat serialowy (w szczególności gdy mówimy o produkcjach z lat 80tych) różni się nieco od tego filmowego. Kłodą oddzielająca pozornie dwa pokrewne sobie gatunki jest wspomniany wyżej czynnik czasu realizacji, ale także funkcjonalność dzieła w każdym z tych obrazów. Dobre tło muzyczne nie może rzucać się w uszy i z tego założenia wychodzili kompozytorzy Następnego Pokolenia. W kontekście samego serialu polityka ta zdaje się być idealna, gdy w grę wchodzi jednak transfer owego materiału na kompakt… No cóż, na fenomen nie ma co liczyć.

Wiadomo nie od dziś, że gdy jakiś obraz odnosi sukces producenci starają się promować go na każdy możliwy sposób. Jednym z nich jest również wydawanie okolicznościowych soundtracków. Polityka wydawnicza jaką uprawiały niektóre wytwórnie na przełomie lat 80 i 90tych wypuszczając serialowe ścieżki dźwiękowe miała jedną poważną wadę. Kompletując materiał brano pod uwagę tylko odcinki o największej frekwencji i te które w taki czy inny sposób zostały przez widownie lub krytyków docenione. Całą reszta stanowiła mało istotne tło. Dochodziło zatem do paradoksu, gdzie na płycie zdawać by się mogło reprezentującej muzykę z danego serialu znajdował się blok muzyczny z raptem jednego, maksymalnie trzech epizodów. Taką politykę stosowało GNP Crescendo nie tylko względem Następnego Pokolenia ale i na przykład w późniejszych ścieżkach do Stacji Kosmicznej, lub Voyagera.

Pierwszy krążek z muzyką do Następnego Pokolenia GNP wydało w 1990 roku. Zestawiał w sobie 34 minuty partytury z pilotażowego odcinka – Encounter at Farpoint. Na kolejne dyski nie trzeba było długo czekać. Dwa lata później ukazał się “volume 2” zapełniony oprawą muzyczną do dwóch chyba najlepszych odcinków tego serialu – The Best of Both Worlds part I & II. “Volume 3” wydano po roku i co ciekawe producenci wyraźnie odchodzili już w nim od metody wrzucania wszystkiego z “jednego wora”. Zestawiono najlepszy materiał z 3 chapterów: Yesterday’s Enterprise, Unification I, II i Hollow Pursuit. Całkowicie suitowo potraktowano natomiast czwartą płytę, wydaną w 1998 roku, gdzie znalazły się utwory pochodzące aż z 9 epizodów ilustrowanych przez Chattaway’a. Zanim jednak na rynku pojawił się “volume 4”, pierwsze 3 płyty zapakowano w okazjonalny BOX i wypuszczono do sprzedaży.

Pomimo stosunkowo ograniczonego wachlarzu materiałowego jaki serwuje nam owy BOX, jest on wystarczającym zestawem na zapoznanie się ze specyfiką i charakterem muzyki McCarthy’ego, Jonesa, nawet Chattaway’a mimo iż jego twórczości nie usłyszymy eksplorując zestaw. Panowie ci jak nikt inny w branży stworzyli jeden wspólny język muzyczny, którym na zmianę zgodnie mogli opowiadać podobne muzyczne historie. Trzonem tego stylu jest mała orkiestra symfoniczna, wspierana szerokim wachlarzem elektroniki, służącej również do samplowania chóru, wszystko oczywiście utrzymane w jak najbardziej ilustracyjnym tonie. Właściwie blok muzyczny jaki wypływa z tych trzech dysków da się podzielić na 3 grupy: tematyczną, akcję oraz undersocre. Główna tematyka jak już wspomniałem bazowana jest na osiągnięciach Courage’a i Goldsmitha. Niemniej jednak wypływają zeń również pewne niuanse. McCarthy na przykład stworzył alternatywny temat przewodni, co prawda nie wykorzystany w serialu, ale umieszczony na końcu “volume 1”. Także w Yesterday’s Enterprise spotkamy się z alternatywną wizją, tym razem tematu klingońskiego. Ron Jones z kolei wprowadza do The Best of Both Worlds pierwszy w historii Star Treka temat Borga…

Muzyka akcji to niekwestionowany hegemon partytur Następnego Pokolenia. Oparta na zwartej rytmice uzyskiwanej poprzez kombinację instrumentów dętych blaszanych i perkusyjnych (najczęściej militarystycznych werbli) kreuje solidny blok dźwiękowy, którego spoidłem są wszelkiego rodzaju dysonanse smyczkowe okraszane samplami. Szczególnie wyraźnie rysuje się to w utworach zdobiących The Best of Both Worlds, gdzie wyżej wymienione formy wyrazu, a nade wszystko elektroniczny chór, stają się synonimem rasy Borga. W nieco mniej mrocznej odsłonie budowane są utwory pierwszego i trzeciego dysku. Tamtejszy action-score skieruje naszą wyobraźnię w kierunku podobnie rozpisywanego MacGyvera. Underscore oparty w znacznej mierze na smyczkach rysuje standardową tapetę muzyczną posuwającą się leniwie do przodu, jedynie od czasu do czasu przesianą interesującymi frazami i motywami. Pomimo sporej ilości utworów stricte ilustracyjnych w tym BOX’ie, błędem byłoby odgórne skreślanie Następnego Pokolenia z grona ścieżek zdolnych funkcjonować poza obrazem. Można i tu znaleźć autonomiczne, czasami bardzo interesujące utwory jak chociażby: Personal Log – Admiral – Old Lovers z Encounter at Fairpoint, czy parę fajnych sekwencji akcji pokroju Borg Take Picard z The Best of Both Worlds.

Problematyczna nie jest zatem sama muzyka do Następnego Pokolenia ale sposób w jaki ją wydano. Pakowanie na siłę całych partytur z wybranych epizodów jest wręcz irracjonalne. Przekonali się o tym sami wydawcy naprawiając swój błąd wypuszczając “volume 4”. Wyobrazić tylko można sobie jakby się tego słuchało, gdyby GNP poszło drogą ostrej selekcji i zaprezentowało zestaw suit. Ocena z pewnością podskoczyłaby do góry… Jednakże mamy to co mamy, a i to w ostatecznym rozrachunku nie jest najgorsze. Biorąc pod uwagę cenę za jaką można w Polsce nabyć ten BOX (niewiele ponad 20zł) jest to wręcz pewnego rodzaju okazja dla miłośników Star Treka. Okazja by powspominać jeden z najlepszych seriali wszech czasów pod kątem muzyki jaka go zdobi.

Inne recenzje z serii:

  • Star Trek: The Motion Picture
  • Star Trek: The Wrath of Khan
  • Star Trek: The Wrath of Khan (expanded)
  • Star Trek: The Search for Spock
  • Star Trek: The Search for Spock (expanded)
  • Star Trek: The Voyage Home
  • Star Trek: Final Frontier
  • Star Trek: Final Frontier (expanded)
  • Star Trek: The Undiscovered Country
  • Star Trek: The Undiscovered Country (expanded)
  • Star Trek: Generations
  • Star Trek: Generations (expanded)
  • Star Trek: First Contact
  • Star Trek: First Contact (expanded)
  • Star Trek: Insurrection
  • Star Trek: Insurrection (expanded)
  • Star Trek: Nemesis
  • Star Trek: Nemesis (Deluxe Edition)
  • Star Trek: Voyager
  • Star Trek: Deep Space Nine
  • Star Trek: Enterprise
  • Star Trek: Enterprise (Canamar, Regenerations)
  • Star Trek (2009)
  • Star Trek: The Deluxe Edition
  • Star Trek Into Darkness
  • Star Trek Into Darkness: The Deluxe Edition
  • Star Trek Beyond
  • Star Trek Beyond: The Deluxe Edition
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze