Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Star Trek: First Contact (Star Trek: Pierwszy Kontakt)

(1996)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Sprawą normalną stało się wypuszczanie co kilka lat filmu pełnometrażowego z serii Star Trek. Zaledwie dwa lata po tym jak na ekranach kin gościły Pokolenia wyszła kolejna produkcja o tajemniczym tytule Pierwszy Kontakt. Do zrealizowania obrazu producent Rick Berman ściągnął połowę ekipy (m.in. reżysera Jonathana Frakesa i scenarzystę Brannon Braga) wraz z aktorami pracującymi nad serialem Następne Pokolenie, który dorobił się już miana kultowego. Nic więc dziwnego, że duch tej siedmiosezonowej produkcji spłynął na Pierwszy Kontakt, co wyszło oczywiście na dobre. Nawiązano w nim bowiem do bardzo interesującego wątku Borga i… genezy pierwszego kontaktu z “obcymi”. Kolejną trafną decyzją producenta okazało się sprowadzenie do ekipy Jerry’ego Goldsmitha – zasłużonego weterana serii, mającego na koncie dwie bardzo udane kompozycje Star Trek: The Motion Picture i Ostateczna Granica. Czysto przygodowa atmosfera dotychczasowych dwóch partytur odbiegała bardzo od tego, co musiał na potrzeby Pierwszego Kontaktu stworzyć Goldsmith. Nad historią Braga rozpościerał się bowiem obłoczek grozy. Kompozytor wręcz idealnie “wyczuł” klimat obrazu i zafundował nam niepowtarzalną partyturę, która jakością przebiła nawet znakomity jak do tej pory The Motion Picture.

Owoce jego pracy podziwiać możemy na płycie wydanej przez GNP Crescendo. Zawarty nań około 45 minutowy “original score” wręcz perfekcyjnie zapoznaje nas z dziełem Goldsmitha. Co prawda pominięto wiele interesujących utworów, które świeciły swoją niebanalnością w filmie, ale to głównie zmartwienie dla fanów produkcji. Przysłuchując się Pierwszemu Kontaktowi można odnieść wrażenie, że strukturalnie i technicznie nie różni się on zbytnio od poprzednich dwóch partytur jakie muzyk napisał na potrzeby serii. Tam jak i tu spotykamy się z charakterystycznymi orkiestracjami i typowymi relacjami na tle elektronika-orkiestra, nawet budowa “End Credits” jest mniej więcej zbliżona. Pewnego rodzaju świeżość możemy natomiast dostrzec w utworze otwierającym płytę Main Title, gdzie po klasycznym już kilkusekundowym wstępie skomponowanym jeszcze przez Alexandra Courage`a nie atakują nas goldsmithowe fanfary, tylko w łagodny sposób przekierowani jesteśmy do tematu przewodniego Pierwszego Kontaktu. Jakże piękny to temat, bardzo głęboki emocjonalnie, a w niektórych momentach podniosły, a nawet patetyczny. Najpiękniejszą jego wersję prezentuje tytułowy First Contact, gdzie przez prawie 6 minut raczeni jesteśmy niezwykle miłymi dla ucha melodiami o zmiennej sile: raz spokojnymi, innym razem bardzo podniosłymi i patetycznymi. Trochę szkoda, że temat ten został tak minimalnie potraktowany przez wydawców albumu, wszak kompletna partytura wręcz nim ocieka. Ale to kolejne zmartwienie dla fanów. 😉

Wielkim plusem tej kompozycji jest jej oryginalny klimat, charakteryzujący się w przeskokach pomiędzy dwoma grupami utworów. W jednej chwili bowiem rozpływamy się pod wpływem tematu kontaktu (główny), a za chwilę rzucani jesteśmy w wir nostalgicznych lub mrocznych dźwięków.
Ta pozorna mieszanka wybuchowa idealnie sprawdza się nie tylko w poszczególnych scenach obrazu, ale i na płycie. Skoro o tej pierwszej grupie co nieco już wspomniałem w poprzednim akapicie, przyjrzyjmy się na moment trackom budującym atmosferę grozy. Niewątpliwie na pierwszy plan wysuną się tu: Retreat i 39.1 Degrees Celcius (w ramach ciekawostki można dodać, że Goldsmith napisał je wspólnie ze swoim synem Joelem) IMO jedne najciekawiej skonstruowanych ścieżek jakie poczynił ten kompozytor w swojej kareirze. Słuchając tego w fantastyczny sposób miotani jesteśmy pomiędzy składnym i idealnie wyważonym underscore, a ostrymi wariacjami smyczkowo-dętymi. Wszystko to oczywiście perfekcyjnie zorkiestrowane, ociekające zewsząd efektami elektronicznymi. Mroczna atmosfera muzyki spotęguje nasze uczucia respektu wobec asymilującej statek Picarda rasy Borga. Ciekawostką jest fakt kilkukrotnego nawiązania kompozytora do tematu klingońskiego. Możemy go usłyszeć w 2 utworach: Red Alert i Temporal Wake.

Reasumując. Star Trek: First Contact to bez wątpienia jeden z najważniejszych dorobków w karierze Goldsmitha. Zatrudnienie go do tego projektu było najlepszym wyjściem na jakie mogli się zdecydować producenci i reżyser. Dzięki temu dziełu kompozytor pokazał prawdziwe mistrzostwo w swoim rzemiośle. Każdy szanujący się fan muzyki filmowej powinien przynajmniej raz “zaliczyć” ten score, a każdy szanujący się fan Goldsmitha powinien go posiadać.

P.S.: Wszystkich, którym album GNP Crescendo narobił tylko “smaczku” odsyłam do 37 trackowego bootlega, w którym znajdziemy kompletną partyturę na którą składa się ponad 90 minut muzyki + alternatywne utwory pochodzące z sesji nagraniowych.

Inne recenzje z serii:

  • Star Trek: The Motion Picture
  • Star Trek: The Wrath of Khan
  • Star Trek: The Wrath of Khan (expanded)
  • Star Trek: The Search for Spock
  • Star Trek: The Search for Spock (expanded)
  • Star Trek: The Voyage Home
  • Star Trek: Final Frontier
  • Star Trek: Final Frontier (expanded)
  • Star Trek: The Undiscovered Country
  • Star Trek: The Undiscovered Country (expanded)
  • Star Trek: Generations
  • Star Trek: Generations (expanded)
  • Star Trek: First Contact (expanded)
  • Star Trek: Insurrection
  • Star Trek: Insurrection (expanded)
  • Star Trek: Nemesis
  • Star Trek: Nemesis (Deluxe Edition)
  • Star Trek: The Next Generation
  • Star Trek: Voyager
  • Star Trek: Deep Space Nine
  • Star Trek: Enterprise
  • Star Trek: Enterprise (Canamar, Regenerations)
  • Star Trek (2009)
  • Star Trek: The Deluxe Edition
  • Star Trek Into Darkness
  • Star Trek Into Darkness: The Deluxe Edition
  • Star Trek Beyond
  • Star Trek Beyond: The Deluxe Edition
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze