Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

FILMMUZY 2007: nominacje!

To musiało w końcu nastąpić. Dziesiątki rozsianych po światowych festiwalach i stronach internetowych rankingów, zestawień i nagród branżowych tworzą obłędny wir, w który daliśmy się – nie bez satysfakcji – wciągnąć. Idea wirtualnej statuetki Filmmuzy wykiełkowała w naszych głowach już dobre kilkanaście miesięcy temu, jednak obmyślenie i realizacja projektu, wykraczającego w tym przypadku poza rokroczne rozdawnictwo wyróżnień, okazały się czasochłonne. W końcu jednak jesteśmy blisko celu, a dzisiejsze nominacje za rok 2007 są tylko uwerturą do dalszych atrakcji, jakie dla Was przygotowaliśmy. Zapraszamy więc do zapoznania się z naszym zestawieniem, którego zwycięzców wyłonimy już za kilka dni – tak na potrzeby sztucznego wykreowania napięcia przed finałem;)

Jeśli mowa o roku 2007 w muzyce filmowej, to trudno chyba znaleźć osobę, którą powaliłby on swoją jakością i bogactwem. W gruncie rzeczy, mimo że niełatwo wskazać choćby jedną faktycznie wybitną partyturę ostatnich 12 miesięcy, był to jednak rok dość solidny, rok „czwórkowych” ścieżek, z których sporo zasłużyło na zapamiętanie, ale bardzo niewiele na faktyczne wyróżnienie. Tak naprawdę siła roku 2007 tkwiła w czym innym – we wznowieniach i re-recordingach, pod tym względem bowiem był iście spektakularny. Rózsa, Goldsmith, Broughton, Poledouris, Fielding, Williams i rzesza innych mistrzów gatunku została przez wytwórnie płytowe potraktowana w iście królewski sposób i chyba nigdy wcześniej klasyka nie była tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Dlatego też – choć źle może to świadczyć o kondycji współczesnej muzyki filmowej – muzycznym wydarzeniem roku nie stała się żadna nowość, a horror SF sprzed niemal 30 lat, który dzięki Intradzie zyskał wreszcie oficjalną, kompletną edycję.. Mowa oczywiście o Alienie Goldsmitha.


SCORE ROKU

Spośród rzeszy solidnych, klasowych ścieżek dość trudno było wyróżnić pierwszą piątkę, bowiem najzwyczajniej w świecie niewielu było naturalnych faworytów. Ostatecznie zatem, widząc patową sytuację w Hollywood, zwróciliśmy się ku Europie i Azji, które wprawdzie również nie zaliczyły nazbyt udanego roku, ale mogły pochwalić się kilkoma ciekawymi kompozycjami. Obok zatem faworyta większości zestawień, czyli Dario Marianellego i jego intrygującej Pokuty, łączącej klasycyzujące brzmienie z nowatorskim wykorzystaniem stukotu maszyny do pisania, uznanie w naszych oczach zdobyli: Alexandre Desplat za inteligentną i elegancką ilustrację do erotycznego dramatu Ostrożnie, pożądanie, błyszczącą w pierwszym rzędzie jednym z najbardziej udanych tematów głównych roku 2007; następnie, będący jednym z naszych tegorocznych odkryć, Hiszpan Nani Garcia, za delikatną, bogatą i refleksyjną oprawę animacji De Profundis; japoński weteran Joe Hisaishi za epicką, napisaną w sprawdzonym przygodowym stylu lat 90-tych i skąpaną w efektownych rozwinięciach tematycznych Legendę; wreszcie kolejny kompozytor z Półwyspu Iberyjskiego, doświadczony Alberto Iglesias, za znakomitą etnikę i egzotyczne, autorskie brzmienie Chłopca z latawcem, przywracającego tak potrzebną w czasach wszechobecnego banału wiarę w kompozytorską kreatywność.

Oto zatem i nasza piątka, po części może zaskakująca, po części przewidywalna, ale przede wszystkim usiłująca znaleźć kompromis między jakością a oryginalnością – stąd różne nazwiska, różne narodowości i różne opracowania różnych tematów. Z jednej strony klasyczny dramat, z drugiej zaś tak uwielbiana przez fanów pełnoorkiestrowa przygoda oraz ilustracja nietuzinkowego filmu animowanego. Mamy nadzieję, że dla każdego po trochu i że zestawienie to dobrze podsumowuje tendencje, jakie dominowały w muzyce filmowej ubiegłego roku. Tej dobrej.

Nominowani do Filmmuzy za rok 2007, w kategorii „Score” zostali:

  • Alexandre Desplat za „LUST, CAUTION”
  • Nani Garcia za „DE PROFUNDIS”
  • Joe Hisaishi za „TAE WANG SA SHIN GI”
  • Alberto Iglesias za „THE KITE RUNNER”
  • Dario Marianelli za „ATONEMENT”

KOMPOZYTOR ROKU

Do naszej nagrody nominowaliśmy trzech artystów. Twórców, którzy bezsprzecznie wyróżnili się w roku 2007 tak ilością prac jak i ich jakością, i co nie powinno dziwić – należą do średniego pokolenia. Pokolenia, które już niedługo na dobre zastąpi tych największych tuzów, którzy przewodzili gatunkowi przez ostatnie kilka dekad. Cieszy, że pomimo częstych jeszcze narzekań, pretendenci trochę okrzepli, muzycznie zmężnieli, nabrali szlifów i bez wątpienia już zachwycają. Pierwszy z nich to Alexandre Desplat, poszerzający z roku na rok swoją bazę fanów, stał się głośny dzięki dwóm tytułom – ambitnej, chodź niedocenionej ścieżce fantasy Złoty kompas oraz melodramatycznej muzyce „intelektualnej” do najnowszego dzieła Anga Lee, Ostrożnie, pożądanie. Oprócz tego Desplat stworzył oprawę do kina familijnego Pana Magorium cudowne emporium a także muzykę do trzech filmów rodzimego kina – L’Ennemi intime (nominacja do Cezara), dokumentu Ségo et Sarko sont dans un bateau… oraz komedii Michou d’Auber z Gerardem Depardieu.

Najbardziej doświadczonym z trójki naszych nominantów jest James Newton Howard. Kompozytor ten zilustrował aż 6 obrazów, jednak część z nich wymagła śladowej, skromnej oprawy muzycznej, kiedy to Howard uciekał się głównie do elektroniki i ambientu. Zaliczyć można do tej grupy thriller „Świadek bez pamięci”, polityczną satyrę Mike’a Nicholsa Wojna Charliego Wilsona czy nowy film Denzela Washingtona The Great Debaters, przy którym współpracował z Peterem Golubem oraz przede wszystkim uznana za jedną z najsłabszych płyt roku – Michael Clayton, atmosferyczny score, za który otrzymał swoją siódmą, najbardziej dyskusyjną, nominację do Oscara . Do klimatów fantasy-familijnych powrócił Howard z irlandzko zabarwioną muzyką do Konia wodnego, zaś pozytywnie zaskoczył zachowawczą acz inteligentną partyturą do Jestem legendą.

Wreszcie Dario Marianelli, który zachwycił przed wszystkim Pokutą, partyturą nietuzinkową oraz daleką od schematu, prawdopodobnie zyskującą mu pierwszego w karierze Oscara i najczęściej pojawiającą się we wszelakich listach 'best of’ roku 2007. Poza tym angielski Włoch mrocznie opisał Jodie Foster w jej zabarwionej posmakiem zemsty Odważnej, po raz trzeci współpracował z reżysrem Asifem Kapadią przy filmie Far North a także kontrybuował muzyczny komentarz do biografii Nelsona Mandeli pt. Goodbye Bafana. Na dodatek, w 2007 roku ukazała się oficjalnie znakomita partytura z filmu o masakrze w Rwandzie Shooting Dogs sprzed dwóch lat.

Nominowani do Filmmuzy za rok 2007, w kategorii „Kompozytor” zostali:

  • ALEXANDRE DESPLAT
  • JAMES NEWTON HOWARD
  • DARIO MARIANELLI

ODKRYCIE ROKU

W roku 2007 na szersze wody wypłynęło przynajmniej kilku ciekawych kompozytorów: Mark Streitenfeld bardzo pozytywnie zaskoczył swoją muzyką do American Gangster, po której wielu spodziewało się najwyżej kolejnej bezpłciowej kopii Zimmera; Jane Antonia Cornish próbowała wskrzesić przygodowo-fantastyczny styl partytur lat 80. i 90. w swoim Island of Lost Souls; zaś Ilan Eshkeri sprawnie proadził sobie z ilustracją Gwiezdnego pyłu. My jednak postawiliśmy na jeszcze inną trójkę.

Pierwszym z niej jest Brytyjczyk Jonny Greenwood, znany wszystkim fanom alternatywnego rocka, jako gitarzysta grupy Radiohead. Ten 37-letni muzyk, który wcześniej zilustrował jeden film i napisał piosenki użyte w kilku innych, zabłysnął zaskakująco klasową i dojrzałą muzyką do dramatu Paula Andersona o poszukiwaczach ropy, pt. Aż poleje się krew. Kolejni nominowani to również Europejczycy, ale tym razem nie z pochmurnej Anglii, a ze słonecznej Hiszpanii. Pierwszy z nich, Nani Garcia, ma już 53 lata, ale jak dotąd związki tego kompozytora, nacodzień zajmującego się głównie muzyką jazzową, ze światem filmu i telewizji były epizodyczne. Kto wie, może po przyjemnej, uroczej, niezwykle kolorowej partyturze do pozbawionej dialogów artystycznej animacji De Profundis to się odmieni. Najmłodszy z nominowanych to 31-letni zaledwie Fernando Velázquez, który paradoksalnie ma najwięcej filmowych partytur w dorobku, ale 90% z nich to kompozycje do filmów krótkometrażowych (choć kilka zostało już zauważonych na różnych przeglądach i festiwalach). Jego chóralno-orkiestrowy score do hiszpańskiego horroru Sierociniec łączy w sobie elementy muzycznej grozy z piękną romantyką jako żyw przypominającą prace nieodżałowanego Georgesa Delerue. Ta trójka naszym zdaniem najbardziej zasłużyła na wyróżnienie w kategorii „Odkryć” i to oni rozbudzili największe nadzieje na kolejne, conajmniej równie dobre partytury, w latach kolejnych.

Nominowani do Filmmuzy za rok 2007, w kategorii „Odkrycia” zostali:

  • NANI GARCIA
  • JONNY GREENWOOD
  • FERNANDO VELAZQUEZ

UTWÓR ROKU

Trudno chyba obyć się w głosowaniu bez wybrania najlepszego utworu. Tematu, który nas poruszył, zaintrygował, przyprawił o szybszy łomot serca. Nasze nominacje to zarówno motywy pochodzące z produkcji mainstremowych, jak i takie mało popularne „odkrycia”, które jednak wcale nie ustępują dokonaniom wielkich i uznanych twórców. Ciekawostką jest fakt, że wybrane przez nas hity zeszłego roku to niemal dzieła samych Europejczyków. Czyżby znaki czasu?

To, że wśród nich znalazł się Wong Chia Chi’s Theme Alexandre’a Desplata, nie powinno nikogo dziwić. To jeden z najciekawszych fragmentów jakie w swej karierze udało się stworzyć Francuzowi. Prosty lecz pełen wyrazu utwór, pełen zaklętych, lecz jakby niedomówionych emocji poraża swym urokiem i autentycznym pięknem. Obok Despalata obecnie najbardziej wziętym Europejczykiem pracującym w Hollywood jest sympatyczny Włoch Dario Marianelli. Jego muzyka do Pokuty emanuje wytworną inteligencją, której doświadczyć możemy z całą mocą słuchając niesamowitej Elegy for Dunkirk. Błyskotliwa konfrontacja piorunującego dramatem tematu, z niosącym się nieco fałszywie chórem nikogo nie pozostawia obojętnym. Kolejna nominacja to kolejna elegia. Flood Debbie Wiseman, jedynej nominowanej w tym roku kobiety, to pełen religijnego wręcz natchnienia tytułowy temat, śpiewany delikatnym głosikiem rannego ptaka, przez młodziutką Nowozelandkę Hayeley Westenrę. To właśnie jej przejmująca wokaliza (a nie monumentalne efekty specjalne) sprawia, że oglądając film los ofiar wielkiej katastrofy zaczyna nas dotykać. I na tym chyba polega potęga muzyki filmowej. Zupełnie inny charkater ma najciekawsza folkowa wariacja, jaka powstała w roku 2007 – Kite Tournament Alberto Iglesiasa – wulkan muzycznej energii plujący mieszanką ludowych afgańskich brzmienia dobrze zakonserwowanych europejską myślą przewodnią.

Kolejna nominacja trafia do duetu Nick Cave-Warren Ellis. O tym że Cave jest wspaniałym pieśniarzem nikogo nie trzeba przekonywać. To że jest również naprawdę dobrym twórcą muzyki filmowej musiał udowodnić. I uczynił to, tworząc wraz z Warrenem Ellisem muzykę do westernowej Cienkiej Czerwonej Linii, czyli Zabójstwa Jessie Jamesa…. Hit soundtracku – Song For Bob to pełna hipnotyzerskiej mocy instrumentalna pieśń o niezwykłej sile wyrazu. Z kolei delikatny urok Czajkowskiego mieszający się z morriconowską werwą i williamsowską nostalgią rzuca czar na wszystkich słuchaczy In the Name of Love z partytury Philippe’a Rombi’ego do filmu Angel. Francuz udowadnia tu, że z duża klasą potrafi tworzyć pełnokrwiste tematy, słuchając których każdy miłośnik muzyki filmowej z radością przyklaśnie krzycząc: „na to czekałem!”. Ostatni z nominowanych to jedno z zeszłorocznych odkryć. Nani Garcia, De Profundis i jego najlepszy utwór, ponad dziewięciominutowy A Cidade Asolagada, w którym mamy wszystko: śliczny wyrazisty temat i leniwy underscore, minimalizm i epicki splendor, awangardę i konserwatyzm, nostalgię i radość, przestrzeń i zamknięcie. Co ciekawe nie ma tu ani krztyny pretensjonalności. Wszystko jest naturalne i prawdziwie piękne.

Nominowani do Filmmuzy za rok 2007, w kategorii „Utwór” zostali:

  • Nick Cave i Warren Ellis za „SONG FOR BOB” (z soundtracku „The Assasination of Jesse James…”)
  • Alexandre Desplat za „WONG CHIA CHI’S THEME” (z soundtracku „Lust, Caution”)
  • Nani Garcia za „A CIDADE ASOLAGADA” (z soundtracku „De Profundis”)
  • Alberto Iglesias za „KITE TOURNAMENT” (z soundtracku „The Kite Runner”)
  • Dario Marianelli za „ELEGY FOR DUNKIRK” (z soundtracku „Atonement”)
  • Philippe Rombi za „IN THE NAME OF LOVE” (z soundtracku „Angel”)
  • Debbie Wiseman za „FLOOD” (z soundtracku „Flood”)


ANTYMUZY: GNIOT ROKU

Wszyscy wiedzą, że wybrać najlepszą ścieżkę roku jest niezwykle trudno. Mało jednak osób zdaje sobie sprawę, że równie trudne jest wybranie „gniota” roku. I to wcale nie jest spowodowane brakiem materiału. Co miesiąc bowiem producenci wypuszczają na rynek płytowy pasztety będące totalnymi pomyłkami, zgniłymi klopsami cuchnącymi kwaśną wonią naiwnej tandety. Zrobienie takiej listy koszmarów każdego fana ścieżek dźwiękowych nie byłoby pewnie problemem. Przyznając naszą nagrodę chcieliśmy jednak „nagrodzić” tych którzy naprawdę na to zasługiwali. Zgniłe jaja muzyki filmowej, twórców którzy w minionym roku mimo wysokiego budżetu, sprzyjających okoliczności i świetnego obrazowego bodźca uraczyli nasze uszy fatalnymi kaszalotami. Jak zawsze nasze nominacje są subiektywne, ale proszę nam wierzyć, kierowały nami jak najbardziej obiektywne przesłanki.

Wydawać by się mogło, że wielka epika z komiksowym sztafażem to muzyczny samograj. Nie dla Tylera Batesa. W podpisanej jego nazwiskiem muzyce do 300 nie dość, że brak jest zupełnie oryginalności (ach, te kopie z Goldenthala, za które wstydzą się i przepraszają nawet producenci filmu), to jeszcze z każdego utworu wyłania się chaos i zupełny marazm twórczy. Jego partytura w filmie blednie i odgrywa zupełnie marginalną rolę. Jeśli mówimy o żenadach roku na naszej liście wprost musi pojawić się nazwisko Steve’a Jablonsky’ego, mistrza prostackiego banału, który do perfekcji opanował metodę „kopiuj – wklej”. Stąd jego wątpliwych jakości partytury nie mają ani nutki oryginalności. Cóż, to byśmy jeszcze przeżyli. Niestety Stevie raczy nas totalnym brakiem kultury kompozycyjnej, hołdując zasadzie: głośniej, szybciej, sztuczniej. Z tego medytacji nad muzyczną olimpiadą dla upośledzonych powstała partytura do D-War, kompozycja tak beznadziejna, że podczas jej słuchania słuchaczom autor powinien wypłacać regularne odszkodowania za straty moralne. Wszakże i najlepszym zdarzają się upadki, stąd na naszej liście Mark Isham, który pisząc muzykę do Next został zaatakowany chyba przez jakąś blokadę talentu. Partytura owa to gniot wysokiej próby, banalny, oklepany i do tego nędznie akompaniujący równie nędznemu Nicholasowi Cage’owi, który wykrzywia się pokazując nędzne miny w nędznej adaptacji świetnej prozy wybitnego pisarza.

Nominowani do Antymuzy za rok 2007, za „Gniot” zostali:

  • Tyler Bates za „300”
  • Mark Isham za „NEXT”
  • Steve Jablonsky za „D-WAR”


I to tyle na dzisiaj. Kategorii oczywiście mogło być więcej, ale te powyższe, które wybraliśmy w toku decydującej narady, mają za zadanie jak najbardziej przekrojowo pokazać, czym faktycznie był ubiegły rok w muzyce filmowej, co warto z niego zapamiętać i zachować, a o czym należy jak najszybciej zapomnieć. Wyniki już wkrótce, by nie przedłużać nadmiernie oczekiwania;) Nieco poźniej pojawi się w ramach Filmmuz dodatkowa atrakcja, której przygotowania zajęły nam o wiele więcej czasu niż powyższe podsumowanie i która pozwoli bardziej kompleksowo spojrzeć na gatunek naszymi redakcyjnymi oczyma. Na razie zapraszamy do komentowania!

Najnowsze artykuły

Komentarze