Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ilan Eshkeri

Stardust (Gwiezdny pył)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 26-12-2007 r.

Dzięki „Władcy Pierścieni” i „Harry Potterowi” szeroko rozumiany gatunek fantasy ma się wyśmienicie. O ile kiedyś reżyser chcący nakręcić film tego typu musiał bardzo długo przekonywać producentów, aby raczyli wyłożyć pieniądze na projekt, o tyle teraz sytuacja się nieco odwróciła i to ci, co finansują szukają odpowiedniego tematu i twórców, którzy mogliby sprostać oczekiwaniom publiczności. Rok 2007 to dwa ważne, konkurujące ze sobą obrazy, zaliczane do gatunku fantasy. Pierwszym z nich był zupełnie nieudany „Złoty Kompas”, oparty na świetnej powieści Phillipa Pullmana, drugim zaś „Gwiezdny Pył”, którego scenariusz powstał na kanwie opowieści graficznej Neila Gaimana. W tym ciekawym pojedynku właściwie na każdym polu wygrywa wyreżyserowany prze Matthew Vaughn’a „Stardust”. Miła, sprawnie napisana bajka, pełna subtelnego poczucia humoru, film który może nie wypisze się złotymi zgłoskami w historii kina, lecz bez wątpienia nie nudzi widza.

Dla miłośników muzyki filmowej obie produkcje wiązały się z pewnymi nadziejami na ciekawe partytury. O ile jednak atmosfera wokół kompozycji do „Złotego Kompasu” była niezwykle gorąca (zdecydowanie za gorąca jak na finalny efekt), o tyle „Stardust” tylko u garstki znawców budził emocje. Działo się tak głównie dlatego, że twórcą muzyki do tej produkcji został człowiek niemal zupełnie nieznany w branży – Ilan Eshkeri.

Ten angielski kompozytor zaczynał od filmów dokumentalnych, przez długi czas ucząc się rzemiosła od najlepszych takich jak Michael Kamen (aranżował jego „Open Range”, a także po śmierci artysty przejął prace nad „Back to Gaya”) i Hansa Zimmera (pomagał w „Black Hawk Down”). Wkrótce zaczął otrzymywać coraz większe projekty („Layer Cake”, „Hannibal Rising”), no i w 2007 został zatrudniony do stworzenia ilustracji do „Gwiezdnego Pyłu”.

Przyznam się, nie bez pychy, że należę do osób, które głęboko wierzyły w umiejętności tego twórcy, zanim jeszcze stał się on powszechnie znany. Dane mi było, bowiem wcześniej poznać jedną z pierwszych jego partytur, niestety nigdy nie wydaną oficjalnie, ilustrację do dokumentalnej produkcji BBC, zatytułowanej „Colloseum: A Gladiator Story”. Kawał porządnej roboty, który ujawnił, że facet ma talent i z pewnością warto go obserwować. Mimo to po przesłuchaniu „Gwiezdnego Pyłu” miałem mieszane uczucia. Z jednej strony poczułem ten, tak lubiany przez wszystkich fanów muzyki filmowej, klimat wielkiej przygody, z drugiej zaś wściekły byłem na kompozytora za szereg brzydkich plagiatów, jakich się dopuścił. I pewnie wściekałbym się nadal gdyby nie fakt, że obejrzałem film, w którym muzyka spisuje się po prostu cudownie. A może inaczej, spisuje się cudownie według tych reguł, które jako muzyczny krytyk staram się wyznawać. Mianowicie kompozycje Eshkeri’ego nie są tłem. One naprawdę są słyszalne, co więcej momentami nawet dominują obraz, przytłaczając go (motywy Septimusa, upadek Gwiazdy). Wiem, że wielu recenzentów z tego czyni partyturze zarzut, ale ja w takim filmie wolę, gdy muzyka jest słyszalna, a nie tak jak w wypadku Desplata i jego „Złotego Kompasu” jedynie delikatnie odczuwalna.

Jak już wspomniałem na płycie nie jest aż tak wspaniale jak w filmie, chociaż też znajdziemy tu kilka motywów godnych zapamiętania. Niewątpliwie niekwestionowanym faworytem jest wspomniany motyw Septimusa (Septimus). Świetny kawałek akcji, który choć nie grzeszy oryginalnością (został niemal dokładnie przepisany z wcześniejszej kompozycji Eshkeri’ego do Colloseum) i na płycie jest zdecydowanie za krótki, to jednak dzięki swemu niesamowitemu dynamizmowi, mało którego słuchacza pozostawi obojętnym. Fragmentami wartymi wzmianki są też tematy związane ze: spadającą gwiazdą Yvaine (Shooting Star, Yvaine, The Star Shines; patetyczną koronacją (Coronation) oraz cykl motywów awanturniczych Flying Vessel, Cap’n’s At The Helm, które czerpią pełną garścią z konwencji filmów przygodowych (m.in. tych do których muzykę układał Michaela Kamena).

Mimo tych pochwał na dłuższą metę Stardust jest ścieżką banalną, która po dokładnym zlustrowaniu, blednie i już nie wywołuje większych emocji. Nie jest to w żaden sposób spowodowane wykonaniem (stojącym na wysokim poziomie – London Metroplitan Orchestra), a raczej bardzo małą oryginalnością całości. Większość motywów, to po prostu kalki najciekawszych dokonań Zimmera, Kamena, a nawet Wojciecha Kilara. Muzyka tego ostatniego z pewnością musiała służyć, za temptrack do scen z czarownicami, bowiem Lamia’s Inn jest niemal dokładną kopią genialnego Vampire Hunters z Drakuli. Ishkeri poza czerpaniem wzorów od tuzów muzyki filmowej, inspiruje się też wielkimi klasykami, adaptując Can-Can Offenbacha (Pirate Fight), 6 Taniec Antona Dvoraka (Flying Vessel) i wreszcie 2 Preludium c-mol Bacha (początek Lamia’s Lair). Wiem, że większość z tych zapożyczeń to sugestie reżysera, ale końcowy brak oryginalności sprawia, że płyta choć miła w odsłuchu, w pamięci nie pozostaje długo, a jej wdzięk niknie tak jak niknie blask gwiazd po wschodzie słońca.

Na samym początku recenzji pisałem o specyficznej rywalizacji między kompozycjami do „Gwiezdnego Pyłu” i „Złotego Kompasu”. W mojej opinii w tych zawodach palmę pierwszeństwa mimo wszystko należy przyznać prostej, nieoryginalnej i mało ambitnej muzyce Eshkeri’ego. Chociaż posiada ona oczywiste wady, to jednak diablo dobrze wypada w filmie, sprawiając że widz nieustannie mobilizowany jest do śledzenia ekranowych wydarzeń. Tego wszystkiego nie można powiedzieć o pretensjonalnej kompozycji Desplata, która w moim zdaniem w kinie nuży swą nadmierną intelektualizacją, nijak mającą się do żenującego filmu Weitza, wymagającego przecież muzyki prostej jak konstrukcja cepa.

Na koniec pozostaje mi retorycznie zapytać o przyszłość angielskiego twórcy. „Stardust” pokazał, że Eshkeri dobrze czuje się w kinie epickim, ponieważ rozumie znaczenie konwencji i potrafi pisać ciekawe tematy, mogące udźwignąć tego typu produkcje. Problem czy starczy mu talentu, żeby zadomowić się w tym gatunku na dłużej….

Najnowsze recenzje

Komentarze