Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Lennertz

Agent Carter (Agentka Carter)

(2015)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 17-12-2015 r.

Filmowe uniwersum Marvela rozwija się prężnie. Nie tylko kinowe, ale i telewizyjne. Po średnio udanym starcie Agentów T.A.R.C.Z.Y. drugi sezon przyniósł wyraźne ożywienie i zmianę podejścia do tematyki. Postawiono na dynamikę, zaskakujące zwroty akcji i jeszcze większą integralność z kinowym uniwersum. Skoro więc zmiany te przełożyły się na wyniki oglądalności, padła idea, aby cofnąć się nieco w czasie i wejść klinem w historię rzeczonej agencji. A matką założycielką takowej była Peggy Carter – bohaterka doskonale znana nam z Kapitana Ameryki, zadurzona w nim i bezgranicznie oddana jego ideałom – nawet po tragicznym wypadku słynnego superbohatera. Pierwsze wprowadzenie w nową produkcję Marvela mogliśmy już podziwiać w dodatkach do DVD i BluRay Avengersów. 15-minutowy one-shot dawał nam próbkę świata przedstawionego, z jego bohaterami i ówczesnymi głównymi wątkami. Pomysł okazał się na tyle dobry, że filmowcy otrzymali zielone światło do zrealizowania limitowanego, ośmioodcinkowego serialu. Miał on wypełniać pustą przestrzeń w ramówce ABC podczas zimowej przerwy w emisji Agentów T.A.R.C.Z.Y.. Serial okazał się jednak czymś więcej. Ta umieszczona w latach 40-tych, szpiegowska opowiastka, nie tylko sprawnie łączyła wątki pierwszego Kapitana z zalążkami powstawania słynnego S.H.I.E.L.D.S. Wyszła z tego świetna rozrywka, w której nie zabrakło zarówno ciekawych pomysłów, jak i dobrze wykreowanych postaci.



Po angażu Beara McCreary do Agentów T.A.R.C.Z.Y., wiele osób spodziewało się, że również i ten serial spod znaku Marvela powędruje na biurko „Misia”. Ale jak już niejednokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, producenci z tej firmy nie przywiązują wagi do nazwisk, a kwestia muzyczna jest dla nich tylko kolejnym elementem technicznym. Rolę zilustrowania serialu powierzono więc Christopherowi Lennertzowi, który wiele miesięcy wcześniej miał przyjemność stworzyć oprawę do wspomnianego wyżej krótkometrażu. Amerykanin wszedł w projekt z odgórnymi wytycznymi na temat brzmienia ilustracji. Oczywistym faktem, na który należało zwrócić uwagę w pierwszej kolejności była wymowa periodyku. Zakorzenienie gatunkowe pozwalało szukać inspiracji w kinie szpiegowskim, tudzież w serii o Jamesie Bondzie oraz Mission: Impossible. I mimo, że główna bohaterka, w przeciwieństwie do wielu innych postaci z uniwersum Marvela, nie ma nadprzyrodzonych mocy, to jednak należało uwypuklić jej niebywałą determinację, siłę i inteligencję. Dlatego też skojarzona z nią fanfara i budowana na niej muzyczna akcja przypominają w pewnym stopniu motyw Rogersa z pierwszego Kapitana. Motyw, w który to tchnięto odrobinę więcej swobody, gracji i swoistego rodzaju kokieterii z wypełniającą przestrzeń elektroniką. Takowa wyrasta z prostego założenia, że mimo osadzenia akcji w końcówce lat 40-tych, jest to w gruncie rzeczy serial fantastyczny, gdzie ówczesna, wyprzedzająca czasy nauka miesza się z technologią (artefaktami) obcych. Nie przeszkadza to jednak kompozytorowi w sięganiu po tak popularne w opisywanej epoce, jazzowe standardy. Wszystko to tworzy bardzo polichromatyczną panoramę muzyczną, która w warunkach filmowych spełnia swoje założenia całkiem dobrze. Szczególnie dobrą robotę czyni tu motyw przewodni dyktujący cały muzyczny „fun” zawarty w oprawie muzycznej. Czy jednak ta prosta, choć chwytliwa melodia jest na tyle silnym argumentem, by zasmakować całej ilustracji w oderwaniu od obrazu?

Muszę przyznać, że bardzo ucieszyła mnie informacja o wydaniu cyfrowego soundtracku do pierwszego sezonu Agentki Carter. Bo pomimo ogólnego przeświadczenia, że nie jest to produkt tak chodliwy, jak ścieżki z kinowego uniwersum Marvela, to jednak miałem „z tyłu głowy” fragmenty ilustracji Lennertza. Nie tylko z czołówki, czy napisów końcowych. Serial obfitował w fajne, skoczne utwory akcji, ale też przytłaczające mroczną wymową frazy. Można więc było potencjalnie znaleźć coś dla siebie. Pierwszy odsłuch niestety ostudził ten entuzjazm.


Już na wstępie rozczaruje nas brak oficjalnej suity – czegoś, co powstało jeszcze za czasów komponowania ilustracji do krótkometrażowego dodatku, a co nie znalazło swojego miejsca na krążku od Hollywood Records. Szkoda, bo słuchając udostępnionego na stronie kompozytora, dwuminutowego kawałka, trudno znaleźć dla niego alternatywę wśród tych proponowanych przez wydawców e-soundtracku. Pewnego rodzaju rekompensatą jest fragment otwierający pierwszy odcinek, któremu towarzyszy Peggy Remembers Cap. Smutna wokaliza inicjująca utwór bardzo szybko ustępuje miejsca patetycznej, budowanej na orkeistrowo-elektronicznych środkach fanfarze. To jest właśnie motyw tytułowej bohaterki, który w wielu różnych aranżacjach powracał będzie w dalszej części ścieżki dźwiękowej. Oczywiście najlepszą robotę czynił będzie w skojarzeniu z muzyczną akcją. Żywym tego przykładem jest Forgot the Password bądź też końcówka Peggy Saves Thompson. Momentami jest naprawdę fajnie, skocznie i przebojowo – jak w przypadku filmowego Ant-Mana skomponowanego dla odmiany przez Christophe’a Becka. Niestety funkcjonalny aspekt dzieła często bierze górę i potencjał rozbija się o wymuszoną przynależność do rzeczywistości filmowej. Nie jest to absolutnie żadne wytłumaczenie, bo jak niejednokrotnie udowadniał Bear McCreary, można łączyć niczym nieskrępowaną zabawę z serialowym utylitaryzmem. A utwory, takie jak Roxxon Plant Implosion raczej niewiele mają wspólnego z rozrywkowym tonem serialu.

No dobrze. Może z tą rozrywką nieco się zagalopowałem, wszak już w połowie sezonu pojawia się bardzo rozbudowany wątek Hydry. Nie stanowi więc zaskoczenia, że kompozytor sięga po adekwatne, mroczne brzmienie. Choć do studia pofatygowali się autentyczni wykonawcy, to jednak finalny miks quasi-rosyjskeigo, męskiego chóru brzmi, jak w samplowanych tworach Hansa Zimmera. Przykładem może być demoniczne Instill Fear i kontynuujące ten wątek Dottie Sneaks In. Dopiero sześciominutowy highlight partytury, Peggy Saves Thompson, uwalnia nas z ciasnych szpon ciężkiego brzmienia.



Ogólnie jednak proces odsłuchu stoi pod znakiem średnio frapującego, orkiestrowo-elektronicznego grania. Takiego tapeciarstwa wpisującego się w panoramę mainstreamowych rozwiązań ilustracyjnych. Szczególnie podatna jest na to muzyczna akcja, bo utwory stroniące od dynamiki potrafią wnieść coś świeżego, czasami nawet zabawnego. I tak oto nie brakuje również iście bondowskiej wymowy, co wyraźnie podkreślają takie utwory, jak Blondes and Money bądź też Check the Rooftops. Z kolei Peggy Gets Her Respect przybliża nas do patetycznej wymowy oprawy muzycznej pierwszego Kapitana Ameryki. W moim odczuciu są to jednak czynione na słowo honoru stylizacje, o których zapominamy tak szybko, jak tylko kończymy przygodę z soundtrackiem.

Czy zatem jest cokolwiek, co przypadkowy słuchacz odziedziczy po nabytym właśnie, godzinnym doświadczeniu soundtrackowym? Na pewno elektryzujący temat przewodni, do którego chciałoby się powracać. Problemem jest tylko brak odpowiedniego utworu, który rozwijałby potencjał melodii, bo jedyny takowy, a stworzony jeszcze na potrzeby krótkometrażu nie znalazł tutaj swojego miejsca. Mamy za to ponad godzinny zestaw całkiem przeciętnej, ale mającej swoje momenty ilustracji. Faktem jest, że kompozycja Lennertza nie poraża intensywnością i potężnym brzmieniem. Warto bowiem zaznaczyć, że nagrywana była przy zaledwie 60-osobowym składzie. Ale nawet i z tak skromną orkiestrą Bear McCreary potrafił zdziałać niesamowite rzeczy. Na plus Agentki Carter należy jednak zaliczyć olbrzymią polichromatykę pozwalającą zasmakować zarówno patetycznego, mrocznego, ale i epokowego grania. Ot średniak, którego można, choć nie trzeba znać.


Inne recenzje z serii:

  • Iron Man
  • Iron Man 2
  • Iron Man 3
  • Captain America: The First Avenger
  • Captain America: The Winter Soldier
  • Captain America: Civil War
  • Thor
  • Thor: The Dark World
  • Avengers
  • Avengers: Age of Ultron
  • Guardians of the Galaxy
  • Guardians of the Galaxy vol. 2
  • Ant-Man
  • Doctor Strange
  • Agents Of S.H.I.E.L.D.
  • Daredevil (season 1)
  • Daredevil (season 2)
  • Agent Carter
  • Jessica Jones
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze