Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Williams

Star Wars – Remastered Soundtracks

(2018)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-05-2018 r.

Choć niektóre soundtrackowe wydania studia Disneya budzić mogą pewne obiekcje, to nie jest chyba tak źle, jak mogłoby się wydawać. Przykładem może być podjęta przed laty seria wydawnicza The Legacy Collection lub… paradoksalnie… wznowienia soundtracków do sześciu epizodów Gwiezdnych Wojen.


Zanim jeszcze zabrałem się za odsłuchiwanie tych sześciu remasterowanych soundtracków, zewsząd dobiegały mnie opinie o fuszerce, jakiej dokonali wydawcy. Oparte na oryginalnych albumach soundtrackowych reedycje, w gruncie rzeczy miały być piątą wodą po kisielu i kiedy spojrzymy na to wszystko od strony czysto pragmatycznej, to nie sposób się tutaj nie zgodzić. Remastery nie odkrywają przed nami żadnej nowej treści, a ujednolicona, choć biedna szata graficzna również ustawia się w szeregu za bardziej wylewnymi odpowiednikami od Sony Music i RCA. Cóż, diabeł tkwi w szczegółach.



Zanim zabierzemy się za dokładniejszą analizę elementów nagrania, warto wspomnieć o jednej bardzo istotnej kwestii, jaka stała za całym tym przedsięwzięciem. Nie była to (jak niektórym mogło się wydawać) próba „odczarowania” nagrań ze starej trylogii, zauroczonych (najwyraźniej) upływem czasu. Chodziło bardziej o ujednolicenie ogólnej charakterystyki brzmienia i próbę zatarcia jakościowej przepaści pomiędzy starszymi, a nowszymi nagraniami. Czy było to w ogóle możliwe? Na pewnych płaszczyznach owszem, ale w całościowym ujęciu? Tutaj byłbym bardziej ostrożny. Niemniej jednak zarówno leciwe, analogowe źródla z OT jak i cyfrowe nagrania NT transferowano do roboczej rozdzielczości 24 bit /192 khz. Dla niektórych te cyferki niewiele mówią, poza tym, że są jakimś tam świadectwem wysokiej jakości. Cóż, w opracowywaniu materiału wyjściowego jest to najlepsze co można zrobić z nagraniem. Reszta jest już magią, która dokonuje się ma stole montażowym i w studiu masteringowym.



Otóż to. Postprodukcja jest istotnym elementem, od którego w większej mierze zależy finalny efekt remasterowanego produktu. W niektórych przypadkach pod włos bierze się gotowy miks, gdzie jedyną rzeczą, na jakiej koncentrują się wydawcy, jest wydobycie odpowiednich niuansów z gotowego już magrania. W przypadku omawianych tutaj albumów z sagi Star Wars postanowiono dokonać kroku wstecz, sięgając do materiału źródłowego – multitracków i cyfrowych projektów, służących za bazę do pierwotnych wydań soundtrackowych. Możliwości jakie z tego płynęły tyczyły się nie tylko korekty w brzmieniu i barwie dźwięku, ale i wydobywaniu niuansów poprzez reorganizację miksu. Jak możemy przeczytać w oficjalnych wypowiedziach biorącego udział w przygotowaniu omawianego materiału, Shawna Murphiego, wydawcy chcieli przywrócić albumowym miksom ich filmowy kształt. Co to oznacza? Ano mniej więcej to, że wszystkie „poprawki”, które zostały wprowadzone na potrzeby albumów soundtrackowych cofnięto do ich filmowego kształtu. W kontekście historycznych już albumów od Polydor i Sony Music, miała to więc być nie lada atrakcja – głównie dla miłośników wychwytywania tego typu smaczków. A jak to wyszło w praktyce?



Tylko najbardziej wyczulone uszy znawców każdego dostępnego na rynku wydania ścieżek dźwiękowych do OT Star Wars będzie w stanie wychwycić wszystkie te niuanse, o których głośno w materiałach PR. Są jednak bardziej i mniej dostrzegalne poprawy w szeroko rozumianej jakości, wśród których z pewnością warto wymienić Powrót Jedi jako całość. W kontekście pozostałych albumów ze starej trylogii jest to idealny przykład dobrej pracy nad materiałem źródłowym. Więcej problemów pojawia się, gdy sięgniemy po pozostałe dwa krążki.

Najwięcej uwag kieruje się pod adresem Imperium kontratakuje, gdzie panorama stereo wychylona jest za bardzo w lewą stronę. Biorąc pod uwagę, że ideą było sięganie do filmowego miksu, to nie można mieć względem producentów większych pretensji. Ta filozofia odbija się również na analogicznych miksach Nowej Nadziei. Mało tego. Zmian nie ustrzegły się także niektóre utwory ze ścieżek dźwiękowych do trylogii prequeli. Podbicie perkusji w Duel of the Fates, wyraźne cięcia i analogiczne uwydatnianie poszczególnych sekcji w Zemście Sithów… Nie powinno to dziwić w świetle odgórnie przyjętych zasad. Pytanie tylko, jak bardzo trafiają one w gust docelowego odbiorcy…

Osobny akapit należy się jednak samemu procesowi ponownego masteringu soundtracków do sagi Star Wars. Choć Shawn Murphy tylko asystował przy sporządzaniu miksów w Skywalker Sound, to jednak całość ostatecznego szlifu dokonywana była pod czujnym okiem Particii Sullivan w Bernie Grundman Mastering. Jeżeli to nazwisko niewiele wam mówi, to tylko wspomnę, że owa przesympatyczna pani od wielu lat bierze w obroty każdą nową pracę Johna Williamsa, sprawiając, że brzmią jak brzmią. Czy był więc ktoś bardziej kompetentny do tej roboty? Ktoś, kto doskonale rozumie zarówno wymagania samego artysty, jak i współcześnie panujące trendy?



Właśnie owe trendy miały niebagatelny wpływ na barwę i ogólną charakterystykę brzmienia remasterowanych soundtracków do Star Wars. Nie wdając się w szczegółowe analizy można podsumować je stwierdzeniem, że standaryzacji procesów post produkcyjnych stało się zadość. Owszem, starano się przy okazji maksymalnie zatrzeć ślady pomiędzy właściwościami starszych i nowszych nagrań, ale jak doskonale wiemy, nie można w zupełności zamazać tej granicy. A w efekcie końcowym i tak odbija się to wszystko na wyprowadzeniu słuchacza ze strefy komfortu, w jaką się wprowadził obcując z poprzednimi wydaniami. Nie będzie żadnym odkryciem, że rynek brnie w kierunku ocieplania brzmienia, uwydatniając ponad miarę górę pasma, kosztem środkowych rejestrów. Delikatne podbicie od 30 do ok 100Hz przy jednoczesnym ucinaniu samego dołu skutkuje przyjemnym dla ucha, mięsistym, ale ciepłym zabarwieniem muzyki orkiestrowej. Jest to sztuczka którą stosuje większość współczesnych wydawców, biorących na warsztat leciwe nagrania. Cała filozofia polega na tym, aby nie przeholować z korektą w żadną stronę. I niestety wielu odbiorców remasterowanych soundtracków do Gwiezdnych Wojen może słusznie odnieść wrażenie, że cel uświęcił środki.



W przypadku albumów do NT nie można mieć wydawcom i samej Particii wiele do zarzucenia… No może poza podbiciem głośności samego nagrania bezpośrednio wpływającego na dynamikę. Natomiast już materiał ze starszych nagrań może budzić pewne wątpliwości. Znaczne podwyższenie górnej części pasma przy jednocześnie dokonywanej, wspomnianej wcześniej „wycince”, dało efekt piskliwego tonu w jakim duszą się wartości szczytowe bardziej dynamicznych fragmentów nagrania. Można odnotować również znaczne spłaszczenie dźwięku, co może wynikać z jakiś problemów z kompensacją przesunięć fazowych podczas procesów post produkcyjnych. Trudno wgryźć się w ten temat bez odpowiedniej wiedzy na temat jakich środków użyto do przeprowadzenia miksu i jak wyglądało to na poszczególnych etapach miks – mastering.

Jedno jest pewne. Remasterowane Star Warsy znajdą zarówno swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników. Nie oczarują bez reszty, ale i nie zniechęcą do siebie w sposób totalny. Jest to po prostu kolejna próba wgryzienia się w oryginalny materiał sondtrackowy. Próba podparta co prawda pewną ideą podążania za filmowym miksem, ale tworzona w uporze postawiła poszczególne elementy projektu pod ścianą technicznych i estetycznych ograniczeń. Dla samego Disneya jako wydawcy jest to natomiast uzupełnienie pewnej rynkowej luki, jaka powstała po przejściu praw od Sony Music. I choć nie mam wątpliwości, że to wydawnictwo trafi w swoje grono odbiorców, to osobiście liczę na kontynuację tych starań – tyle że kierowanych dla niszy lubującej się w wertowaniu kompletnych nagrań. Pożyjemy, zobaczymy…


P.S. OCENA OGÓLNA, to ogół wrażeń, jakie zostawia po sobie remaster omawianych soundtracków.

Inne recenzje z serii:

  • Star Wars: The Phantom Menace
  • Star Wars: Attack Of The Clones
  • Star Wars: Revenge Of The Sith
  • Star Wars: A New Hope
  • Star Wars: The Empire Strikes Back
  • Star Wars: Return Of The Jedi
  • Star Wars: The Force Awakens
  • Star Wars: The Last Jedi

    oraz:

  • Rogue One: A Star Wars Story
  • Star Wars: Music from the Six Films (kompilacja)
  • Star Wars: Shadows of the Empire
  • Star Wars: The Clone Wars
  • Star Wars: Republic Commando
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze