Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jesse Harlin

Star Wars: Republic Commando

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Wojtek Wieczorek | 06-04-2013 r.

Marka Gwiezdnych Wojen, ku zaskoczeniu producentów, okazała się żyłą złota. W ciągu trzydziestu pięciu lat od powstania, uniwersum to objęło m.in. sześć filmów kinowych, kilka seriali telewizyjnych, dziesiątki gier komputerowych, oraz setki komiksów i książek, nie wspominając o grach karcianych, zabawkach i różnych gadżetach. Pod koniec ubiegłego roku twórca Gwiezdnych Wojen, George Lucas sprzedał swoją firmę Lucasfilm wytwórni Disneya, która już pracuje nad kolejnymi filmami i serialami. W 2005 roku powstała gra FPS Star Wars: Republic Commando, promującą i delikatnie wprowadzającą w ostatni epizod filmowej sagi Lucasa. Gracz wciela się w dowódcę oddziału Delta, elitarnej jednostki klonów-komandosów. Mimo przychylnych recenzji i uznania graczy, wyniki sprzedaży nie okazały się zbyt zadowalające, dlatego do tej pory nie ukazał się żaden sequel gry. Ze względu na specyfikę rozgrywki, ograniczenie się do wykorzystania istniejących kompozycji Johna Williamsa, „muzycznego ojca” serii, byłoby niewystarczające – w przeciwieństwie do np. serii Jedi Knight, która podobnie jak filmy kinowe skupia się na rycerzach Jedi, gra ma więcej wspólnego z seriami typu Call of Duty i filmami akcji, niż z mitologią Mocy. Potrzebowano więc nowej oprawy, współtworzącej klimat i nowy świat, skupiającej się na żołnierzach-klonach, jak i korelującej z dorobkiem Williamsa. To zadanie powierzono mało znanemu Jesse’mu Harlinowi.

Idea score’u Harlina opiera się na silnej rytmice, etnice i chórach. Ten ostatni środek pełni w soundtracku szczególnie ważną i rozbudowaną rolę – kompozytor nie tylko oparł na nim główny temat i wiele utworów akcji, ale również napisał słowa, stylizując je na teksty mandaloriańskich pieśni bojowych. Co więcej, chór wykonuje je w starożytnej odmianie tego fikcyjnego języka! Kompozytor wchodzi więc głęboko w mitologię świata Gwiezdnych Wojen, a analizując teksty chóru, można dojść do wniosku, że Mandalorianie i wywodzący się od nich szturmowcy-klony są w ujęciu Harlina podobni do starożytnych Spartan. Najlepiej pod tym względem prezentuje się otwierające album Vode An. Basowe śpiewy, marszowe rozwiązanie rytmiczne i ponura, ale nie pozbawiona patosu melodia robią świetne wrażenie zarówno w grze, jak i na płycie. Wrażenie potęguje tekst, opowiadający o chwale i sile żołnierzy. Utwór ten stanowi główny temat soundtracku i będzie parokrotnie wykorzystywany, czy wręcz cytowany w niezmienionej niemal formie w innych ścieżkach.

Chóry pojawiają się często w utworach akcji, jednak ich udział nie ogranicza się tylko do wyśpiewywania tematu głównego – kompozytor oparł action score na silnej rytmice, często wykorzystując marszowe rozwiązania rytmiczne (np. triola + ćwierćnuta), i choć ważną rolę odgrywa tutaj perkusja i sekcja smyczkowa, chór również wtrąca swoje trzy grosze, wyśpiewując rytmiczne frazy. Świetnym przykładem takiej muzyki jest Gra’tua cuun, w której basy dublują sekcję smyczkową, a nieco wyższe męskie głosy wyśpiewują przeciągłe crescenda, by w końcu przejść w temat główny.

Harlin bardzo dobrze połączył swoją muzykę ze spuścizną Williamsa. Obfite wykorzystanie rytmiki i perkusji, również etnicznej, jest bliskie muzyce do trylogii prequeli, w której większość utworów akcji opiera się właśnie na wykorzystaniu takich środków. Po części było to naturalną konsekwencją ewolucji stylu Williamsa, jednakże warto zwrócić uwagę, że legendarny Amerykanin właśnie poprzez stawianie na rytmikę opisał Wojny Klonów (wystarczy przyjrzeć się ilustracji bitew w drugiej i trzeciej części sagi Lucasa). Co więcej, Harlin połączył swój temat z utworem Qui-Gonn’s Noble End, niestety, rezultat tego zabiegu nie znalazł się na soundtracku, jest on jednak dostępny w sieci.

Album jednak zawiera wiele underscore’owych kawałków, które co prawda świetnie budują klimat i napięcie w grze, nie są jednak zbyt przyjemne w odsłuchu poza nią. Pewną innowacją w muzycznym uniwersum SW jest delikatne wykorzystanie ambientu, często łączonego z etniką. Ma to oczywiście swoje odwzorowanie w miejscach akcji, w jakich toczy się gra: m.in. planeta Wookiech, Kashyyyk, pojawiająca się w epizodzie trzecim, lub znana z Ataku Klonów Geonosis. Rezultat tego eksperymentu może trochę przywodzić na myśl muzykę do pierwszej części innej kosmicznej sagi, mianowicie Aliena Jerry’ego Goldsmitha.

Łączny czas trwania albumu to zaledwie trzydzieści minut, dzięki czemu słuchacz nie będzie specjalnie zmęczony przez jego długość. Mieści się nim w zasadzie cała oryginalna kompozycja Harlina, pomijająca jedynie połączenie oryginalnego utworu Williamsa z tematem z Vode An. Album nigdy nie został wydany jako płyta, był natomiast dostępny w postaci promo na oficjalnej stronie gry. Niestety, witryna ta została zamknięta z uwagi na zbyt małe zainteresowanie i kiepskie wyniki sprzedaży Republic Commando, na szczęście jednak soundtrack jest łatwo dostępny w sieci.

Trzeba wspomnieć również o bolączkach tego soundtracku, do których zaliczają się wspomniany wyżej underscore, jak również wykonanie. Kompozytorzy piszący muzykę do gier często muszą się liczyć z ograniczonym budżetem, dlatego też Harlin musiał w wiele instrumentów zastąpić ich zsamplowanymi odpowiednikami. O ile nie przeszkadza to przy instrumentach perkusyjnych czy smyczkowych, rażą nieco instrumenty dęte. Niemniej jednak kompozytor umiejętnie rozdysponował dostępne mu fundusze, przeznaczając zapewne większość pieniędzy na chór i być może instrumenty etniczne.

Oczywiście pół godziny muzyki Harlina to nie jedyna muzyka wykorzystana w grze – grając w Republic Commando wielokrotnie uświadczymy score’u Johna Williamsa stworzonego do filmów. Twórcy gry trafnie jednak dobierali utwory z obu trylogii, unikając tematów przypisanych poszczególnym postaciom, a szukając głównie rytmicznej i dość uniwersalnej dla świata SW muzyki akcji. W celu zachowania spójności klimatu, brzmienia z muzyką Harlina oraz czasu i miejsc, w których się rozgrywa fabuła, większość wykorzystanych kompozycji pochodzi z Ataku Klonów, jednakże parokrotnie usłyszymy też takie klasyki jak np. Battle of the Hoth.

Chociaż kompozytor miał trudne zadanie, mierząc się np.z muzyką Williamsa i Soule’a,
Harlin ze swojej roli wywiązał się bardzo dobrze, pisząc ścieżkę spójną z filmowym
uniwersum, a zarazem wnosząc coś od siebie. Co prawda underscore może nieco męczyć, jednak krótki czas trwania i świetne chóry przemawiają na korzyść tego soundtracku.

Najnowsze recenzje

Komentarze