Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bill Conti

Next Karate Kid, the (Karate Kid IV: Mistrz i uczennica)

(2021)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 12-02-2022 r.

Ogrom krytyki, który spłynął pod adresem twórców Karate Kid III odsunął w czasie plany na realizację kolejnej części. Jednakże umiarkowany sukces finansowy ostatecznie przekonał decydentów studia Columbia Pictures, aby raz jeszcze spróbować zarobić na znanej marce. Największym problemem okazał się scenariusz. Po odejściu twórcy serii, Roberta Marka Kamena, producenci zwrócili się do mniej doświadczonego w branży Marka Lee, który najwyraźniej nie widział potencjału w kolejnym widowisku z Danielem LaRusso w roli głównej. Na fali coraz wyraźniej akcentowanych w kinie akcji kobiecych bohaterów, w centrum wydarzeń Karate Kid IV: Mistrz i uczennica (The Next Karate Kid) postawiono młodą dziewczynę o imieniu Julie. Doświadczona przez życie nie może sobie poradzić z emocjami oraz gniewem, co wpędza ją w kolejne kłopoty. I tu na „ratunek” przychodzi pan Miyagi, który dostrzegając w dziewczynie potencjał, zaczyna ją trenować. Trzeba przyznać, że mimo miażdżącej krytyki, film Christophera Caina ogląda się całkiem nieźle. Jest to zasługą kreacji aktorskich, a w szczególności duetu, który tworzą Pat Morita z debiutującą na dużym ekranie Hilary Swank. Porażka finansowa przypieczętowała jednak los ewentualnych sequeli.

Do tworzenia ścieżki dźwiękowej czwartej odsłony Karate Kid poproszono Billa Contiego – autora opraw do trzech poprzednich części. Mogło się wydawać, że po wielu latach spędzonych nad tą serią, kompozytor nie będzie miał nic nowego do zaoferowania. Przykład poprzedniej części pokazał jednak, że w komfortowych warunkach wymuszonego sequela można pokusić się o kilka zaskakujących i ciekawych rozwiązań. A takowymi były motywy skupione wokół Terry’ego Silvera. W przypadku Mistrza i uczennicy należało zrewidować podejście do głównego motywu serii, który przecież bardzo mocno opierał się na relacji Daniela z Miyagim. Conti nie dostrzegł potrzeby większej zmiany w tym zakresie. Po prostu przeniósł ten motyw na grunt nowo nakreślonej sytuacji, skupiając się przy tym na poszczególnych postaciach. I tutaj najbardziej inspirująca okazała się główna bohaterka. Na jej potrzeby wykreował dwa motywy – liryczny, nawiązujący do jej trudnej przeszłości oraz bardziej drapieżny idealnie oddający jej porywczy temperament. Wszystko to dosyć sprawnie blenduje się na tle wcześniej opracowanych motywów. A kiedy przeniesiemy to wszystko na grunt drobnych eksperymentów z brzmieniami popowymi i rockowymi, okazuje się, że po raz kolejny Conti był w stanie zaoferować ciekawy i barwny zestaw muzyczny. Ale czy podążający za tym, co dzieje się na ekranie?

Najwyraźniej nie wszystko spodobało się twórcom, ponieważ część utworów stworzonych przez legendarnego kompozytora odrzucono w finalnym montażu. Tłumaczono to kiepską korespondencją muzyki z obrazem i można dać wiarę tym doniesieniom, kiedy przeanalizujemy niewykorzystany materiał. Do wypełniania powstałych w ten sposób luk zatrudniono Williama Rossa – wybitnego orkiestratora, który w połowie lat 90. rozkręcał swoją solową karierę kompozytorską. Opinia świetnego aranżera utworów akcji wystarczyła, aby dosyć apatyczne, choć nietuzinkowe pod względem brzmieniowym, utwory Contiego zastąpić klasycznym, hollywoodzkim graniem. Szczególnie ważne było to w kontekście finałowej konfrontacji, którą Ross zilustrował z należnym jej patosem i pazurem. Nie odcinał się przy tym od wielu stylistycznych znaków rozpoznawczych Contiego, dzięki czemu finalny produkt nie odbiega aż tak bardzo od wcześniej skomponowanych utworów. Muzyka w filmie wykonuje swoją pracę należycie, a usłyszane w trakcie seansu fragmenty mają potencjał, aby zainteresować miłośników soundtracków.

Przez wiele lat nie było możliwości zweryfikowania tej muzyki poza obrazem. Zresztą ścieżki dźwiękowe do poprzednich części spotkał podobny los. Dopiero w roku 2007, kiedy nakładem Varese Sarabande ukazało się kolekcjonerskie wydanie wszystkich soundtracków z muzyką Contiego do tej serii, można było docenić również melodyczny potencjał czwartej odsłony Karate Kid. Jednak nakład tego limitowanego wydania dosyć szybko się wyprzedał. Dlatego przy okazji premiery serialu Cobra Kai, stanowiącego bezpośrednią kontynuację filmów Caina, wytwórnia La-La Land Records wzięła się również za odświeżanie klasyków. I tak oto pod koniec roku 2021 ukazała się ostatnia już, czwarta płyta z muzyką do Mistrza i uczennicy. W porównaniu do wydania Varese, w nasze ręce trafia zremasterowana, kompletna ścieżka dźwiękowa wzbogacona o pokaźny zestaw bonusowych utworów. Główny trzon albumu, czyli filmowy score praktycznie powiela treści jakie można było odnaleźć na krążku Varese, choć nie o było się bez pewnej kosmetyki. Na pierwszy rzut oka jest to więc pozycja kierowana głównie dla tych, którzy nie załapali się na wyżej wspomniany box. Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Na korzyść nowego wydania przemawia nie tyle nowy master, bo tutaj wielkich zmian, które przyprawiałyby o gęsią skórkę, nie doświadczymy. Kusząca może się okazać perspektywa otrzymania ponad 20 minut materiałów dodatkowych w postaci niewykorzystanych fragmentów i alternatywnych wykonań. I to one najwięcej powiedzą nam o muzyce, którą stworzył Bill Conti, a która później zastąpiona została przez utwory Rossa. I choć materiał ten będzie głównie domeną fascynatów tropiących każdy detal ulubionego soundtracku, to już na pewno przekonująca będzie perspektywa zmierzenia się z uporządkowaną w chronologii występowania, filmową partyturą. W sposób oczywisty poprawia to jakość odbioru. Szczególnie, kiedy weźmiemy pod uwagę obecność w podstawowym programie fragmentów autorstwa Williama Rossa.



Nieco mniej korzystnie wypada natomiast ten album w zestawieniu z analogicznym, zawierającym ścieżkę dźwiękową do trzeciej części Karate Kid. Okazuje się, że propozycje tematyczne do Mistrza i uczennicy są mniej angażujące, co przekłada się na odbiór całości – dosyć długiego, bo ponad 70-minutowego soundtracku. Krążka, który warto mimo wszystko dodać do swojej kolekcji, bo cała seria jest po prostu absolutnym klasykiem muzyki filmowej.


Inne recenzje z serii:

  • The Karate Kid
  • The Karate Kid Part II
  • The Karate Kid Part III
  • Cobra Kai (season 1)
  • Cobra Kai (season 2)
  • Cobra Kai (season 3)
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze