Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
David Arnold

Stargate – 25th Anniversary Expanded Edition (Gwiezdne Wrota)

(2019)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 25-02-2020 r.

Są filmy, których nie dotyczy problem starzenia. Są jak wino. Im więcej czasu upływa od premiery, tym bardziej utwierdzają w przekonaniu o swojej wyjątkowości. I jednym z takich obrazów są Gwiezdne Wrota (Stargate). Historia, którą Roland Emmerich nosił w sobie przez wiele lat, w końcu zadebiutowała na dużym ekranie pod koniec roku 1994. I choć nikt na początku nie dawał wiary w sukces tego przedsięwzięcia, ostatecznie dobrze się sprzedał. Nie na tyle dobrze, aby nazwać go hitem komercyjnym, ale wystarczająco, aby dać zielone światło do realizacji telewizyjnego periodyku opartego na filmowych wątkach. Serialu, który stał się jednym z największych fenomenów telewizyjnej fantastyki. Tak na dobrą sprawę mógłbym darować sobie jakiekolwiek opowieści o tym filmie. Każdy miłośnik fantastyki z pewnością miał już przyjemność zmierzyć się z tym kultowym widowiskiem Emmericha. A skoro tak, to na pewno docenił również muzyczną warstwę tego przedsięwzięcia.

Zapoznając się z historią powstawania ścieżki dźwiękowej do Gwiezdnych Wrót nie można odpędzić od siebie wrażenia, że to materiał na osobne widowisko. Na historię, która w normalnych warunkach nie miałaby racji bytu. Kompozytor, który dopiero rozpoczyna swoją przygodę z filmem, po krótkiej rozmowie ze świeżo zapoznanym reżyserem, otrzymuje angaż, o który ubiegała się cała śmietanka hollywoodzkich, topowych twórców muzyki filmowej. Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak! David Arnold stanął przed życiową szansą, wiedząc, że poza własną wyobraźnią i pomocą pewnego aranżera, nie ma praktycznie nic do zaoferowania. Pracując przez ponad pół roku nad muzyką do Gwiezdnych Wrót, mimo wielu przeciwnościom losu, ostatecznie udało mu się zakończyć ten projekt w pełni satysfakcjonując swoich pracodawców. Nie tylko zresztą ich. Jak się później okazało, ścieżka dźwiękowa stworzona przez brytyjskiego kompozytora bardzo często punktowana była przez krytyków i widzów. Drzwi do wielkiej kariery stanęły otworem. I choć 25 lat później David Arnold nie jest tym nowym Johnem Williamsem, za którego zwykło się go wówczas uważać, to jednak w dalszym ciągu intryguje tworzonymi przez siebie ilustracjami. Żadna jednak nie jest w stanie dorównać temu hollywoodzkiemu debiutowi.

O muzyce, jaką popełnił Arnold pisano już wiele. Pisałem również i ja w recenzji rozszerzonego wydania ścieżki dźwiękowej do Gwiezdnych Wrót, jakie kilkanaście lat temu ukazało się nakładem Varese Sarabande. Dlatego też osoby poszukujące więcej informacji na temat stylistyki i tematyki pracy odsyłam do rzeczonego tekstu, który znajduje się pod tym linkiem Kolekcjonerski specjał zestawiający 72-minutowe nagranie, był w gruncie rzeczy sprawnie wyprodukowaną mieszanką większości najbardziej znaczących fragmentów ilustracji. Limitowany do kilku tysięcy egzemplarzy dosyć szybko zniknął z magazynów wydawcy, tworząc lukę na rynku kolekcjonerskim. Dopiero w roku 2019, dokładnie w dwudziestą piątą rocznicę premiery filmu Emmericha, nakładem wytwórni La-La Land Records ukazał się dwupłytowy specjał z kompletną ścieżką dźwiękową. Wydawnictwo limitowane do trzech tysięcy egzemplarzy nie tylko daje nam możliwość wglądu w pełną treść soundtracku, jaki popełnił David Arnold. Również porządkuje to, co wcześniejsze albumy soundtrackowe miały do zaoferowania. Okazuje się bowiem, że część materiału, jaki wylądował na krążkach od Milan Records i Varese, nie były to utwory pochodzące bezpośrednio z filmu. To alternatywne wykonania, które (w teorii) oferować miały odbiorcy lepsze doznania odsłuchowe.

Producenci jubileuszowej edycji postawili na klarowność prezentowanej, muzycznej treści. Aby tego dokonać postanowiono sięgnąć do źródeł, czyli do oryginalnych zapisów z sesji, jakie znajdowały się w archiwach wytwórni MGM. Jak się później okazało, w cyfrowo rejestrowanych zbiorach brakowało kilku fragmentów. Na szczęście producentom udało się dotrzeć do analogowych kopii, które posłużyły za element uzupełniający te braki. Po dokonanych później edycjach oraz masteringu trudno wychwycić moment, w jakim uciekano się do takich zabiegów. Cała ścieżka dźwiękowa wydaje się misternie odtworzonym i przygotowanym z największą starannością, słuchowiskiem, które zyskuje dodatkową wartość poprzez prezentację materiału wcześniej niepublikowanego. Fakt, na pierwszy „rzut ucha” wszystko wydaje się podobne, ale to tylko pozory. Dokładne oględziny tracków z filmowej prezentacji w zestawieniu z tymi „albumowymi” dołączonymi w ramach bonusu, skutecznie uzmysławia skalę tych zmian. A czas poświęcony na odkrywanie nowych treści z pewnością umili dołączony do albumu booklet z bardzo obszernymi opisami i wypowiedziami samego kompozytora. Jest to po prostu kompendium wiedzy na temat całego filmowego przedsięwzięcia Emmericha.

Najważniejsze wydaje się jednak to, co skrywają dwa niezbyt szczelnie wypełnione muzyką dyski. Tak naprawdę prezentację filmowego scoru można było (po symbolicznym montażu) zamknąć na pierwszym CD, drugi pozostawiając na dodatki. Abstrahując jednak od tych decyzji, warto podkreślić, że 80-minutowa partytura nie stawia przed nami nic szokująco odkrywczego. Otrzymujemy raptem trzy nowe utwory. A będą to: minorowy fragment ilustrujący scenę wysyłania sondy po pierwszym otwarciu tytułowych wrót (Send In The Probe), budujące napięcie Spread Out oraz kolejny aranż tematyczny w Skaara And Gun. Bardziej subtelne zmiany będą domeną filmowych wersji znanych wcześniej fragmentów. W ten oto sposób możemy usłyszeć chóralną wersję Sarcophagus Opens oraz bardziej podniosła odsłonę Ra – The Sun God. I mimo śladowych różnic w zakresie tych aranżacji, dla odbiorcy osłuchanego z poprzednimi albumami muzycznymi Stargate, omawiane tu jubileuszowe wydanie może się okazać zupełnie nowym doświadczeniem. Różnice w aranżacjach to jedno, ale zmienia się również charakterystyka brzmienia nagrań ocieplonych przez współczesne standardy masteringu.

Jest to więc powód, aby mimo posiadanych w kolekcji wcześniejszych edycji ścieżki dźwiękowej do Stargate, sięgnąć również i po te jubileuszowe wydanie. Skuszą się zapewne wielcy entuzjaści twórczości Davida Arnolda, czy też filmu Emmericha. Reszta niekoniecznie doceni te starania, choć znam również kolekcjonerów, którzy bez względu na swoje odczucia związane z tą kompozycją, zainwestują w krążki od La-Li, bo po prostu warto.

Inne recenzje z serii:

  • Stargate
  • Stargate: The Deluxe Edition
  • Stargate SG-1: Children of the Gods
  • Stargate: Atlantis
  • Stargate SG-1: The Best of
  • Stargate: The Ark of Truth
  • Stargate: Continuum
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze