Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Marco Beltrami

Scream / Scream 2 (Krzyk / Krzyk 2)

(1998)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 13-08-2013 r.

Rok 1996 miał duże znaczenie dla kariery amerykańskiego kompozytora, Marco Beltramiego. Oto bowiem na horyzoncie pojawił się Wes Craven i jego (jak się okazało) szalenie popularny horror, Krzyk. Te nowatorskie, pastiszowe można wręcz powiedzieć, podejście do filmu grozy otworzyło nowy rozdział w historii kina, uświadamiając wszystkim, że opowieści o tajemniczych mordercach nie muszą być sztywne jak kij od szczotki. Gigantyczny sukces finansowy Krzyku stał się bodźcem dla studia Dimension, aby zainwestować w kolejne sequele. W ten oto sposób, dokładnie rok po premierze jedynki, na ekranach kin całego świata pojawił się Krzyk 2. I choć krytyka nie szczędziła gorzkich słów pod adresem odcinających kupony producentów, to jednak widzowie znów tłumnie ustawili się w kolejkach po bilety.



Z kolei do sklepów muzycznych tłumnie ruszyli fani muzyki filmowej, ale tam czekał ich nie lada zawód. Wydany nakładem TVT Records, soundtrack, okazał się klasyczną składanką, gdzie w formie zapchajdziury znalazł się tylko jeden utwór Beltramiego, Trouble in Woodsboro / Sydney’s Lament. Jeszcze gorzej potraktowano sequel, gdzie na dedykowanym mu składaku nie umieszczono żadnego utworu ilustracyjnego. Biorąc pod uwagę jak szalenie ważna była to muzyka dla całego gatunku, można więc było mówić o pewnego rodzaju skandalu wydawniczym. I w tym miejscu na arenę wydarzeń wkroczyła wytwórnia Varese Sarabande, która wykupując prawa do nagrań, już w roku 1998 wypuściła na rynek krążek, który zawierał selekcję „najlepszych” utworów ilustracyjnych z obu filmów. Pomysł był genialny, ale wykonanie… Cóż, nieco partackie.

Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że z ponad trzygodzinnego dostępnego materiału ułożono niespełna 30-minutowy soundtrack? Polityka wydawnicza Varese w latach 80-tych i 90-tych to właśnie takie „szybkie strzały”, które niejednokrotnie zamiast przedstawiać istotę prezentowanej muzyki, po prostu ją zakrzywiały. Nie inaczej było w przypadku obu Krzyków, które potraktowano tutaj po macoszemu.

Szczególnie brutalnie obchodzono się z pierwszą odsłoną tego obrazu. Na płycie znalazło się bowiem tylko 6 utworów, których łączny czas nie przekracza 14 minut. W porównaniu do opublikowanego dziesięć lat później wydania „Deluxe”, te opisywane w niniejszej recenzji prezentuje się nad wyraz ubogo. Widać to w szczególności po ostrych zabiegach montażowych jakim poddano materiał wyjściowy. Pozostawiono także dużo luk i niedopowiedzeń. I w ten oto sposób pominięto na przykład całą scenę rozpoczynającą film – tak genialnie wprowadzającą widza / słuchacza w fabułę. Wydawcy z obojętnością potraktowali również jakże istotną konfrontację końcową. A szkoda, bo Marco Beltrami pokazuje tam między innymi kunszt w nowatorskim łączeniu elektroniki z nerwowymi smykami. Ponadto daje popis swoim umiejętnościom budowania atmosfery grozy.

Chronologia? Pod tym względem wydawcy urządzili nam istną bonanzę. Płytę rozpoczyna bowiem utwór z napisów końcowych, a następujące po nim tracki także nic nie robią sobie z porządku w treści. Przysłuchując się fragmentom jakie ostatecznie znalazły się na albumie Varese nie sposób nie odnieść wrażenia, że wydawcy posługiwali się kluczem tematycznym i melodycznym. Nie zabrakło więc utworów angażujących większy aparat wykonawczy (Altered Ego), czy osławionego Trouble in Woodsboro. Znalazło się również miejsce dla lirycznych wynurzeń (A Cruel World, NC-17) burzących niejako ten stereotypowy obraz chaotycznej i kaleczącej uszy ścieżki dźwiękowej. I zanim tak na dobrą sprawę zaczniemy się oswajać ze środowiskiem muzycznym pierwszej części Krzyku, już przechodzimy do następnej.



Tego przejścia nie odczuwamy od razu. Dzieje się tak głównie dlatego, że pod względem stylistycznym i wykonawczym obie ścieżki nadają na podobnych falach. Nie zmienia się również polityka wydawców dotycząca brutalnej selekcji materiału wyjściowego. Tradycyjnie otrzymujemy więc zestaw najbardziej inwazyjnych utworów, starannie „wykastrowanych” ze wszelkich elektronicznych eksperymentów i ciężkiego w obyciu underscore. Mimo tego, to właśnie ta część płyty dostarcza najwięcej muzycznych wrażeń…

Już na wstępie raczeni jesteśmy wykonanymi z epickim wręcz rozmachem ilustracjami z początkowej sceny filmu. Potężnych fraz z niewybrednymi orkiestracjami nie zabraknie również w kolejnych utworach, takich, jak Love Turns Sour czy Hairtrigger Lunatic. Ten pierwszy należy zresztą do moich ulubionych, gdyż tam właśnie w pełnej krasie zaprezentowano jeden z kluczowych tematów Krzyku 2 – temat porucznika Dewey’a. Nie bez powodu kojarzyć nam się może z gitarowym motywem Badalamentiego z Miasteczka Twin Peaks lub podobnymi w stylistyce pracami gitarowymi Zimmera. Motyw ten jest de facto autorstwem samego Hansa, którego fragmenty ścieżki dźwiękowej do Broken Arrow w ostatniej chwili podłożono pod film. Oczywiście wśród tych kilkunastu minut nie mogło zabraknąć odwołania do znanego nam motywu Sidney.

Niestety płyta Varese nie wyczerpuje potencjału partytury do Krzyku 2. W sposobie prezentacji materiału dopatruję się wielu znaczących braków. Będzie to między innymi cały dramatyczny finał filmu, czyli ponad 20 minut mniej lub bardziej absorbującej ilustracji. Ponadto nie usłyszymy analogicznego do tego z „jedynki”, Trouble in Windsor Collage oraz wielu, wielu innych… Prawdę powiedziawszy na 80-minutowym bootlegu usłyszeć możemy całkiem sporo krótkich utworów, które odznaczają się albo fajnymi wejściami tematycznymi, albo ciekawymi eksperymentami w zakresie elektronicznego brzmienia. Ich obecność, choćby w formie nimi-suity również mogłaby wiele wnieść do tego albumu.

Jak zatem należałoby ocenić ten soundtrack? Myślę, że przez pryzmat czasów, w jakich został on wydany. Podjęcie tego tematu samo w sobie było już ukłonem w stronę fanów serii. I choć współczesny miłośnik muzyki filmowej wyśmiałby taką pozycję czekając na odzew wytwórni specjalizujących się w wyciskaniu z partytur ostatnich soków, to jednak dla zwykłego odbiorcy ten album Varese stanowi po dziś dzień pewnego rodzaju wykładnię na temat wyjątkowości muzyki Marco Beltramiego.

Inne recenzje z serii:

  • Scream (Deluxe)
  • Scream 3
  • Scream 4
  • Scream [2022]
  • Scream: The TV Series Season 1 & 2
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze