Morderstwo w Orient Expressie (2017)
Morderstwo w Orient Expressie to przykład na to, że Patrick Doyle świetnie potrafi radzić sobie z pozornie niełatwym do zilustrowania kinem. Pierwsza adaptacja przygód Herculesa Poirot od Kennetha Branagha doczekała się wręcz zaskakująco intrygującej partytury. Poczynając od chwytliwego tematu przygodowego, przez wysmakowany i wciągający underscore, na przepięknym temacie lirycznym z finału i opartej na niej kołysankowej piosenki w wykonaniu Michelle Pfeiffer kończąc.
Gosford Park, (2001)
Ścieżka dźwiękowa z Gosford Park, choć być może nie posiada hitowych utworów, to jedna z najbarwniejszych pozycji w dorobku Patrick Doyle’a. Muzyka Szkota, przeplatana z piosenkami Ivora Costello z początku XX wieku, jest zaskakującym spójnym miksem jazzu, folku i elementów zaczerpniętych z muzyki klasycznej, w tym z Mozarta. To soundtrack kameralny, wciągający, klasowy, a przy tym na swój sposób pełen elegancji i dostojeństwa, tak ważnych z perspektywy kryminalnej historii Roberta Altmana.
La Ligne Droite, (2011)
To muzyka, która potrafi oczarować i która głęboko zapada w pamięć. Z historii, która w rękach mniej zdolnego wyrobnika pobrzmiewałaby tapeciarskimi frazami, udało się Doyle’owi skleić ścieżkę przemawiającą własnym głosem, co wśród soundtrackowego rzemiosła naszych czasów samo w sobie jest już niebanalnym osiągnięciem. O ile wszystkie Thory i Genezy planety małp to tylko kolejne trybiki hollywoodzkiej machiny, o tyle La Ligne Droite, mimo swoich słabostek, potrafi oczarować pomysłem, jego realizacją oraz sugestywnością. (fragment recenzji)
Dead Again (1991)
Warto znać partyturę Doyle’a. Warto, ponieważ jest bardzo ciekawym przykładem tradycyjnej muzyki do thrillera, łączącej tradycję herrmannowską z romantyczną. Mamy ekscytujące utwory akcji (temat morderstwa!), piękny temat miłosny. Wszystko to z bardzo sprawnie poprowadzoną muzyczną narracją. O ile trudno mi powiedzieć, czy rozszerzenie materiału Varese było potrzebne, na pewno warto wgryźć się w pełną odsłonę tej ścieżki. Możemy tam dostrzec niuanse aranżacyjne czy wariacje melodii, pokazujące jak Doyle sprawnie opowiada historie muzyką. Nie jest to może kompozycja dla każdego, zwłaszcza w kontekście dopychających krążek utworów bonusowych. Ale je można pominąć i delektować się klasyczną, czasem bardziej, czasem mniej melodyjną, ścieżką do całkiem inteligentnego thrillera, będącego na pewno pozytywnym punktem w karierze obu twórców wywodzących się z Renaissance Theatre Company. (fragment recenzji)