Patrick Doyle

Murder on the Orient Express (Morderstwo w Orient Expressie)

(2017)
Murder on the Orient Express (Morderstwo w Orient Expressie) - okładka
Dominik Chomiczewski | 07-12-2017 r.

Morderstwo w Orient Expressie, powieść Agathy Christie z cyklu o Herculesie Poirot, ma w sobie wszystko to, czego potrzebuje rasowy kryminał – bystrego detektywa w roli głównej, wciągającą intrygę, ciekawe postacie i zaskakujące zakończenie. Niedziwne zatem, że należy do najsłynniejszych i najczęściej przenoszonych na ekrany dzieł brytyjskiej pisarki. Najnowszą adaptację książki Christie przygotował Kenneth Branagh, reżyser znany z wiernego odtwarzania sztuk Williama Szekspira, a także z kilku hollywoodzkich hitów.

Film imponuje obsadą – w pasażerów Orient Expressu wcielili się min. Johnny Depp, Willem Dafoe, Daisy Ridley, Judi Dench, a także sam Branagh, który odtwarza rolę genialnego, belgijskiego detektywa. I tak też Morderstwo w Orient Expressie stało się jedną z najbardziej wyczekiwanych premier listopada 2017 r. Ostatecznie film spotkał się z mieszanymi recenzjami, natomiast w mojej opinii jest to po prostu dobrze zrealizowany i całkiem wciągający kryminał (przestrzegany przed nudą, mile się zaskoczyłem).

Stałym elementem niemal wszystkich pełnometrażowych filmów Branagha jest ścieżka dźwiękowa autorstwa Patricka Doyle’a. Henryk V, Frankenstein, Pojedynek – to tylko jedne z kilku świetnych efektów współpracy tych dwóch artystów. Warto zauważyć, że tym razem, najpewniej dzięki właśnie wieloletniej znajomości z reżyserem, szkocki kompozytor zaczął pracę bardzo wcześnie, jeszcze na kilka miesięcy przed pierwszym klapsem na planie. Czy przełożyło się to na jakość partytury? Odpowiedzi na to pytanie poszukamy na soundtracku, który ukazał się nakładem wytwórni Sony.

Początek albumu nie sugeruje nam wcale, jakoby mielibyśmy mieć do czynienia z soundtrackiem z filmu kryminalnego. Jako że akcja pierwszych scen toczy się w Jerozolimie, to też usłyszymy trochę odpowiednio zabarwionej etnicznie muzyki. Takowe elementy, choć już nie w tak czytelnej formie, głównie w warstwie rytmicznej, będą nam towarzyszyły w dwóch następnych utworach, w których Doyle stopniowo wprowadza jeden z głównych tematów swojej ścieżki dźwiękowej. Jest on chwytliwy, trochę staromodnie rozpisany, energiczny, lekki i wręcz przygodowy w wymowie. W pełnej okazałości słyszymy go w kompozycji Orient Express, towarzyszącej wyjazdowi tytułowej maszyny ze Stambułu w stronę Paryża. Szkot dodaje tutaj jeszcze charakterystyczny rytm, mający zapewne imitować dźwięk sunącego po torach pociągu. Wraz z opuszczeniem Stambułu zostawiamy za sobą wszelkie etniczne naleciałości.

Podczas podróży atmosfera w pociągu stopniowo się zagęszcza. Pewien biznesmen proponuje Poirot zapłatę za ochronę swojej osoby, ponieważ twierdzi, że ktoś czyha na jego życie. Belgijski detektyw odmawia, a jego niedoszły klient zostaje następnej nocy brutalnie zadźgany nożem. I tak też muzyka Doyle’a porzuca swój przygodowy ton na rzecz bardziej typowych dla kryminału, pełnych suspensu utworów. Można by pomyśleć, że będzie to głównie mało atrakcyjny, ściśle podległy ruchomym kadrom materiał. Szkot udowadnia jednak, że tego typu underscore, nawet jeśli pozostaje wtopiony w audiowizualne tło, to potrafi budować świetny klimat, i to nie tylko w kontekście filmowym. Doyle w tej materii często posługuje się, nierzadko z jazzową manierą, fortepianem, harfą, smyczkami, a nawet saksofonem, za ich pomocą tworząc ogólnie rzecz biorąc ciekawe, budujące napięcie i atmosferę wszechobecnej tajemnicy, kompozycje. Oczywiście wciąż nie są to kawałki, które zainteresują na dłuższą metę statystycznego amatora ekspresyjnych i wyrazistych ścieżek dźwiękowych, niemniej w dobie nieciekawego, opartego często na prostych plamach dźwiękowych, underscore’u, takowe niebanalne podejście do ilustrowania filmu zasługuje na uznanie.

Z czasem Doyle wprowadza drugi z wiodących tematów, w wymowie liryczny, pod kątem ilustracyjnym ważniejszy od „przygodowego”. Nie chcę zdradzać kolejnych zdarzeń fabularnych i zwrotów akcji, ale napiszę tylko, że całe śledztwo ma podłoże nie tyle kryminalne, co dramatyczne. I tutaj motyw Doyle’a, prosty, rzewny, oparty głównie o brzmienie fortepianu, dobrze się odnajduje i odwala kawał niezłej roboty. Doskonale wypada zwłaszcza w prawie 10-minutowym molochu Justice, którego dane nam będzie usłyszeć w punkcie kulminacyjnym obrazu Branagha. No i nie możemy zapominać też o zbudowanej na nim pięknej i delikatnej piosence Never Forgot, która dzięki subtelnemu śpiewowi Michele Pfeiffer przyjmuje wręcz kołysankowy ton.

Jak widać zatem, Doyle jest bardzo tradycyjny w wykorzystywanych środkach wyrazu, co też dobrze koresponduje z bardzo klasycznym podejściem do materiału źródłowego i sposobem filmowania (co też było jednym z głównych zarzutów krytyki). Jest też tu, zarówno w materiale tematycznym, jak i w underscore, komponent jazzowy. W tym gatunku najsilniej zakorzeniony jest chyba temat Poirot, tak na marginesie bardzo rzadko wykorzystywany. Zresztą jazzowe elementy dobrze uzupełniają się z od czasu do czasu słyszaną muzyką źródłową, która oscyluje głównie wokół muzyki rozrywkowej lat 30.

Jeśli ktoś narzeka na współczesną muzykę filmową, to może śmiało spróbować soundtracku z Morderstwa w Orient Expressie. Świetny początek i koniec albumu, oparty na kilku łatwo rozpoznawalnych tematach, przykuje na pewno uwagę niejednego odbiorcy. Ze względu na konwencję filmu naturalnie jest tu trochę cięższych w odsłuchu fragmentów, niemniej dzięki kreatywności i bogatym fakturom instrumentacyjnym, Doyle sprawia, że ten pozornie mniej atrakcyjny środek płyty staje się ważną płaszczyzną całej ścieżki dźwiękowej. Bardzo fajny, trochę staromodny score, który potrafi zagłębić widza i słuchacza w filmową intrygę.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.