Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akira Yamaoka

Silent Hill 2

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 18-03-2016 r.

Dwa lata po gigantycznym sukcesie gry Silent Hill, jednego z najsłynniejszych survival horrorów, decydenci z japońskiej wytwórni Konami wprowadzili na rynek jej kontynuację. Jednak Sequel nie jest już jedynie zwykłem straszakiem, ale również, przynajmniej poniekąd, historią miłosną. Opowiada bowiem o Jacku Sunderlandzie, który otrzymuje list od zmarłej przed trzema laty żony. Czyta w nim, że jego wybranka czeka na niego w tajemniczym mieście. Ten wątek staje się punktem wyjścia dla mrożącej krew w żyłach przygody w Silent Hill.

Na stanowisko autora muzyki ponownie zatrudniono Akira Yamaokę. Ścieżka dźwiękowa z pierwszej części gry była jednym z najistotniejszych jej elementów. Sięgnięcie do industrialnych eksperymentów, znanych chociażby z twórczości Trenta Reznora, czy Chu Ishikawy, okazało się strzałem w dziesiątkę. Do tego Japończyk postarał się o pomysłowy i oryginalny temat przewodni, który szybko stał się wizytówką serii. Niedziwne zatem, że artysta postanowił nawiązać do tej muzyki, pisząc Silent Hill 2. Co by jednak nie powiedzieć, w opinii wielu krytyków i graczy, to właśnie score będący przedmiotem niniejszego tekstu jest stawiany wyżej, niż protoplasta franczyzy.

Bez wątpienia absolutnym highlightem Silent Hill 2 jest utwór rozpoczynający oficjalny soundtrack – Theme of Laura. Yamaoka w znakomity sposób połączył pop-rockową stylistykę z piękną, pełną melancholii melodią. Aranż, wykorzystujący gitary, perkusję i syntezatory, nasuwa skojarzenia z tematem głównym cyklu, powstałym na potrzeby poprzedniej gry. Co ciekawe, możemy go usłyszeć przez moment w trzeciej minucie Theme of Laura. Tym samym obydwie kompozycje mają wspólny mianownik nie tylko brzmieniowy, ale również melodyczny. Choć zarówno jeden, jak i drugi utwór to przykłady znakomitej muzyki, to jednak osobiście preferuję Theme of Laura, właśnie za tę przebojowość i tlącą się z nut nostalgię (podobnie zresztą uważa sam kompozytor). Aż dziw bierze, że tak świetny kawałek Yamaoka napisał w zaledwie trzy dni (niektóre źródła mówią nawet o dwóch dobach). Pewnego razu sam muzyk ustosunkował się do tej ciekawostki: (…) to, że więcej czasu będziesz spędzał nad utworem, nie koniecznie znaczy, że stworzysz coś lepszego.

W podobnej estetyce utrzymane są jeszcze trzy ścieżki (również należące do najbardziej reprezentatywnych) – Love Psalm, Overdose Delusion i Promise. Ponownie usłyszymy tutaj gitary i perkusję, lecz sam ich ton jest już znacznie lżejszy i łagodniejszy. Motyw z Promise możemy przypisać głównemu protagoniście gry, Jackowi Sunderlandowi. Nazwa odnosi się do pewnej obietnicy, jaką Jack dał swojej żonie, Mary. Paradoksalnie, tak jak tytuł tego utworu nie podpowiada nam, do jakiej postaci należałoby go przypisać, tak Theme of Laura błędnie przywołuje nam na myśl dziewczynkę Laurę. Melodię z tej kompozycji powinniśmy raczej uznać za temat główny gry.

Gitary elektryczne i perkusyjny podkład będą nam towarzyszyć stosunkowo często, zarówno podczas odsłuchu płyty, jak i komputerowych wojaży po Silent Hill. Angel’s Thanatos to na przykład kawał dość ciężkiego, rockowego grania. Wpływy tego gatunku odnajdziemy także w jednym z najbardziej unikatowych utworów na płycie, The Reverse Will, w którym poza dźwiękami fletu możemy również usłyszeć odpowiednio zmiksowany wokal Jacquelyn Breckenridge, aktorki podkładającej głos nastoletniej Laurze. Tekst pochodzi z angielskiej modlitwy z osiemnastego wieku, odmawianej przez dzieci przed snem. Te same słowa, nieprzypadkowo, możemy także wyłapać w pełnometrażowym filmie Silent Hill z 2006 roku. Zresztą również utwory Yamaoki z recenzowanego tutaj krążka trafiły do obrazu Christophe Gansa.

Spora część ilustracji to także dużo posępniejsza i mroczniejsza muzyka. Yamaoka idzie oczywiście w stronę ambientu, dark-ambientu i industrializmu. Można wręcz powiedzieć, że robi dokładnie to samo, co w przypadku analogicznego materiału z „jedynki”. Jakkolwiek elektroniczne eksperymenty Japończyka zdają się być w przypadku Silent Hill 2 znacznie bardziej przystępniejsze (co wcale nie oznacza, że są to łatwe w odsłuchu brzmienia), w przeciwieństwie do wielu odpychających fragmentów starszego dzieła Yamaoki. Tym razem nerwowa, pełna napięcia atmosfera jest budowana w bardzo sugestywny, lecz zarazem subtelny sposób. Należy podkreślić, że Japończyk nie ogranicza się jedynie do ambientowych plam i tekstur. Niejednokrotnie napotkamy partie fortepianu, czy wiolonczeli, dzięki którym granica pomiędzy liryką, a suspensem sprawia wrażenie rozmytej i niewyraźnej.

Problemów nastręcza jedynie sposób wydania score’u Yamaoki. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ponad 70 minut muzyki to trochę zbyt dużo. Oczywiście balansowanie pomiędzy rockowymi, ambientowymi i industrialnymi utworami raczej nie pozwoli się nudzić w trakcie odsłuchu większości odbiorcom, niemniej obcięcie materiału o jakieś 15-20 minut na pewno wyszłoby na dobre omawianemu wydawnictwu. Mam tu na myśli zwłaszcza kilka krótszych, niewiele wnoszących utworów. Nie będę jednak wcale zdziwiony, jeśli część słuchaczy uzna ten krążek za idealne, „piątkowe” słuchowisko.

Wypada jeszcze zaznaczyć, że Yamaoka jest nie tylko odpowiedzialny za muzykę, ale również za całą sferę audio Silent Hill 2. To do niego należało wykreowanie wszelakich stuków, trzasków, jęków, ryków itp. W tym celu nagrał min. ponad 200 sampli ludzkich kroków. Jak sam wspomina, w innym tytule spod znaku survival horror, Resident Evil, dźwięki brzmiały zbyt naturalnie, dlatego też zależało mu przede wszystkim na tym, aby rozmaite pogłosy były dziwaczne i wywoływały u gracza uczucie lęku oraz niepokoju. Istotnym aspektem było dla Japończyka także operowanie ciszą (w stosownych chwilach, rzecz jasna), co zresztą uznaje za ważny element w pracy tzw. sound designera.

Na koniec wróćmy do samej muzyki. Silent Hill 2 to bez wątpienia najlepsza ścieżka dźwiękowa z serii gier o słynnym, nawiedzonym miasteczku. To, co Yamaoka zaprezentował nam w pierwszej części cyklu, tutaj znacząco rozwinął i dopracował. Z racji obranej koncepcji, na pewno nie jest to jednak muzyka dla każdego – przestrzec należy zwłaszcza odbiorców lubujących się w symfonicznych partyturach. Niemniej soundtrack z Silent Hill 2 potrafi autentycznie zatrwożyć, zahipnotyzować i przede wszystkim zachwycić.

Inne recenzje z serii:

  • Silent Hill
  • Silent Hill 3
  • Silent Hill 4: The Room
  • Silent Hill: Origins
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze