Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Williams

Minority Report (Raport mniejszości)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 29-04-2007 r.

Steven Spielberg na początku nowego millennium podąża w stronę mroku oraz niepewnej przyszłości i pociąga za sobą swojego „nadwornego” kompozytora, Johna Williamsa. Rok wcześniej obu panom doskonale udało się oddać klimat wyobcowania i opuszczenia w futursytycznym świecie przyszłości „A.I.”, a część tamtej ścieżki dźwiękowej posiadała mocne momenty dysharmonii w stosunku do znanego stylu brzmienia kompozytora, niejako będąc rozwinięciem „po-listo-schindlerowskiego” charakteru muzyki osadzonej w gęstej, smutnej i dalekiej od heroicznych fanfar z lat 70-ych i 80-ych atmosferze. W „Raporcie mniejszości” John Williams idzie jeszcze dalej ze swym mrocznym i niejasnym brzmieniem i jest doskonałym przykładem jak na przestrzeni 30-lat, od pierwszych, radosnych „Star Wars” zmienił się styl pisania muzyki przez twórcę do tego gatunku filmowego.

„Minority Report” jest przykładem partytury osadzonej w dysharmonii i anty-tematyce. Wielu fanów muzyki filmowej spodziewało się, biorąc pod uwagę futurystyczne miejsce osadzenia akcji obrazu, że niepoślednią rolę w muzyce odegra elektroniczne zaplecze. Nawet jednak pobieżnie znając styl i dyskografię kompozytora, należało się spodziewać jednak, że będzie to kompozycja z klasycznym brzmieniem. I tak też się stało. Oczywiście elektronika pojawia się (najdobitniej chyba jako pulsujaca, samplowana perkusja w Eye-Dentiscan), ale raczej asystując w tle orkiestrowym środkom wyrazu. Twórcy udało się bardzo dobrze wykreować klimat suspense’u, głównie przez użycie mrocznej, w momentach bardzo basowej sekcji instrumentów smyczkowych, co budzi skojarzenia z muzyką mentora Williamsa – wielkim Bernardem Herrmannem. O ile muzyka legendarnego twórcy potrafiła być zarówno piękna jak i mroczna, muzyka Johna Williamsa jest w tym przypadku szorstka, „brudna” i atonalna. Sam reżyser zażyczył sobie, by kompozytor potraktował muzykę w stylu amerykańskiego filmu noir, dostosowując się do kapitalnego wizualnego stylu zdjęć Janusza Kamińskiego, czerpiącego z poetyki tego gatunku filmowego.

Większość partytury ma mroźny, odosobniony charakter, gdy Williams posługuje się mrocznym fortepianem przywołując na myśl tego typu momenty „A.I.’ czy nawet „E.T.”, z wolnym tempem budowania napięcia i nastroju (Leo Crow…The Confrontation) a dodatkowo potęgując te „chłodne”, wysterylizowane odczucia wokalem Barbary Dietrich, będącym muzyczną sygnaturą dla wizji trojga jasnowidzów (tzw. pre-cogów). Zwraca uwagę zastosowanie opadającego „motywu horroru”, słyszanego min. w Visions of Anne Lively lub utworze nr 5. Powraca w kilku momentach znana z „A.I.” mechaniczna perkusja a jako urozmaicenie pojawiają się etniczne bębny znane z „Ataku klonów” z ich miękkim, czystym brzmieniem.

Mamy do czynienia tu z muzyką Johna Williamsa, więc nie mogło zabraknąć nawet w takim projekcie jak ten tematycznego podłoża. Chociaż same tematy nie są rewelacyjne (jak na standard Williamsa oczywiście!), są na tyle intrygujące by przyciągnąć uwagę słuchacza. Na pierwszy plan wychodzi nerwowy, budujący napięcie temat Oddziału Pre-prewencji na czele, którego stoi Tom Cruise, będący głównym motorem muzyki akcji na albumie oraz świetnie oddającym wyścig z czasem. Podobny w wyrazie jest temat mechatronicznych pająków (Spyders) oraz wariacja tematu Pre-prewencji na ekspresowe, symultaniczne smyczki w najlepszym utworze na soundtracku, Everybody Runs!. Utwór ten jest przedsmakiem przed sztandarowym a zarazem centralnym utworem partytury (Anderton’s Great Escape) z karkołomnej sceny pościgu, gdzie jak zwykle u twórcy ciężar prowadzenia kompozycji przejmuje zastęp trąbek wraz z ekspresowymi, smyczkowymi sekwencjami. Dysonująca muzyka akcji Johna Williamsa zapewne nie każdemu będzie się podobać, szczególnie że akcja Williamsa nie zaliczana jest zwykle do najwybitniejszych, lecz w przypadku „Minority Report” jest trochę inaczej. O ile atonalna, nie łatwa w odbiorze muzyka akcji stała się we współczesnej muzyce filmowej pewnym standardem, to muzyka już 70-letniego kompozytora posiada taki poziom detalu, iż naprawdę niewielu twórców potrafi dzisiaj tak spójnie prowadzić swe partytury: ekspresowe tempo smyczek, urywane frazy na instrumenty dęte, rwana bądź pulsująca perkusja, użycie metalicznych cymbał, „soczyste” uderzenia w talerze – a wszystko w naturalnym, doskonałym tempie i przypasowaniu. To techniczno-muzyczna ekstrawagancja.

Score im bliżej końca, tym staje się coraz bardziej tonalny i liryczny, co słychać w finałowych utworach, gdy pełnią blasku świeci emocjonalny temat Seana, zmarłego syna bohatera. Warte uwagi jest również budujące, niesamowite crescendo ze środka Psychic Truth and Finale. Świetnym posunięciem z perspektywy całej ścieżki dźwiękowej jest pierwszy, wprowadzający w muzykę na płycie utwór „Minority Report”, który jest kompilacją wszystkich tematów score’u, zaczynając na atonalnych, perkusyjnych uderzeniach i emocjonalnym finale kończąc, będący niejako synonimem podróży jaką musi przebyć bohater filmu by dotrzeć do prawdy.

Muzyka z „Raportu mniejszości” nie jest łatwa w słuchaniu. Musimy zdać sobie sprawę, że wymaga wiele uwagi od słuchającego, który musi się w nią po prostu „wczuć” oraz poczuć klimat i atmosferę tej kompozycji. Jest to również jeden z najbardziej nieszablonowych projektów Johna Williamsa, który gdy jest odpowiednio zainspirowany tym co dzieje się na ekranie (a są to raczej ostatnio tylko filmy Spielberga), potrafi stworzyć oryginalny materiał o dość nowym brzmieniu, odrębnym od łatwego dość do przewidzenia brzmienia twórcy z przełomu stuleci w takich filmach jak „Harry Potter” czy nowa trylogia „Gwiezdnych wojen”. Jest tutaj cała masa muzyki, która dopiero po kilku przesłuchaniach odkrywa całe swe bogactwo walorów i raczej słuchacze nastawieni tylko na tematyczną przebojowość maestro nie będą z tej pozycji zadowoleni. Choć jest tutaj trochę niezbyt ciekawego underscore’u, to jednak na bardzo duży plus należy zapisać ekscytację z jaką słucha się dynamiczną stronę „Minority Report” i jak kompozytor świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia.

Inne recenzje z serii:

  • Minority Report – Expanded Edition
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze