Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Nobuo Uematsu

Fainaru Fantajī IV (Final Fantasy IV)

(1991/2004)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 21-03-2018 r.

Głównym bohaterem czwartej części kultowej serii Final Fantasy jest Cecil Harvey, członek Red Wings, elitarnej floty powietrznej królestwa Baron. Pewnego dnia zostaje wysłany z misją dostarczenia przesyłki do miasteczka Mist. Jak się okazuje, zostaje na niego zastawiona pułapka. Tak prezentuje się fabuła gry, która ukazała się w kwietniu 1991 roku, docelowo na platformę Super Nintendo Entertainment System (SNES) (w kolejnych latach została skonwertowana także na inne konsole.) W niniejszym tekście przyjrzymy się oryginalnej ścieżce dźwiękowej, za którą odpowiadał, a jakże, muzyczny ojciec „ostatniej fantazji” – Nobuo Uematsu.

Uematsu nie był by sobą, gdyby na potrzeby gry z serii Final Fantasy nie stworzył całego szeregu nowych melodii. Przewijający się przez album Main Theme from Final Fantasy IV , choć być może nie należy do najbardziej rozpoznawalnych tematów cyklu, cechuje przyjemna, przygodowa natura, ładnie odwzorowująca charakter gry. Do tego mamy min. niekonwencjonalny motyw miasta Mysidii z Mystic Mysidia, motywy bitewne (na czele z energetycznym Battle with Four Friends), mroczne Into the Darkenss, liryczne (najładniej wypada Rydia) i bardziej komiczne (Dancing Calabrena). Warto zwrócić uwagę, że fragment melodii z Welcome in Our Town w pewnym sensie zapowiada zakończenie popularnego utworu Dancing Mad z „szóstki”.

Osobny akapit należy poświęcić wyśmienitemu Theme of Love, funkcjonującemu jako lejtmotyw miłości pomiędzy głównym bohaterem a Rosą. Myślę, że nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, że utwór ten jest największym highlightem ścieżki dźwiękowej z Final Fantasy IV. To także jeden z najsłynniejszych tematów z całej franczyzy, który zresztą dziś w Japonii wchodzi w skład podręczników do muzyki, prawdziwa perełka melodyczna, zniewalająca swoją urodą. No i nie ma się też co oszukiwać – Theme of Love to jeden z tych przykładów, gdzie jakość dźwięku materiału soundtrackowego, wynikająca rzecz jasna z ograniczeń sprzętowych, znacznie redukuje doznanie słuchowe. Dopiero stuprocentowo symfoniczne, pełne rozmachu aranżacje z kolejnej dekady (Tour de Japon, Distant Worlds) były w stanie wydobyć całą głębię tej wspaniałej kompozycji. Kto by pomyślał, że jeden z najbardziej poruszających tematów miłosnych zostanie skomponowany do 16-bitowej gry komputerowej.

Jeśli chodzi o idee muzyczne zapożyczone z wcześniejszych tytułów, to przez recenzowany soundtrack przewija się przede wszystkim stały dla niemal wszystkich części zestaw melodii – mamy motyw preludium (inaczej motyw kryształu), motyw główny, motyw ptaszków Chocobo oraz fanfara zwycięstwa.

Ze względu na ograniczone możliwości techniczne, większość utworów jest krótkich (podczas wirtualnej rozgrywki są one odpowiednio zapętlane). Ponadto sam album trwa prawie 60 minut, co przy tego typie muzyki może wystawić słuchacza na próbę. Montaż materiału rekompensuje ostatnia ścieżka, Epilogue, najdłuższy ówcześnie utwór stworzony na potrzeby serii. Tworzy on coś na wzór suity tematycznej, a zatem jawi się jako niezłe podsumowanie soundtracku.

Jak to często bywało w przypadku muzyki z Final Fantasy, i tym razem materiał doczekał się rozlicznych, dodatkowych albumów czy wariacji pojedynczych tematów. Poza typowym dla serii wydawnictwem Piano Collection, możemy też zasmakować tematów z „czwórki” w… irlandzkim opracowaniu. Owa płyta Celtic Moon to dzieło Máire Breatnach. Jeśli zaś chodzi o najpopularniejszą serię symfonicznych opracowań, czyli Distant Worlds, to na pierwszej części możemy posłuchać wspomnianą wcześniej aranżację Theme of Love, natomiast na drugiej części znajdziemy bardzo fajną aranżację Battle with the Four Friends.

Czy zatem warto polecać tę pozycję? Dla wielu słuchaczy oczywiście wciąż będzie przeszkodą nie do przejścia jakość muzyki (pomimo wyraźnego progresu w stosunku do „jedynki”, czy nawet „dwójki”), dla innych problemem będzie nadmierne rozdrobnienie zgromadzonego na płycie materiału. Reasumując, Final Fantasy IV pewnie nie należy do najbardziej lubianych soundtracków z serii, choć to wciąż kawał bogatej tematycznie muzyki, z przecudnym Theme of Love na czele.

Inne recenzje z serii:

  • Final Fantasy I & II
  • Final Fantasy III
  • Final Fantasy: Symphonic Suite
  • Distant Worlds: Music from Final Fantasy
  • Final Symphony
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze