Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Alien (Obcy: Ósmy pasażer Nostromo)

(1979)
3,5
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

W 1979 roku na nasza planetę wylądował film Ridleya Scotta Obcy-8 pasażer Nostromo. Film obecnie uważany za klasykę kina, (z gatunku science fiction) zdobył nie tylko uznanie w oczach wielu fanów, ale również doczekał się 3 (trzech) kolejnych kontynuacji.

Obraz Scotta opowiada o załodze statku kosmicznego Nostromo, która przypadkowo trafia na sygnał „sos” z niezbadanej dotychczas planety LV-240. Podczas misji ratunkowej jeden z członków załogi zostaje zaatakowany przez nieznaną formę życia. Po powrocie na statek zaczyna się wielka batalia o przeżycie. Nieznana forma życia o piekielnym wyglądzie oraz masywnej posturze poluje jak myśliwy na ośmioosobową załogę Nostromo, niszcząc przy tym wszystko, co napotka na swej drodze. Jedna racjonalnie myśląca osoba, porucznik Ellen Ripley(Sigurney Weaver) podejmuje nierówną walkę z monstrum o ocalenie siebie i swoich przyjaciół. Film odniósł niesamowity sukces na całym świecie. Wylansował on przyszłą gwiazdę kina – Sigurney Weaver, która wystąpiła ponadto w 3 kolejnych kontynuacjach stając się absolutną i nieśmiertelną legendą tych filmów. Reżyser jako twórcę muzyki początkowo chciał zatrudnić Howarda Blake’a, ponieważ spodobała mu się jego kompozycja z 1977r. do filmu Pojedynek. Ostateczny wybór padł jednak na Jerry’ego Goldsmitha. Znany dotychczas z Omena (Oskar), Star Treka oraz futurystycznego filmu Shaffnera Planeta Małp posiadał niezbędne doświadczenie w wykreowaniu odpowiedniej aranżacji opisującej galaktyczne monstra i potwory.

Cały score Goldsmitha to jedyne 10 utworów, a czas który mija nam na przesłuchanie to zaledwie skromne 35 minut. Jest to bowiem oryginalna muzyka skomponowana przez Goldsmitha jeszcze przed zakończeniem realizacji filmu. Składa się w większości z utworów, których ostatecznie nie wykorzystano lub radykalnie zmieniono w wyniku zaleceń reżysera (w filmie z tego albumu pojawiają się zaledwie 2 kompozycje: The Landing oraz The Droid). Ścieżka dźwiękowa nie była nagrywana w systemie cyfrowym ani też specjalnie remasterowana przy wypuszczeniu soundtracku na rynek, dlatego też nie można tu mieć pretensji do jakości odbioru tejże partytury. Ciekawostką jest to, iż istnieją dwa wydania tego albumu które różnią się jedynie kolorem okładki ( w starszym płytka jest matowo-szara a w nowszym złota). Warto wspomnieć też szczególnie dla koneserów oraz fanów filmu, iż istnieje wydanie hiszpańskie dwupłytowe (jedna płyta zawiera wszystkie utwory wykorzystane w filmie a druga odrzucone, które z przyczyn zależnych od producenta i reżysera zostały pominięte) – płyty owe wypuszczono w 1999 roku z okazji 20-lecia powstania filmu. Nakład albumu to jedynie 500 egzemplarzy a zdobycie choćby jednego oryginalnego score’u graniczy niemal z cudem.

Soundtrack otwiera Main Title w którym możemy podziwiać spokojny i krótki temat przewodni. Piękny motyw, który rozbrzmiewa przestrzeni kosmicznej tworzy niesamowity nastrój. W tym tracku usłyszymy przede wszystkim delikatnie prowadzone skrzypce oraz trąbkę, która wytwarza specyficzny nieskazitelny klimat kosmicznej pustki. W tle dochodzi do głosu mocniej przygrywająca masywna sekcja dęta, która z biegiem upływających sekund tworzy lekki pasaż dźwiękowy doskonale dostrojony do rytmiki. Cisza w pustynno-próżniowym klimacie nagle zanika (Face Huggers) przekształcając się w dzieło typowo obrazujące. Mnóstwo niespodziewanych wtrąceń oryginalnych oraz niekonwencjonalnych dźwięków, które mają budować tajemniczość oraz podnosić stopniowo naszą adrenalinę.Klimat diametralnie zmienia się w Breakaway. Kawałek o charakterze marszu z chaotyczną sekcją dęciaków. Przy akompaniamencie smyczków orkiestra galopuje jak rozpędzona lokomotywa by w końcu ostro zahamować i wydobyć z siebie leniwie brzmiące pasaże skrzypiec oraz kilka niskich taktów trąbki. Acid Test to wyjątkowo zimny muzycznie utwór o wręcz podręcznikowym przykładzie„tworzenia atmosfery terroru i napięcia”.

Tempo spada w zasadzie w kilku momentach przede wszystkim w The Landing, gdzie czysto brzmiąca orkiestra napędza z kosmiczną siłą aranżacje oraz oddaje aurę panującą w filmie. Smyczkowe pizzicato oraz wybuchająca, co chwilę sekcja blaszaków kreuje nam mistrzowską kombinacje ultranowoczesnych dźwięków.
Niestety, ale płyta wśród swych zalet posiada i również niewielkie wady. Najważniejsze jest to, iż odnajdujemy tu nawiązania do Planety Małp (The Alien Planet) – bębny oraz nerwowe dęciaki. Czasem lekko powiewa nudą i troszkę denerwuje rozkład kompozycji (brak chronologii) oraz rzadkiego powtarzania mocnego tematu przewodniego.

Podsumowując, album jest poprawny a zarazem uniwersalny w budowie. Płyta przedstawia raczej proponowaną przez Goldsmitha ścieżkę dźwiękową niż rzeczywistą partyturę z filmu. Na pewno potrzebne jest pewne skupienie by w pełni podziwiać kunszt budowania tej specyficznej atmosfery. Muzyka ta z pewnością u wielu wywoła strach czy też napięcie. Album obfituje w niecodzienne instrumenty takie jak australijski didgeridoo (wynaleziony przez Aborygenów: ma on budowę wydrążonej przez termity gałęzi – zaliczany do instrumentów dętych) oraz syntezator analogowy moog. Alien nie jest materiałem, który ociera się o jakiś artyzm, ale za ten jego „pseudoklasyczny” styl stawiają go wśród legend, zarówno muzycznych jak i filmowych. Rekomenduję tą płytę wszystkim, którzy chcą posłuchać czegoś nowego i mniej stereotypowego. To album dla ludzi, którzy chcą poczuć troszkę inny klimat, niż otaczająca nas neoromantyczna monotonia w świecie muzyki filmowej.

Inne recenzje z serii:

  • Prometheus
  • Alien Covenant
  • Aliens – The Deluxe Edition
  • Alien 3
  • Alien 3 – Expanded Edition
  • Alien: Resurrection
  • Alien: Resurrection – Expanded Edition
  • The Alien Trilogy
  • Alien vs. Predator
  • AVPR: Aliens vs Predator – Requiem
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze