Powojenni filmowcy francuscy nigdy nie kryli fascynacji kinem amerykańskim, w tym jednym z najbardziej amerykańskich gatunków – szeroko pojmowanym filmem sensacyjnym. Do grona reżyserów zafascynowanych kryminalnymi fabułami, policyjnymi śledztwami i przestępczym półświatkiem należeli między innymi Georges Lautner i Alexandre Arcady. Żeby udowodnić, jak świetna muzyka powstawała do ich filmów, wraz z redaktorem Łukaszem Koperskim wybraliśmy dla Was dwa albumy – ze świetnymi tematami, niebanalnymi aranżacjami i udziałem wybitnych solistów.
Skąd w ogóle wzięła się sympatia Francuzów dla kina amerykańskiego? Otóż po II. wojnie światowej Francja nabyła cały pakiet niedostępnych wcześniej filmów hollywoodzkich z lat 40-tych. Wyglądało to tak, że w jednej chwili kina nad Sekwaną zapełniły się nakręconymi kilka lat wcześniej filmami amerykańskimi. Hollywoodzka fala zalewająca francuskie sale kinowe pozwalała oglądać obrazy z Fabryki Snów od rana do nocy, przez siedem dni w tygodniu. W ten sposób całe pokolenie przyszłych filmowców francuskich zaczęło uczyć się kina. Nawet przedstawiciele Nowej Fali – hołdujący teorii autorstwa – twierdzili, że umiejętność wyrażenia własnej osobowości artystycznej w ramach sztywnego hollywoodzkiego systemu studyjnego była dowodem najwyższego kunsztu filmowego. Stąd też ich zachwyt takimi twórcami, jak Howard Hawks, Orson Welles, czy Alfred Hitchcock. Wpływy kolegów zza Oceanu będą widoczne nawet u najbardziej awangardowych francuskich artystów, jak chociażby Jean-Luc Godard.
Kino sensacyjne zaowocowało też wieloma niebanalnymi ścieżkami dźwiękowymi. Przykładowo wymienić wśród nich można Police Python 355 Georgesa Delerue, Dernier domicile connu Francoisa de Roubaix, Le Cercle rouge Erica Demarsana, Borsalino Claude’a Bollinga, Un Flic Michela Colombiera…
Wśród reżyserów flirtujących z gatunkiem sensacyjnym był zmarły w 2013 roku Georges Lautner. Jego filmy o policjantach i złodziejach, często zabarwione komediowymi i parodystycznymi akcentami, były w swoim czasie wielkimi hitami francuskich kin. Jak mówił sam reżyser: „Nie chciałem zbierać laurów lub tworzyć arcydzieł, lecz kręcić filmy, które spodobają się jak największej ilości widzów.” [1] Wśród gwiazd, z którymi Lautner współpracował, był Jean-Paul Belmondo; razem obaj panowie nakręcili 5 filmów, m. in. Le Professionnel z popularną muzyką Ennio Morricone.
Jednym z ulubionych kompozytorów Lautnera był jednak Philippe Sarde, najjaśniejsza gwiazda francuskiej muzyki filmowej lat 70-tych. Reżyser pierwsze spotkanie z artystą wspominał następująco: „Kiedy przygotowywałem La Valise, pomyślałem, że zatrudnię kompozytora, który wymyśli idealną melodię… Spotkałem Philippe’a Sarde’a, mającego wówczas 25 lat. Zagrał mi bardzo ładny, romantyczny temat, w którym natychmiast się zakochałem. (…) Bez wzajemnych konsultacji, Philippe i ja obaj doszliśmy do wniosku, że najważniejszym elementem muzyki pisanej na potrzeby komedii jest poważny temat przewodni.” [2] Z kolei o metodach pracy kompozytora Lautner mówił tak: „Ton i muzyczna barwa filmu to dwa czynniki, które przeważają u Sarde’a. (…) Sarde jest w ciągłym strachu: jakie jest ryzyko, że muzycy nie przybędą na czas? (…) Philippe jest bardzo trudny do kontroli, ponieważ często pracuje nad kilkoma filmami jednocześnie. Albo pędzi i chce robić wszystko naraz, albo jest w rozpaczy.” [3] O efektach tej metody możecie poczytać w recenzji Flic ou voyou / Le Guignolo, którą znajdziecie pod TYM linkiem.
Mniej znanym bohaterem dzisiejszego odcinka jest reżyser Alexandre Arcady, ojciec innego filmowca, Alexandre Aja (znanego z kręconych w USA horrorów). Kino sensacyjne tudzież kryminalne nie było głównym zainteresowaniem Arcady’ego, niemniej jednak i w tym gatunku popełnił kilka zapomnianych już trochę filmów. W dzisiejszym odcinku redaktor Łukasz Koperski przyjrzy się jednemu z tych obrazów, zatytułowanemu Le Grand Pardon – mafijnej sadze rozgrywającej się w środowisku paryskich Żydów.
Le Grand Pardon stanowił również jedną z rzadkich kinowych przygód Serge’a Franklina. Kompozytor-samouk, znany również z umiejętności gry na hinduskim sitarze, pracował z Arcadym kilkukrotnie, począwszy od obrazu Le Coup de Sirocco z 1979 roku (u zarania swojej kariery). Późniejszy o 3 lata gangsterski Le Grand Pardon kompozytor porównywał do greckiej tragedii, powołując się na swoje greckie korzenie. [4] Po raz pierwszy kompletną ścieżkę wydał Music Box Records w 2011 roku, specjalistyczny label zajmujący się europejską muzyką filmową. By zwrócić uwagę na tę ciekawą wytwórnię, odstępujemy na moment od serii Écoutez le Cinéma!. Przywołana edycja jest przedmiotem drugiej z dzisiejszych recenzji. Do lektury tekstu Łukasza Koperskiego zapraszam TUTAJ.
Przypisy:
[1] http://www.underscores.fr/index.php/2013/11/interview-georges-lautner-laisse-aller-cest-une-valse/
[2] Flic ou voyou / Le Guignolo, Universal Music France 2000, booklet, s. 8
[3] http://www.underscores.fr/index.php/2013/11/interview-georges-lautner-laisse-aller-cest-une-valse/
[4] http://www.cinezik.org/compositeurs/index.php?compo=franklin-ent20111114