Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Krzesimir Dębski

Wielcy Kompozytorzy Filmowi – Krzesimir Dębski – kompilacja

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 31-12-2009 r.

Z muzyką filmową szkopuł jest taki, że bardzo wiele osób ją kojarzy, może nawet i ceni, lecz nie ma zupełnie pojęcia, że za tymi znanymi utworami stoją żywi ludzie, twórcy którzy owe kinowe hity skomponowali. Nie ma więc chyba wątpliwości, że partytury pisane na potrzeby kina, to dziedzina kultury wymagająca niezwykle silnej promocji. Niestety każdy fan scorów wie, że jest to orka na ugorze, że wciąż trzeba walczyć z argumentem „niepodważalnym” muzyka filmowa poza obrazem nie powinna istnieć.

Wszystkich krytyków i miłośników muzyki filmowej cieszą zatem wszelkie wydarzenia, które promują obiekt naszych uczuć. Wielkie koncerty, festiwale, czy wydania popularyzujące soundtracki zawsze będą się cieszyć naszą atencją. Tak jest niewątpliwie i w wypadku głośnej serii, jaka nakładem Biblioteki Gazety Wyborczej pojawiała się na polskim rynku. Bez wątpienia autorom pomysłu należą się ogromne ukłony za odwagę w promowaniu gatunku instrumentalnej muzyki filmowej, dziedziny jak wszyscy wiemy nie tylko mało popularnej, ale i w większości niedochodowej. Kolekcja Gazety Wyborczej to nie tylko sama muzyka, ale także książeczki przybliżające życie i twórczość danego kompozytora, bohatera wydania. Cud, miód i orzeszki. Ale czy na pewno?

Krzesimir Dębski jest twórcą znanym nie tylko miłośnikom muzyki filmowej. Dzięki swojej działalności na polu jazzu, kojarzony jest także przez szerszą publiczność. Niestety fani soundtracków mogą wciąż narzekać, bowiem twórczość filmowa artysty na rynku płytowym reprezentowana jest wciąż niedostatecznie. Wiele świetnych partytur nigdy nie ujrzało światła dziennego, a kompilacja Moje Filmy z pewnością nie była w stanie wypełnić tej luki. Z tym większą ciekawością oczekiwałem tego, co zaprezentuje nam Biblioteka Gazety Wyborczej. Zgodnie bowiem z zapowiedziami mieliśmy otrzymać tutaj solidny wyimek twórczości Dębskiego, w którym poza znanymi szlagierami, miały pojawić się też utwory dotąd nigdy nie wydane.

Autorzy kompilacji słowa dotrzymali i na płycie otrzymaliśmy aż pięć fragmentów nigdy dotąd nie publikowanych (utwory od 9 do 13). Spośród tych kompozycji szczególną atencją należy obdarzyć wyjątkową Suitę z dokumentalnego filmu Jerzego Hoffmana „Ukraina – narodziny narodu”. Szlachetny, pobrzmiewający bizantyjskimi inspiracjami chór i delikatna sekcja smyczkowa, której towarzyszą ludowe ukraińskie instrumenty (jak choćby ukraiński flet sopilka) budują kontemplacyjny, sakralny nastrój sprawiając że nie tylko jest to najlepszy fragment całej płyty, ale i być może jeden z najciekawszych znanych mi filmowych motywów jakie skomponował w swej bogatej karierze Krzesimir Dębski. Cóż poza tym z premier? Ano mamy ciekawy wybór suit z filmów i seriali telewizyjnych, jakie w ostatnich latach swoją ilustracją okraszał kompozytor („Białoruski Walc”, „Ranczo Wilkowyje”, „Magiczne Drzewo”, czy „Sfora”). Wszystko to są przyjemne kompozycje, zdradzające charakterystyczny styl kompozytora i prezentujące jego ulubione triki, a czasem nawet swoiste klisze („Magiczne Drzewo” korzysta z bardzo podobnych środków, co inne partytury ilustrujące obrazy dla dzieci – „100 minut wakacji”, „Maszyna zmian”, „Goodbye Rockefeller” etc.) Nie zmienia to faktu, że słucha się tego przyjemnie.

Poza premierowymi utworami otrzymujemy też wybór kompozycji z przebogatej filmografii autora. I tu pojawia się pierwszy problem. Bo o ile założenie, że płyta ta będzie zbiorem utworów, który z jednej strony będzie uzupełnieniem dyskografii kompozytora, a z drugiej swoistym the best of… jest jak najbardziej słuszny, to jednak kompilacja nie spełnia wymagań reprezentatywności, tak ważnych dla wszelkiego rodzaju składanek przybliżających twórczość danego artysty. Owszem płyta pokazuje jakieś elementy oeuvres Dęsbkiego, ale dobór niektórych utworów jest co najmniej dziwny. Jako przykład niech posłuży zbyt duża ilość motywów z filmu „W Pustyni i w Puszczy”, a nieobecność ciekawych i bardzo znaczących dla kariery Dębskiego kompozycji ze „Szwadronu”, „Alchemika”, czy przede wszystkim Ogniem i Mieczem (tylko jeden utwór!). Ktoś może powiedzieć, że przecież wystarczy kupić sobie kompilację Moje Filmy aby tam wszystko znaleźć. Owszem, tylko po pierwsze jej nakład uległ wyczerpaniu, a po drugie pryska nam idea reprezentatywności.

Na pocieszenie pozostaje fakt, że duża część „starego” materiału to kawał świetnej muzyki. „Koń Polski”, „Gwiezdny Pirat” (użyty wtórnie w serialu Na dobre i na złe), czy „Stara Baśń” to klasyki rodzimej muzyki ilustracyjnej, klasyki z którymi warto się zaznajomić (jeśli ktoś tego dotąd nie uczynił). Nie tylko prezentują swobodę z jaką Dębski porusza się po różnych gatunkach muzycznych, ale pokazują, że kompozytor ten obdarzony jest naprawdę dużym darem tworzenia silnych, chwytliwych tematów.

Osobny akapit musimy poświęcić dołączonej książeczce i całej szacie edytorskiej. Tekst Tomasza Szachowskiego, znanego krytyka jazzowego, redaktora Jazz Forum, to rzetelna robota (chociaż małe wpadki się zdarzają – przekręcona nazwa portalu soundracks.pl), jednak w mej opinii nie do końca pasująca do tego typu wydania. Autor bowiem za bardzo skupia się na działalności jazzowej Dębskiego. Wiem, że jest to w biografii kompozytora niezwykle ważny aspekt, niemniej jednak kolekcja ma prezentować przede wszystkim działalność artystów na polu muzyki filmowej, więc o tym chciałbym czytać (tekst komponowaniu do filmów poświęca jedynie 1/3 swej objętości). Słowa krytyki należą się też warstwie edytorskiej. Mam wrażenie jakby całość wydawana była pod ogromną presją czasu i właśnie stąd wzięła się duża niestaranność i niechlujstwo redakcyjne (jak choćby skreślenia korektorskie zmieniające osoby wykonawców widoczne na ostatniej stronie książeczki).

Wiem, że to nie jest rzecz dyskwalifikująca, że powinniśmy się cieszyć, że w ogóle udało się wprowadzić na szeroki rynek płyty i książki traktujące o muzyce filmowej, niemniej jednak obowiązek recenzenta nie pozwala mi nie dostrzec ewidentnych mankamentów. Mam też (może nieco utopijną nadzieję), że kolejne części kolekcji nie będą zawierały już błędów i że usatysfakcjonują nawet najbardziej wybrednych. Tego z całego serca życzę wydawcy, bowiem muzyka filmowa na taki szacunek najzwyklej w świecie zasługuje.

Najnowsze recenzje

Komentarze