Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kenji Kawai

Sky Crawlers, The (Sukai kurora)

(2008)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 10-03-2013 r.

Od niepamiętnych czasów ludzie marzyli, aby wznieść się w powietrze i latać tak jak ptaki. Można powiedzieć, że dzięki odkryciom przełomu 19. i 20.-wieku, odwieczne marzenie człowieka o lataniu spełniło się. Nie trzeba było jednak długo czekać, aż nowoodkryte przez człowieka „niebo” stało się miejscem powietrznych walk i bitew. I tak też nie trzeba było długo czekać, aż zaczęły powstawać pierwsze filmy o asach przestworzy i ich powietrznych zmaganiach. Tematyka ta zawsze była chętnie wykorzystywana przez filmowców. Nic więc dziwnego, że i znany japoński reżyser Mamoru Oshii (Ghost in the Shell, Avalon) sięgnął po nią, tworząc jednak nieco inny w tej konwencji film – za to z iście nieziemską muzyką.

The Sky Crawlers oparto o nowelę Hiroshiego Moriego. Akcja jej dzieje się w alternatywnej rzeczywistości i opowiada historię wiecznie młodych pilotów tzw. „kildrenów”. Są to genetycznie zmodyfikowani żołnierze o młodzieńczym, wręcz dziecięcym wyglądzie, których jedynym celem jest walczyć w przestworzach. Trudno jednak powiedzieć, aby ta animacja była przeznaczona wyłącznie dla miłośników militariów. Wręcz przeciwnie, osobom, które oczekują wyłącznie wielkich powietrznych bitew i pojedynków, odradzam tę animację. The Sky Crawlers to przede wszystkim przejmujący film antywojenny, który na szczęście nie manifestuje tego w strasznie łopatologiczny sposób. Oshii koncentruje się głównie na tragicznym losie młodych pilotów, którzy nigdy nie będą mogli dorosnąć i są tylko pionkami w bezsensownym, sztucznym konflikcie. Oglądając ten przejmujący obraz, od razu zwraca się uwagę na niezwykłą dbałość reżysera o detale, perfekcyjną i urzekającą oprawę graficzną, gdzie doskonale połączono tradycyjną animację z komputerową, oraz na przepiękną muzykę Kenji Kawaia.

Obecność Kawaia przy tym projekcie nie powinna nikogo dziwić. Od lat, niczym John Williams dla Stevena Spielberga, czy Danny Elfman dla Tima Burtona, współpracuje on z Mamoru Oshiim tworząc tak niezwykłe i nietuzinkowe score’y, jak chociażby te do Patlabor 2: The Movie, czy wcześniej wymienionych tytułów. Japoński kompozytor kojarzony jest przez wielu dzięki niepowtarzalnemu, ale też często niełatwemu w odbiorze stylowi. I tak też ambientowe ścieżki dźwiękowe Kawaia, choć świetnie spisujące się w filmach, mogą być ciężkim orzechem do zgryzienia na płycie. Pod tym względem The Sky Crawlers zaskakuje swym przystępnym, a zarazem pięknym, delikatnym, lirycznym brzmieniem. Dlatego też spokojnie mogę polecić wszystkim ten soundtrack. Nawet tym, którzy za dark ambientowym stylem Kawaia nie przepadają.

Muzyka z The Sky Crawlers jest bardzo spokojna, można by wręcz rzecz tak delikatna, że potrafiąca wyciszyć wewnętrznie słuchacza. Dominują przede wszystkim subtelne melodie i dźwięki oparte w dużej mierze o harfę (kilka rodzajów), fortepian i skrzypce. Nie zabrakło też, specyficznych dla muzyki Kawaia chórków oraz elektroniki. Przy czym sama elektronika rzadko wychodzi na pierwszy plan. Pozostając ona jakby trochę w ukryciu i tworzy tym samym odpowiednie i klimatyczne tło. Obecność tych dwóch elementów miło zaznacza, że mimo mocno lirycznego charakteru płyty, dalej mamy do czynienia ze stylem i muzyką Kenji Kawaia. Muzyką, która idealnie współgra z obrazem, podkreślając jego niezwykły melancholijny i spokojny charakter. Nawet więcej, ta muzyka tworzy, opowiada ten film, jest jego nierozłączną częścią i jednym z ważniejszych jego elementów. To, co szczególnie w niej urzeka, to prześliczny temat przewodni, który spokojnie zaliczam do grona najlepszych, jakie Japończyk ma w swym dorobku. Zachwyca on przede wszystkim prostym, ale przy tym jakże pięknym brzmieniem, które na długo po seansie zostaje w pamięci. Temat ten nie tylko doskonale ilustruje przejmujący los „Kildrenów”, ale zarazem oddaje też piękno i emocje samego latania. Ten niezwykły muzyczny motyw przewija się przez większość albumu w różnych aranżacjach na różne instrumenty, z których każda kolejna piękniejsza jest od poprzedniej. Na szczególną uwagę zasługują tu utwory main theme_Blue Fish(orgel) i kończący soundtrack main theme_ending, który osobiście uważam za najlepszą aranżację i w ogóle najlepszy kawałek na płycie. Na tym niepowtarzalnym temacie bogactwo The Sky Crawlers się jednak nie kończy. Kawai napisał jeszcze takie perełki, jak chociażby drive-by-wire, czy też Night Sortie. Słowo perełki jest tutaj jak najbardziej wskazane, gdyż są to naprawdę krótkie, a przy tym mocno urzekające utwory. Do tej kategorii zaliczyć należy także znajomo brzmiący kawałek Krakow, który jak sama nazwa wskazuje ilustruje nocną przejażdżkę głównych bohaterów tramwajem, poprzez miasto nad Wisłą (tak Polska pojawia się w tej alternatywnej rzeczywistości). Mieszkańcy Krakowa powinni być zadowoleni, gdyż to naprawdę bardzo ładny i romantyczny utwór.

Score ten to jednak nie tylko spokojna i stonowana muzyka. W filmie mają też miejsce pojedynki i bitwy powietrzne. Jak już wyżej wspomniałem nie jest ich co prawda wiele, ale jak już się pojawiają to robią wrażenie. I to nie tylko od strony wizualnej, ale i tej audio. Tym samym takie kawałki jak chociażby first sortie, suprise attack i second sortie – oferują nam one naprawdę bardzo solidny i ciekawy action-score. Choć i tak największym popisem, jeżeli chodzi o muzykę akcji, jest potężny, prawie 7-minutowy Adler Tag, który już samą swoją nazwą brzmi mocarnie. Utwór ten doskonale ilustruje wielką powietrzną bitwę, a i na samej płycie naprawdę potrafi zrobić ogromne wrażenie.

W sumie jedyne, co może razić na płycie, to jazzowo brzmiąca piosenka Sail Away. Oczywiście miłośnikom klimatów rodem z zadymionej, starej kawiarenki, powinien się ten kawałek podobać. Dla mnie jednak, zarówno w filmie, jak i na płycie, jest elementem zbędnym. Nie jest to zresztą pierwszy i zapewne nie ostatni raz, kiedy to japoński soundtrack „wzbogacony” zostaje niepotrzebną, moim zdaniem piosenką. W samym filmie przewija się zresztą jeszcze inna piosenka – Konya mo Hoshi ni Dakarete, którą śpiewa Ayaka – na szczęście jednak nie zamieszczono jej na soundtracku.

Naprawdę trudno znaleźć słowa, by móc opisać jak piękna i niezwykła jest muzyka do The Sky Crawlers. Dlatego też zamiast silić się na poetyckie zdania, czy też bawić w profesorskie elaboraty, zwyczajnie polecę ten, jakże niebiański score. Osobiście jest to moja ulubiona praca Kenji Kawaia i chyba w ogóle ulubiony soundtrack do anime, jaki dane mi było słyszeć, a naprawdę słyszałem ich sporo. Nie jest to może najoryginalniejsza i najbardziej pomysłowa ścieżka dźwiękowa w bogatym już dorobku Japończyka, ale najpiękniejszą jest bez wątpienia.

P.S. Chciałbym serdecznie podziękować Łukaszowi Koperskiemu i Tomaszowi Drance, dzięki którym dane mi było odkryć tę niezwykłą muzykę.

P.S. 2 Nie, to nie jest błąd na stronie; te utwory naprawdę tak się nazywają i tak się je oryginalne zapisuje.

Powyższy tekst jest poprawioną i uzupełnioną wersją recenzji zamieszczonej na portalu www.muzykafilmowa.pl

Najnowsze recenzje

Komentarze