Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Wojciech Kilar

Pan Tadeusz

(1999)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.
Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Każdy zna (a jeśli nie, to na pewno pozna) pierwsze cztery wersy Pana Tadeusza, czyli ostatniego zajazdu na Litwie. Historii szlacheckiej z r. 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem Adama Mickiewicza. Dzieło to uznawane jest niejako za opus magnum polskiej literatury romantycznej, jeśli nie całej w ogóle. Czy można się z tym zgodzić, to już inna historia. W 1999 roku adaptację słynnej epopei postanowił zrealizować uznawany za najwybitniejszego polskiego reżysera Andrzej Wajda. Można powiedzieć, trafił swój na swego. Film można wpisać w nurt adaptacji polskich lektur szkolnych (w tym samym roku wyszło przecież Ogniem i mieczem Jerzego Hoffmana. Przekonujące wydają się tu wypowiedzi Wajdy dotyczące realizacji jego idei kina narodowego, do którego powinny (słusznie) zaliczać się adaptacje dzieł naszych romantyków. Główne role w adaptacji Pana Tadeusza zagrali wielcy aktorzy: Michał Żebrowski jako Tadeusz (wtedy zaczynał się boom na niego), Daniel Olbrychski jako Gerwazy, Andrzej Seweryn jako Sędzia, Grażyna Szapołowska jako Telimena czy zmarły przed końcem produkcji Jerzy Bińczycki jako Maciek Dobrzyński. Do nich dołączyła młodziutka Alicja Bachleda-Curuś w roli Zosi. Znani artyści stali także po drugiej stronie kamery, żeby powiedzieć tylko o Pawle Edelmanie (zdjęcia) czy Allanie Starskim (scenografia).

Muzykę skomponował jeden z częstszych (bo trudno powiedzieć, że stały) współpracowników reżysera, Wojciech Kilar. Pan Tadeusz podobnie jak wcześniejsza Ziemia obiecana, wymagał partytury wielko-orkiestrowej, chociaż już nie tak epickiej (dzieło Mickiewicza jest na swój sposób historią dużo bardziej kameralną). Muzyka Kilara jest (słusznie zresztą) romantyczna, bardzo emocjonalna i w pewnym sensie impresjonistyczna. Partyturę wykonała Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod batutą dzisiejszego kierownika warszawskich Filharmoników, Antoniego Wita.

Płytę zaczyna nieco impresjonistyczna Inwokacja. Utwór ten jest bardzo nastrojowy, oparty na dętych drewnianych, harfie i smyczkach, do których potem dołącza róg. Melodia jest prosta i ma niewątpliwą urodę. Trzeba przyznać, że Kilar, jeden z naszych najwybitniejszych kompozytorów muzyki nie tylko filmowej, jest znakomitym orkiestratorem. Słychać to w takich utworach jak właśnie Inwokacja czy Echo. Ten ostatni ilustruje scenę słynnego zadęcia w róg Wojskiego. Godne uwagi są także pełne zabawy Mrówki (świetne partie na fagot i flet). Nie oznacza to, że muzyka Kilara nie jest pozbawiona materiału dramatycznego. Tomasz, karabelę! jest oparty na rytmie poloneza i zapowiada bodaj najbardziej znany dzisiaj utwór polskiej muzyki filmowej (grany na każdej studniówce). Drugim godnym polecenia utworem jest Bitwa, nie pozbawiona dysonansów, oparta na bardzo prostym (i efektywnym) rytmie. Pomimo lekkiej dysharmonii nie można odmówić mu przystępności. I tak dochodzimy do bodaj najważniejszego tematu w Śmierci Soplicy, który potem rozwinie się po Koncercie Jankiela w słynny Polonez. Znakomicie wypada to w filmie; na albumie oba fragmenty zostały przedzielone przepięknym utworem Kochajmy się

Nie można tej partyturze odmówić wielkiej urody melodycznej. Piękny jest temat Świątyni dumania, powtórzony potem w Tadeuszu i Telimenie. Trzeba pamiętać, że Kilar ma na koncie takie dzieła jak Portret damy, które również mogą się poszczycić pięknymi melodiami. Nie inaczej jest w Panu Tadeuszu. Prawie każdy utwór przynosi nowy, piękny materiał (z wyjątkiem dramatycznego Tomasz, karabelę!). I tutaj warto wspomnieć o jednym zarzucie. Muzykolodzy twierdzą, że skomponowana przez Kilara partytura jest – jak na niego – za prosta. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Kompozytor traktuje muzykę filmową jako coś zdecydowanie podrzędnego. Karierę zrobił na muzyce poważnej (utwory takie jak, świetny skądinąd, Krzesany, który oznaczał jego odwrót od awangardy, chociaż trudno powiedzieć, by był tradycyjny), a muzyki filmowej nie bierze zbyt poważnie, nawet jeśli pracował z tak wybitnymi reżyserami jak Krzysztof Zanussi, Andrzej Wajda czy Roman Polański (od Śmierci i dziewczyny do Pianisty).

W ten sposób doszliśmy do najsłynniejszego utworu z Pana Tadeusza. Polonez jest oparty, jak już wspomniałem, na temacie ze Śmierci Jacka Soplicy. Został on zaaranżowany w sposób bardzo tradycyjny, chociaż w tym przypadku konserwatyzm wcale nie przeszkadza. W swoim czasie na studniówkach wyparł on słynne Pożegnanie Ojczyzny Michała Kleofasa Ogińskiego, ale trzeba przyznać, że wiele się oba utwory nie różnią, bo w dość dużym stopniu utwór Kilara został na tym klasyku oparty. Jako ciekawostkę można powiedzieć, że Pożegnanie Ojczyzny zostało najpierw napisane jako utwór fortepianowy, dopiero potem je zorkiestrowano. Moim zdaniem popularność wersji z Pana Tadeusza jest jak najbardziej zasłużona, gdyż utwór ten jest po prostu znakomity.

Ostatnim utworem Kilara na płycie jest Inwokacja, zaczynająca się od środkowej części Poloneza, następnie przechodząc w pierwszy utwór, co stanowi swoistą klamrę. Inwokację deklamuje jeden z cenionych polskich aktorów, Krzysztof Kolberger. Samą płytę zaś kończą dwie wersje piosenki Soplicowo. Wersję wokalną wykonują Grzegorz Turnau i Stanisław Sojka. Cenię obu twórców i muszę przyznać, że piosenka w ich wykonaniu jest znakomita. Wersja instrumentalna zaś jest moim skromnym zdaniem zupełnie niepotrzebna, chociaż wcale nie obniża słuchalności płyty.

Nie ma co dużo mówić, mamy do czynienia z jedną z najwybitniejszych ścieżek w historii polskiej muzyki filmowej. Partyturę tę charakteryzują piękna melodyka, znakomite orkiestracje i bardzo dobre wykonanie (brawa dla Antoniego Wita i orkiestry). Wojciech Kilar od niechcenia robi ścieżkę lepszą niż wielu zainspirowanych hollywoodzkich kompozytorów razem wziętych. Zgodnie z przysłowiem cudze chwalicie, swego nie znacie niniejszym wysyłam wszystkich nie znających tej muzyki do sklepów. Arcydzieło!

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,

A com widział i słyszał, w księgi umieściłem.

Najnowsze recenzje

Komentarze