Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Harry Gregson-Williams

Mulan (2020)

(2020)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 20-09-2020 r.

Historia Hua Mulan to jedna z chińskich legend, którą Disney zainteresował się już w 1999 roku, kiedy na jej podstawie wyprodukowano jeden z ostatnich, przynajmniej do pewnego czasu, musicalowych filmów animowanych tej wytwórni. Kiedy zaczęto rozważać tak zwane aktorskie wersje klasyków (tak zwane, bo trudno w ten sposób przecież nazwać remake Króla lwa), Mulan stała się jednym z filmów do „powtórzenia”. Początkowo szukano reżysera azjatyckiego, a nawet z dwoma (Angiem Lee i Jiangiem Wenem) rozmawiano. W końcu wybrano reżyserkę Niki Caro, która zaangażowała do filmu operatorkę Mandy Walker, dla której był to pierwszy w karierze film epicki. Do głównych ról zatrudniono aktorów wyłącznie chińskich bądź chińskiego pochodzenia, tytułową Mulan zagrała 33-letnia Yifei Liu, poza tym pojawiają się bardziej znane nazwiska, takie jak Donnie Yen, Tzi Ma, Jet Li czy Gong Li. W krótkiej rólce pod koniec filmu pojawia się nawet Ming-Na Wen, oryginalny głos animowanej Mulan. W filmie nie ma natomiast smoka Mushu (w tej roli w angielskiej wersji wystąpił Eddie Murphy). Nie obyło się jednak bez kontrowersji i pojawił się szeroko zakrojony bojkot. Pierwszą kontrowersję wywołała sama Liu, która wsparła otwarcie rząd chiński (ściśle, działania policji) w ostatnich zamieszkach w Hong Kongu, podobnie zresztą jak Donnie Yen. Niektórzy wzywają do zignorowania filmu, ponieważ w ekipie technicznej i artystycznej filmu nie było Chińczyków, tylko biali. Okazało się też, że Chińczycy nie są zachwyceni błędami historycznymi (np. zastosowaną taktyką), a film kręcono (i podziękowano władzom!) w regionie znanym z brutalnych etnicznych represji. Szkoda, że polityka, nawet jeśli niektóre argumenty nie są bez racji, przysłoniła całkiem porządnie zrealizowany, a nawet dość staroświecki film. Swoje zrobiła też pandemia – w USA film pojawił się jako dodatkowy (aż 30 dolarów!) zakup w ramach platformy Disney+, a w Europie w kinach.

O ile zwykle do tych „aktorskich przeróbek” wracali oryginalni kompozytorzy (Alan Menken w Pięknej i bestii oraz Alladynie czy Hans Zimmer w Królu lwie, wyjątkiem był John Debney w Księdze dżungli, choć oryginalne piosenki zostały też wykorzystane), to w przypadku Mulan było to niestety niemożliwe – Jerry Goldsmith nie żyje już od ponad piętnastu lat. Reżyserka Niki Caro postawiła więc na twórcę, z którym już współpracowała przy Azylu (The Zookeeper’s Wife), Harry’ego Gregsona-Williamsa. Dla kompozytora nie był to też pierwszy film dla wytwórni Disneya, z którą czasem współpracował jako jeden z kompozytorów cenionych przez Jerry’ego Bruckheimera. W nowej wersji filmu wzięła też udział Christina Aguilera, która zaśpiewała popową wersję piosenki Reflection (polską wersję, Lustro, śpiewała Edyta Górniak). Oprócz nowej wersji znanego utworu, wykonała skomponowaną między innymi przez Gregsona-Williamsa Loyal, Brave, True (polską wersję zaśpiewała Zuza Jabłońska). Za wydanie albumu odpowiada Walt Disney Records.

Album rozpoczyna Ancestors. Od początku Anglik wprowadza elementy muzyki chińskiej, choć nie wymagano od niego stuprocentowego trzymania się etnicznej stylizacji. W ten sposób otrzymujemy swoisty mariaż muzyki źródłowej z zachodnim myśleniem i orkiestracjami. Może to słusznie przypominać wcześniejszą epikę Harry’ego Gregsona-Williamsa, która co prawda z reguły osadzona była na Bliskim Wschodzie (Królestwo Niebieskie, Książę Persji). Następny utwór wprowadza nowy temat, przypisany samej Hua Mulan, tytułowej bohaterce filmu. Jest dość prosty, ale bardzo ładny. Kolejny z początkowych utworów przedstawia wykonywany przez chińskie skrzypce erhu moty w Wiedźmy, zamierzenie podobny do motywu bohaterki, oraz melodię poświęconą Rouran, złoczyńcom filmu. Temat postaci granej przez Gong Li zostaje rozwinięty w The Witch, gdzie kompozytor wprowadza dodatkową, charakteryzującą ją elektronikę, pozwalające kojarzyć analogiczne brzmienia ze sferą duchowości i magii.

Bez trudu można zidentyfikować, które ścieżki kompozytora najbardziej ukształtowały brzmienie Mulan. Choć wywodzi się ze studia Hansa Zimmera, a nawet osobiście był przez chwilę jego asystentem, Harry Gregson-Williams wykształcił własny rozpoznawalny styl, który ma dwie strony: jedna to elektroniczne ścieżki akcji, choćby tworzone dla nieżyjącego już Tony’ego Scotta, a druga to ścieżki akcji na pełną orkiestrę, często zawierające też chór. Zaliczyć do nich można nie tylko wspomniane już Królestwo niebieskie czy Księcia Persji, lecz także, a nawet przede wszystkim dwie części Opowieści z Narnii. Na albumie pierwszą pełną realizacją tego stylu (mimo wcześniejszych utworów takich jak The Desert Garrison) jest Mulan Rides into Battle. Jeśli ktoś uważa, że fragment ten nie wytrzymuje porównań z ilustracją analogicznej sceny w oryginalnej animacji, to jest to prawda, ale dziś mało kto wytrzymałby porównanie z Jerrym Goldsmithem, zwłaszcza, jeśli podobnie jak piszący te słowa, uważa się Mulan za jego ostatnie arcydzieło. W kontekście jednak wcześniejszej twórczości Anglika można powiedzieć przede wszystkim, że jeszcze zwiększył on rolę orkiestry. To zwiększenie słychać zwłaszcza w partiach dętych blaszanych. Niektóre partie trąbki przypominają nawet Zimmerowską bitwę z Gladiatora. Nie można jednak też powiedzieć, że ścieżka jest pozbawiona elektroniki. Po prostu pełni ona nieco mniejszą rolę niż we wcześniejszej epice kompozytora.

Bardzo łatwo można też namierzyć źródła niektórych etnicznych fragmentów. Film oparty jest przynajmniej częściowo na jednej z ważniejszych koncepcji duchowości dalekowschodniej, a jest nią qi, energia życiowa. Jeśli komuś po obejrzeniu filmu qi przypomina Moc w świecie Gwiezdnych wojen (choć raczej tę sprzed teorii midichlorianów), to ma słuszność. Ma to o tyle uzasadnienie, że faktycznie koncepcja ta nie była bez wpływu na George’a Lucasa, który całą otoczkę duchową stworzonego przez siebie uniwersum w dużej mierze oparł na Dalekim Wschodzie. Moc przypomina więc do pewnego stopnia qi, a mistrz Yoda odzwierciedla klasycznego mistrza Zen. W muzyce do nowej wersji Mulan, chcąc oddać tę eteryczną, duchową stronę opowieści, Gregson-Williams odwołał się do swych wcześniejszych wycieczek w świat chiński. Po pierwsze były to spokojniejsze fragmenty Zabójczego układu Antoine’a Fuquy, próby odtworzenia stylu Johna Woo (skądinąd z jego wydatną pomocą) i niektórych wczesnych fragmentów Zawodu: szpiega Tony’ego Scotta (zwłaszcza ”…he’s been arrested for espionage”). Od strony nieco bardziej przygodowo-komediowej, najlepiej poza filmem wypada Training the Men. Tutaj kompozytor musiał zmierzyć się z jedną z najlepszych piosenek Matthew Wildera, czyli I’ll Make a Man Out of You. Wyszło mu to całkiem nieźle i ekscytująco. Podobnie jest z Mulan and Honghui Fight, gdzie Anglik jeszcze bardziej postawił na tradycyjne brzmienia.

Ciekawą stroną ścieżki są nawiązania do oryginalnych piosenek z animacji. O ile do Jerry’ego Goldsmitha Gregson-Williams nie nawiązuje, to na prośbę reżyser i producentów parokrotnie zacytował fragmenty dwóch piosenek. Honor to Us All rozpoczyna się od tej, od której bierze tytuł. W filmie animowanym piosenka ta wprowadzała postać Mulan w drodze do swatki. Drugą z nich, ważniejszą w kontekście przesłania filmu, jest słynne Reflection, które pojawia w Four Ounces Can Move a Thousand Pounds, Mulan Rides into Battle oraz Fight for the Kingdom.

Finałowa sekwencja pozwala kompozytorowi się popisać, a zaczyna się ona od inspirującego ”I Believe Hua Mulan”, gdzie, nomen omen, do głosu dochodzi mocniej chór, jeden z najsilniejszych punktów stylu Anglika. Choć nie jest słyszany zbyt często, można szybko zauważyć, że Gregson-Williams (sam były wokalista) wykorzystuje chór częściej niż Goldsmith, który użył go tylko w finale filmu. Ostatnie utwory to już triumfalny, emocjonalny finał, od patetycznej aranżacji Reflection na końcu Fight for the Kingdom, przez epickie Mulan & the Emperor, po bardziej kameralne Return to the Village i The Fourth Virtue – Extended, które kończą ścieżkę Harry’ego Gregsona-Williamsa w satysfakcjonujący sposób.

Na koniec albumu zostały jeszcze wspominane piosenki. Są to wspominane już Loyal Brave True w wersji angielskiej (Christina Aguilera) i w językach narodowych (w polskiej Zuza Jabłońska) oraz nowe wersje Reflection, śpiewanej ponownie przez Aguilerę oraz w języku mandaryńskim (grająca tytułową rolę Yifei Liu).

Harry Gregson-Williams wrócił do epiki po przerwie, ale trzeba powiedzieć, że muzyka do Mulan brzmi, jakby nigdy z niej nie rezygnował. Ostatnio sam wybierał bądź wybierano go do filmów cokolwiek bardziej kameralnych, czasem nawet do pewnego stopnia niezależnych. Powrót wyszedł mu całkiem nieźle, zwłaszcza w kontekście filmowym. Klarowna i najczęściej ładna tematyka, bardzo dobre połączenie z dalekowschodnimi brzmieniami oferują więcej niż może się wydawać z niestety nieco zbyt długiego albumu. Nie jest to ścieżka Jerry’ego Goldsmitha, ale pamiętać trzeba, że inny jest też film. Porównania wyjdą oczywiście na niekorzyść Anglika, ale też nie wydają się do końca sprawiedliwe. Może i „kiedyś to było”, ale dziś, ponad dwadzieścia lat później Harry Gregson-Williams po prostu zrobił swoje i to w dobrym stylu.

Najnowsze recenzje

Komentarze