Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Patrick Doyle

Last Legion, the (Ostatni Legion)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 16-09-2007 r.

Plaga zanikających umiejętności pisania monumentalnej muzyki na orkiestrę, a także śmierć wybitnych przedstawicieli gatunku (Goldsmith, Bernestein, Kamen, Poledouris), sprawiły że producenci filmów epickich, albo sięgają po klony Zimmera, albo szukają twórców, na co dzień związanych z innymi gatunkami niż kino monumentalnej przygody. Po angażu do Harry Pottera Patrick Doyle dobitnie udowodnił wszystkim, że jego muzyka nadaje się nie tylko do dramatów i subtelnego kina historycznego, lecz także, a może przede wszystkim, do kina gatunku epic-fanstasy.

Nic więc dziwnego, że kompozytor znany z perfekcyjnego operowania muzyką rozpisaną na wielką orkiestrę, zatrudniony został, aby stworzyć oprawę dźwiękową najpierw do „Eragona”, a ostatnio do, powstałego na bazie książki Valerio Manfrediego, filmu „Ostatni Legion”. Wyreżyserowany przez Douga Leflera obraz to jedna wielką bajka, która stara się połączyć barwną historię kresu cesarstwa rzymskiego, z mitami arturiańskimi. Wychodzi niestety żałośnie. To co było do zaakceptowania w książce, w filmie nabiera groteskowego wymiaru bliższego „Xenie wojowniczej księżniczce” niźli wysokobudżetowemu filmowi rodem z Hollywood. Zapewne byłoby już zupełnie tragicznie gdyby nie uroda Aishwaryi Rai, hinduskiej aktorki odtwarzającej waleczną piękność która co chwila jednym kopniakiem kładzie na łopatki sześciu rosłych barbarzyńców.

Paradoksalnie nie pierwszy już raz bzdurny i kiczowaty film otrzymał całkiem ciekawą i jak na współczesne czasy reprezentującą niezły poziom artystyczny oprawę dźwiękową, score świetnie wykonany, wypełniony w całości żywym orkiestrowym graniem, w nieco niemodnym stylu.

Już pierwsze dwa utwory demonstrują nam, z jakim typem muzyki mamy do czynienia. Mocny temat, nobliwy patos, chór i doskonałe wykonanie jak zawsze wspaniałej London Symphony Orchestra uskrzydlają obraz i nadają epickiego wyrazu. Ale to nie wszystko, co do zaoferowania ma ta płyta. Odnajdziemy tu bowiem i muzyczną humoreskę towarzyszącą ucieczce bohaterów z twierdzy na wyspie Capri Escape from Capri, i skrzypcowy romansik Sword Play Romance, i wreszcie, łączące wzorce zaczerpnięte z twórczości Jerry Goldsmitha i Michaela Kamena, utwory akcji takie jak Goth Seize Rome, The Battle of Hadrian’s Wall czy Death of Vortgyn.

O ile na płycie słucha się tego całkiem przyjemnie – choć drażnić może nieco kliszowe podejście do action score, oraz zbyt wiele oklepanych tricków (ile razy już uświadczyliśmy tak pracujące dęciaki), o tyle w filmie partytura nieco rozczarowuje. Drażni przede wszystkim wciąż słyszalny główny temat (nie wiem, ale miałem wrażenie, że całość składa się tylko z jednego utworu, podczas gdy reszta tak ciekawa na płycie, zupełnie w obrazie się zagubiła). Wprawdzie ilustracyjne wszystko funkcjonuje poprawnie, Doyle nie robi jakichś wielkich kiksów na miarę chociażby Zimmera (któremu jak wszyscy wiemy zdarzają się czasem spektakularne wpadki z dobraniem odpowiedniego podkładu), ogólnie jednak poza kilkoma zaiste świetnymi momentami (wspaniały początek) reszta jakoś w fotel nie wbija. Do tego dochodzą tradycyjne już we współczesnej muzyce filmowej problemy z oryginalnością, które (o Jerry dlaczego Cię tutaj tak dużo), jednak generalnie są stosunkowo niewielkie, oczywiście jeśli do porównania weźmiemy byle jaki produkt z grupy Remonte Control.

Muzyka do „Ostatniego Legionu” to, mimo kiepskiego filmu jakiemu towarzyszy, silna pozycja, z pewnością warta przesłuchania. Co więcej partytura ta, na tle obecnie panującej posuchy dobrych scorów jest na pewno płytą ciekawą, co nie zmienia faktu, że do najlepszych wiele jej brakuje.

Najnowsze recenzje

Komentarze