Kenji Kawai

Jigoku No Banken: Akai Megane (The Red Spectacles)

(1987/2007)
Jigoku No Banken: Akai Megane (The Red Spectacles) - okładka
Dominik Chomiczewski | 17-11-2019 r.

Jin Roh: The Wolf Brigade zaliczane jest do najlepszych anime z lat 90. ubiegłego wieku. Choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, to film Hiroyukiego Okiury jest częścią wielkiego uniwersum stworzonego przez Mamoru Oshiego jeszcze w latach 80. W jego skład wchodzą filmy, seriale telewizyjne, mangi, a także… audycje radiowe. To zresztą od tych ostatnich zaczęła się historia tej franczyzy. Słuchowisko While Waiting for the Red Spectacles, opowiadające o zbrojnej policji, której zadaniem jest wymierzanie sprawiedliwości, miało swoją premierę w 1987 roku. Jeszcze w tym samym roku Mamoru Oshii nakręcił The Red Spectacles. Był to pierwszy film z trylogii. Drugą część, Stray Dogs, powstała 4 lata później. Tryptyk wieńczy wspomniane Jin Roh, jedyna animowana część serii.

Akcja The Red Spectacles toczy się pod koniec XX wieku, a zatem dobre kilkadziesiąt lat po wydarzeniach znanych z Jin Roh. Mamy tu zatem casus Trylogii Jerzego Hoffmana – ostatnia chronologicznie historia została nakręcona na samym początku, podobnież także i tutaj poszczególne obrazy nie są ze sobą bezpośrednio połączone fabularnie. Od razu należy nadmienić, że dzieło Oshiiego jest całkowicie odmienne od późniejszego anime. Czasem doprawdy trudno uwierzyć, że obydwie produkcje powstały w obrębie tego samego uniwersum. The Red Spectacles to niskobudżetowe kino klasy B. Czy udane? Historia byłego członka „wilczej brygady”, który po latach wraca do rodzinnego miasta, aby odnaleźć swoich dawnych przyjaciół, jest bardzo zagmatwana i cudaczna. Niektóre wątki są zupełnie niezrozumiałe. Ambiwalentne odczucia wzbudza styl obrazu. To mieszanka orwellowskiego science-fiction, dziwacznej komedii i filmu filozoficznego. The Red Spectacles nadrabia za to niezłymi zdjęciami (większość zrealizowana w sepii). W ten osobliwy i zróżnicowany charakter dzieła Oshiiego wpasowuje się ścieżka dźwiękowa.

The Red Spectacles to pierwszy wspólny projekt Mamoru Oshiiego i Kenjiego Kawai’a (w tym samym czasie japoński kompozytor napisał również muzykę do rzeczonego w pierwszym akapicie słuchowiska While Waiting for the Red Spectacles). Co znamienne, dla obydwu panów był to pierwszy aktorski film pełnometrażowy w dorobku.

Temat główny należy z pewnością do najciekawszych utworów wczesnego etapu kariery Kawai’a. Z początku słyszymy energetyczne ostinato fortepianu oraz latynoskie rytmy (które przewijają się także w kilku innych ścieżkach), po czym Japończyk wprowadza przebojową melodię samplowanego chóru. Czuć w tym nutkę nonszalancji i pastiszu. Trudno powiedzieć, dlaczego do omawianej ścieżki dźwiękowej Kawai postanowił włączyć akurat elementy latynoskie, niemniej takowy ruch z pewnością pogłębia wrażenie awangardowości filmu Oshiiego. Partie chóru z tematu głównego, zarówno od strony melodycznej, jak i aranżacyjnej, zapowiadają wiele późniejszych motywów Japończyka.

Jako że akcja toczy się w dystopijnym świecie, to Kawai sięga też po dość oczywiste środki wyrazu, a mianowicie mroczne i chłodne syntezatory, które notabene w kolejnych latach staną się jego znakiem rozpoznawczym. Wśród tego typu utworów należy wyróżnić zwłaszcza klimatyczne City of Strangers, najlepiej funkcjonujący fragment podczas seansu. Oparty jest na mistycznym i przeszywającym ostinato, które zdaje się czerpać z twórczości Johna Carpentera i Mike’a Oldfielda.

Oshii porusza się także po gruncie filozoficznym i metafizycznym (zresztą, w mocno pokrętny sposób), co również znalazło swoje odzwierciedlenie w ścieżce dźwiękowej. Kawai napisał kilka nostalgicznych tematów z fortepianem w roli głównej i asystą smyczków lub syntezatorów. Melodie te może nie grzeszą nowatorstwem, aczkolwiek potrafią poruszyć i stanowią ciekawy rys przyszłych dokonań Japończyka na polu muzyki lirycznej.

Gdybym w tym miejscu zakończył omawianie tej muzyki, to też znaczyłoby, że otrzymaliśmy ciekawy i spójny soundtrack. Niestety ścieżkę dźwiękową z The Red Spectacles uzupełnia jeszcze jedna płaszczyzna. Film Oshiiego w zupełnie niezrozumiały sposób i niekiedy kompletnie bez przyczyny wkracza na grunt komedii, do tego bardzo udziwnionej. Odnosi się wrażenie, że twórcy Ghost in the Shell nie przyświecało skrupulatne budowanie aury futurystycznego noir, lecz stworzenie dzieła najbardziej jak to możliwe awangardowego, nawet kosztem utraty spójności i sensu. Muzyka Kawai’a dostosowuje się do tych wątpliwych wymagań. Takowych utworów (i scen zarazem) jest kilka. Japończyk wykorzystuje głównie lekkie, żartobliwe i niekiedy energetyczne melodie, gwarantujące w sumie całkiem sporo zabawy. Pojawiają się tutaj new-age, rock, latynizmy, a także oldschoolowa elektronika. Wśród najbardziej kontrowersyjnych audiowizualnie scen komediowych należy moment, gdy jeden z bandytów ni stąd ni zowąd zaczyna tańczyć mambo, a także sekwencja z prężącym się w toalecie z przyczyn gastrycznych głównym bohaterem w akompaniamencie skocznej i energicznej melodii na smyczki, saksofon i perkusję (utwór nosi nazwę… Biegunka). Doprawdy trudno jest się obiektywnie ustosunkować do tych kompozycji. Z jeden strony uwydatniają bezkompromisowość filmu Oshiiego, z drugiej strony tylko potęgują jego stylistyczny kogel-mogel.

Score z The Red Spectacles należy postrzegać przede wszystkim w kontekście dzieła eksperymentalnego. To muzyka, która spolaryzuje wielu odbiorców – jednych zaciekawi swoją surrealistyczną aurą, innych z tego samego powodu może zniechęcić i odstraszyć. Nie należy przy tym zapominać, że była to pierwsza ważna praca w dorobku Kawai’a, dlatego choćby z tego względu zajmuje w jego dyskografii szczególne miejsce.

Inne recenzje z serii:

  • Jin Roh: The Wolf Brigade
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze

    Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.