Detektyw Benoit Blanc powraca ze swoim specyficznym akcentem, aby rozwikłać zagadkę, w kolejnym kryminale Riana Johnsona. Powraca też Nathan Johnson w roli kompozytora. I podobnie jak jego kuzyn i on lubi bawić się formą, tyle że w tym przypadku muzyczną.
Niespodziewany sukces komercyjny i krytyczny Knives Out! (Na noże) udowodnił, że widzowie dalej są spragnieni historii detektywistycznych i zgadywania kto jest mordercą. Dlatego nie powinno dziwić, że Netflix szybko zaproponował Rianowi Johnsonowi stworzenie kolejnych filmów z detektywem Benoit Blancem. Zresztą polskie tłumaczenie Glass Onion: Film z serii „Na noże” (na poważnie, tak brzmi polski tytuł) dobitnie sugeruje, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko kontynuacją. Sam Rian Johnson był przeciwny wspominania Knives Out! w tytule, gdyż historia nie ma nic wspólnego z poprzednim filmem, z obsady którego powraca tylko Daniel Craig jako wspominany detektyw Benoit Blanc. Tym razem udaje się on do Grecji, na prywatną wyspę ekscentrycznego miliardera, gdzie musi rozwikłać zagadkę morderstwa i wytypować sprawcę. Dla większości widzów, a już w szczególności miłośników kryminałów, cała zagadka nie powinna być zbyt trudna do rozwiązania. Podobnie jak przy poprzedniej części i większości swojej filmografii, Rian Johnson znowu bardziej jest zainteresowany dekonstrukcją, zabawą gatunkiem, w tym wypadku kryminałem detektywistycznym, niż opowiedzeniem historii. Pod względem intrygi, czy interesujących postaci Glass Onion wypada gorzej od Knives Out!, które nawet jak na standardy Riana Johnsona było bardziej wyrafinowane. Tutaj mamy zdecydowanie więcej popisywania się twórców, które wpływa akurat dobrze na oprawę muzyczną.