Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Nathan Johnson

Glass Onion: A Knives Out Mystery (Glass Onion: Film z serii „Na noże”)

(2022)
3,3
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 10-05-2023 r.

Detektyw Benoit Blanc powraca ze swoim specyficznym akcentem, aby rozwikłać zagadkę, w kolejnym kryminale Riana Johnsona. Powraca też Nathan Johnson w roli kompozytora. I podobnie jak jego kuzyn i on lubi bawić się formą, tyle że w tym przypadku muzyczną.

Niespodziewany sukces komercyjny i krytyczny Knives Out! (Na noże) udowodnił, że widzowie dalej są spragnieni historii detektywistycznych i zgadywania kto jest mordercą. Dlatego nie powinno dziwić, że Netflix szybko zaproponował Rianowi Johnsonowi stworzenie kolejnych filmów z detektywem Benoit Blancem. Zresztą polskie tłumaczenie Glass Onion: Film z serii „Na noże” (na poważnie, tak brzmi polski tytuł) dobitnie sugeruje, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko kontynuacją. Sam Rian Johnson był przeciwny wspominania Knives Out! w tytule, gdyż historia nie ma nic wspólnego z poprzednim filmem, z obsady którego powraca tylko Daniel Craig jako wspominany detektyw Benoit Blanc. Tym razem udaje się on do Grecji, na prywatną wyspę ekscentrycznego miliardera, gdzie musi rozwikłać zagadkę morderstwa i wytypować sprawcę. Dla większości widzów, a już w szczególności miłośników kryminałów, cała zagadka nie powinna być zbyt trudna do rozwiązania. Podobnie jak przy poprzedniej części i większości swojej filmografii, Rian Johnson znowu bardziej jest zainteresowany dekonstrukcją, zabawą gatunkiem, w tym wypadku kryminałem detektywistycznym, niż opowiedzeniem historii. Pod względem intrygi, czy interesujących postaci Glass Onion wypada gorzej od Knives Out!, które nawet jak na standardy Riana Johnsona było bardziej wyrafinowane. Tutaj mamy zdecydowanie więcej popisywania się twórców, które wpływa akurat dobrze na oprawę muzyczną.

Przy Knives Out! ścieżka dźwiękowa Nathana Johnsona nie odgrywała większej roli, o czym zresztą napisał mój kolega redakcyjny Tomasz Goska w swojej recenzji. Dlatego już w trakcie seansu Glass Onion możemy zostać pozytywnie zaskoczeni oddziaływaniem muzyki w obrazie. Jest ona bardziej wyrazista, stylowa i przede wszystkim słyszymy jej obecność. Ale jest przy tym też inna, bogatsza w brzmieniu i bardziej inspirowana klasycznymi ścieżkami dźwiękowymi. Dlatego także w przypadku muzyki nie ma co się sugerować polskim tytułem, gdyż ma na bardzo mało wspólnego z Knives Out! Zresztą sam Nathan Johnson w wywiadach udzielonych Deadline, Screen Rant i Hollywood Reporter zaznacza, że wraz Rianem Johnsonem chcieli obrać tutaj zupełnie nowe muzyczne podejście i za główną inspirację obrali sobie klasyczną ścieżkę dźwiękową Nina Roty do Śmierci na Nilu (Death on the Nile) z 1978 roku. Szczególnie wyraziście prezentuje się główny motyw, gdzie nie tylko wyraźnie daje o sobie znać 70-osobowa orkiestra, ale też przyjemny, dystyngowany dźwięk klawesynu. Wykorzystanie tego instrumentu jest bardzo ciekawym i efektownym zabiegiem. Nie tylko dodaje on całej muzyce wspomnianej elegancji, szyku i stylu, ale również sprawia, że brzmi ona bardziej klasycznie. Jednak przede wszystkim nadaje on tej ścieżce wyrazistość i pewną osobowość. Wszystkie wejścia klawesynu, czy głównego motywu wypadają bardzo dobrze i efektownie w obrazie, szczególnie w połączeniu z ekspresyjnymi popisami aktorskimi, szybkim montażem i sycącymi oczy obrazami.

Nathan Johnson skomponował też kilka pomniejszych tematów, w tym jeden fortepianowy, przypisany jednej z bohaterek. Jako, że w całej intrydze pojawiają się wątki przywłaszczania cudzych pomysłów, tak też i ten temat nie raz zmienia swojego właściciela. Jest to bez wątpienia ciekawy koncept, czy też muzyczna sztuczka. Tylko, że brzmi ona zdecydowanie bardziej intrygująco na papierze i w teorii niż w samym filmie, gdzie ów temat trochę ginie. Ogólnie sporo tu muzyki ilustracyjnej, której obecność nie raz w obrazie, ale też szczególnie się nie wyróżnia, ani nie zapada w pamięci. Sam score traci też w oderwaniu od filmu. Na trwającym ponad godzinę albumie, muzyka ta może nie tyle co męczyć, co bardziej zlewać się w jedną całość. Nie znajdziemy tu też piosenki Glass Onion The Beatles – tak tylko zawczasu chcę ostrzec potencjalnych miłośników tej legendarnej kapeli, którzy zachęceni tytułem sięgną po ten soundtrack.

Oprawę dźwiękową do Glass Onion bez wątpienia wyróżnia temat przewodni i instrumentarium. Na pewno w porównaniu z Knives Out! mamy progres i to zarówno na albumie jak i w filmie. Tak jak film jest zabawą w Agathę Christie (bardziej i mniej udaną), tak w pewnym sensie muzyka jest bawieniem się w Nino Rotę i innych klasycznych kompozytorów. A wiadomo. że jak już się inspirować to dziełami najlepszych mistrzów. Są to więc niewinne muzyczne igraszki, które mogą sprawdzić się jako rozrywka. Tylko tak jak to z imprezowaniem często bywa, tak i w wypadku przesłuchania tego soundtracku, następnego dnia mogą pojawić się luki w pamięci.

Inna recenzja z serii:

Knives Out! (Na noże)

Najnowsze recenzje

Komentarze