Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kenji Kawai

Ghost in the Shell 2: Innocence (Duch w pancerzu 2: Niewinność)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 19-10-2016 r.

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że powstały w 1995 roku Ghost in the Shell Mamoru Oshiiego to jeden z najważniejszych filmów anime w historii kinematografii. Obraz, bazujący na ostatnich tomach mangi Masamune Shirowa, szybko obrósł kultem wśród fanów, stając się jednocześnie czołowym przedstawicielem gatunku cyberpunk. Spora w tym zasługa min. kapitalnie przedstawionego futurystycznego świata, niebanalności fabuły oraz filozoficznej wymowy, które czyniły tę produkcję szalenie ambitnym przedsięwzięciem. Na fali popularności filmu oraz mangi, wkrótce zrealizowano min. grę komputerową osadzoną w tym uniwersum. Mało tego, w 2002 roku ukazał się 52-odcinkowy serial Ghost in the Shell: Stand Alone Complex, który choć odcinał się od obrazu Oshiiego, to również zebrał świetne recenzje wśród widowni i krytyki. W tym samym czasie japoński reżyser już pracował nad sequelem dzieła swojego życia. Dwa lata później Ghost in the Shell 2: Innocence, w Polsce znany także pod tytułem Duch w Pancerzu 2: Niewinność, doczekał się premiery na Festiwalu Filmowym w Cannes.

Oshii w swoim filmie wraca do dwójki postaci z pierwszej części Ghost in the Shell: Batou (policjanta-cyborga) i Togusy (detektyw), członków elitarnej sekcji 9. Tym razem mają oni za zadanie przeprowadzić śledztwo w sprawie morderstw dokonanych przez pewnego gynoida. Ten wątek schodzi jednak wkrótce na dalszy plan. Obraz Japończyka to w sporej mierze ubrane w przepiękne wizualizacje filozoficzne rozważania, czerpiące min. z rozmaitych religii. Tym razem jednak Oshiiemu nie udało się stworzyć tak świetnej produkcji, aczkolwiek wciąż jest to porcja bardzo dobrego i wartościowego kina.

Gdy mówimy o aspektach pierwszego filmowego Ghost in the Shell, które przyczyniły się do osiągnięcia globalnego sukcesu, to nie możemy zapominać o ścieżce dźwiękowej. Jej autorem był stały współpracownik Oshiego, Kenji Kawai. Owa ścieżka dźwiękowa, uznawana za jego opus magnum, okazała się wprost genialnym połączeniem etnicznych chórów, ambientowej elektroniki oraz perkusjonaliów. Obydwaj artyści słusznie doszli zatem do wniosku, że sequel opowieści o Batou i Togusie potrzebuje podobnej muzyki. Czy zatem Innocence to tylko powtórka z rozrywki? Na szczęście nie, choć tym razem o arcydziele nie może być mowy.

Na oficjalnym soundtracku ponownie usłyszymy chór śpiewaczek min’yo (terminem tym określa się specyficzny gatunek japońskiej muzyki ludowej), który pojawił się wcześniej w Making a Cyborg, kultowego już utworu z pierwszej części. Tym razem jednak Kawai pisze dla tego zespołu nową, choć utrzymaną w podobnym stylu, melodię. Ponadto Japończyk zwiększa aparat wykonawczy do 75 wokalistek, co też miało nastręczyć sporych problemów podczas rejestracji muzyki (sesja min’yo trwała 14 godzin). Jakkolwiek za pomocą tego zabiegu charakterystyczny chór nabrał jeszcze więcej siły. Sprawdza się to zwłaszcza w ścieżkach, w których Kawai znacząco podkręca tempo (dorzucając intensywne bębny). W ten sposób Japończyk tworzy za ich pomocą bombastyczne i monumentalne stylizacje, jak chociażby wThe Ballade of Puppets: The Ghost Awaits in the World Beyond, zdecydowanie najbardziej efektownej ścieżce na płycie. Zresztą ta sama koncepcja sprawdziła się równie dobrze, jeśli nie jeszcze lepiej, w następnym projekcie Oshiiego i Kawai’a, rok późniejszej krótkometrażówce Mezame no Hakubune. Na omawianym soundtracku nie zabrakło również ambientowych i darkambientowych tekstur (Type 2052 „Hadaly), aczkolwiek jest ich dużo mniej, niż w pierwszym filmie. Małym zgrzytem natomiast może się wydać chaotyczna, siermiężna muzyka akcji z Attack the Wakabayashi, prawdę mówiąc niezbyt pasująca do świata Ghost in the Shell.

Najbardziej wyrazisty, nowy temat skomponowany do Innocence, znajdziemy jednak dopiero w drugiej połowie albumu, a konkretnie w dwóch ścieżkach zatytułowanych Doll House. Jest to bardzo charakterystyczna, psychodeliczna, pseudo-kołysankowa melodia, zaaranżowana na pozytywkę oraz dodatkowe instrumentarium. Kompozycja ta powstała zresztą za sugestią Oshiiego. Ta sama geneza dotyczy również piosenki River of Crystals, która jest miłym, jazzującym urozmaiceniem. Jak zatem widać, na soundtracku z drugiej części znajdziemy zarówno utwory chóralne, ambientowe, jak i jazzowe. Tak też sprawia on wrażenie bardziej eklektycznego w porównaniu z jego dziewięć lat starszym bratem. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z lepszym słuchowiskiem. Brakuje tu bowiem kapitalnego klimatu „jedynki”. Omawiany krążek wydaje się też nieco mniej świeży, w porównaniu do absolutnie nowatorskiej i oryginalnej ścieżki dźwiękowej z pierwszej części Ghost in the Shell.

Aspektem, w którym Innocence bez dwóch zdań góruje nad swoim poprzednikiem, jest piosenka końcowa. Na sam koniec soundtracku z pierwszej części ekranizacji mangi Shirowa, trafił bowiem irytujący, zupełnie nie pasujący do muzycznej wizji Kawai’a, pop-rockowy song See You Everyday. Tym razem album zamyka, ponownie za sugestią Oshiiego, utwór Follow Me, wykonywany po angielsku przez Japonkę Kimiko Itoh. Należy nadmienić, że jest to reinterpretacja tak samo zatytułowanej piosenki Demis Roussosa z 1982 roku, której linia melodyczna bazowała na drugiej części słynnej kompozycji Concierto de Aranjue (1939) autorstwa Joachima Rodrigo. Kawai sam zatroszczył o nową wersję utworu Greka. Postawił przede wszystkim na nastrojowy głos Itoh, eteryczną elektronikę i perkusjonalia. Tym samym odświeżone Follow me nie tylko gwarantuje przyjemne doznania słuchowe, ale również sprawnie wpisuje się w specyfikę muzycznego świata stworzonego na potrzeby dylogii Oshiiego.

Największą siłą tego score wciąż jednak pozostają chóralne utwory, punktujące niezwykłą ekspresją, unikalnym brzmieniem oraz tą trudną do bliższego sprecyzowania mistycznością. Tak też musimy pamiętać, że soundtrack z Innocence sporo zawdzięcza swojemu kultowemu poprzednikowi. Na szczęście Kawai nie poszedł na łatwiznę, dodając kilka ciekawych pomysłów (min. dobrze dobrane piosenki oraz motyw na pozytywkę), a także tuningując elementy, dzięki którym soundtrack z Ghost in the Shell odniósł wielki sukces. Ponadto album wydaje się być znacznie bardziej różnorodny i przystępny dla odbiorców, którzy niekoniecznie lubują się w dość hermetycznej i ambientowej ścieżce dźwiękowej z „jedynki”. Z drugiej strony score z pierwszej części Ghost in the Shell to przede wszystkim niesamowity klimat, znakomite elektroniczne tekstury oraz niezwykła świeżość wprost bijąca od tej muzyki. Niestety tutaj tego zabrakło. Jakkolwiek japoński kompozytor nie ma się czego wstydzić. Innocence to wciąż bardzo ciekawa pozycja i godny kontynuator serii.

Inne recenzje z serii:

  • Ghost in the Shell
  • Ghost in the Shell: Stand Alone Complex
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze