„Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. Koniec świata był praktycznie taki, jak przewidywaliśmy. Zbyt dużo ludzi, nie wystarczająco dużo miejsca i surowców by się rozwijać. …”
Fallout 2 (1998)
W sumie trudno sobie wyobrazić, abym nie zaczął tego tekstu, od tego cytatu. Ba, aktualnie trudno znaleźć jakąkolwiek recenzję serialu Fallout, która nie zaczynałaby się, albo przynajmniej nie uwzględniała słów: „Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia.” Po raz pierwszy wypowiedział je Ron Perlman pod koniec XX wieku na potrzeby gier RPG Fallout od studia Black Isle. Ich akcja dzieje się postapokaliptycznej Ameryce i utrzymane są w retro-futurystycznym stylu nawiązującym do lat 50. . Podobnie jak ten cytat i te gry, szczególnie dwie pierwsze części, mają dziś status kultowych. Co więcej, uważane są przez wielu za jedne z najlepszych gier RPG w historii! Ale w przeciwieństwie do wojny, one same się jednak zmieniały. Szczególnie kiedy markę przejęło studio Bethesda, które po dziś dzień wypuszcza je pod swoim szyldem. Największym uznaniem cieszy się przy tym Fallout: New Vegas. I teraz 27 lat od premiery pierwszej gry komputerowej z tej serii, ukazała się dla Amazon Prime jej serialowa adaptacja. Stworzyła go ekipa odpowiedzialna, za Westworld na czele z Jonathanem Nolanem. Produkcji bliżej do Falloutów Bethesdy niż Black Isle, co jednak nie jest w żadnym stopniu krytyką. Albowiem wyszedł bardzo udany serial, który może się pochwalić, między innymi, ciekawymi bohaterami. Dobrze oddano też postapokaliptyczny świat, jak i retro-futurystyczny klimat. Co więcej, wiele nawiązań do gier i ukrytych „EasterEggów” powinno spodobać się zagorzałym fanom tej serii.
Po The Last of Us mamy kolejne udane, przeniesienie świata gry, na mały ekran. Czyżby po prawie dwóch dekadach Hollywood w końcu zaczęło rozumieć, jak należy podchodzić do gier i ich adaptacji?