Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ramin Djawadi

Fallout

(2024)
3,2
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 19-07-2024 r.

„Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. Koniec świata był praktycznie taki, jak przewidywaliśmy. Zbyt dużo ludzi, nie wystarczająco dużo miejsca i surowców by się rozwijać. …”

                                     Fallout 2 (1998)

W sumie trudno sobie wyobrazić, abym nie zaczął tego tekstu, od tego cytatu. Ba, aktualnie trudno znaleźć jakąkolwiek recenzję serialu Fallout, która nie zaczynałaby się, albo przynajmniej nie uwzględniała słów: „Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia.” Po raz pierwszy wypowiedział je Ron Perlman pod koniec XX wieku na potrzeby gier RPG Fallout od studia Black Isle. Ich akcja dzieje się postapokaliptycznej Ameryce i utrzymane są w retro-futurystycznym stylu nawiązującym do lat 50. . Podobnie jak ten cytat i te gry, szczególnie dwie pierwsze części, mają dziś status kultowych. Co więcej, uważane są przez wielu za jedne z najlepszych gier RPG w historii! Ale w przeciwieństwie do wojny, one same się jednak zmieniały. Szczególnie kiedy markę przejęło studio Bethesda, które po dziś dzień wypuszcza je pod swoim szyldemNajwiększym uznaniem cieszy się przy tym Fallout: New Vegas. I teraz 27 lat od premiery pierwszej gry komputerowej z tej serii, ukazała się dla Amazon Prime jej serialowa adaptacja. Stworzyła go ekipa odpowiedzialna, za Westworld na czele z Jonathanem Nolanem. Produkcji bliżej do Falloutów Bethesdy niż Black Isle, co jednak nie jest w żadnym stopniu krytyką. Albowiem wyszedł bardzo udany serial, który może się pochwalić, między innymi, ciekawymi bohaterami. Dobrze oddano też postapokaliptyczny świat, jak i retro-futurystyczny klimat. Co więcej, wiele nawiązań do gier i ukrytych „EasterEggów” powinno spodobać się zagorzałym fanom tej serii.

Po The Last of Us mamy kolejne udane, przeniesienie świata gry, na mały ekran. Czyżby po prawie dwóch dekadach Hollywood w końcu zaczęło rozumieć, jak należy podchodzić do gier i ich adaptacji?

W uniwersum Fallouta także oprawa muzyczna zmieniała się, w przeciwieństwie do wojny, która jak wiemy, nigdy się nie zmienia. Przy czym jeden jej element, podobnie jak wojny, nigdy nie ulegał zmianie. Ale o tym dokładniej opowiem za chwilę. I tak postaram się trochę przystopować z tym cytatem z wojną.

Pierwsze gry od Black Isle posiadały ambientowo-industrialną oprawę autorstwa Marka Morgana. I mogę na marginesie napisać, że pod względem klimatu i brzmienia są to genialne prace! Tak celowo użyłem tego słowa, gdyż to, co Mark Morgan tam wyczynia, to naprawdę „ambientowy” geniusz. U Bethesdy za muzykę odpowiada, doświadczony w ilustrowaniu gier, Inon Zur. Zachował on ambientowe i industrialne momenty. Dodał przy tym bardziej klasyczne, orkiestrowe, filmowe w brzmieniu, elementy do tych ścieżek dźwiękowych.

Zaś za muzykę do serialu Fallout odpowiada weteran produkcji telewizyjnych, Ramin Djawadi (Gra o tron, Person of Interest, Westworld, House of Dragon, Prison Break). Jego obecność nie powinna tutaj szczególnie dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że pracował już w przeszłości z Jonathanem Nolanem przy Person of Interest czy wspomnianym Westworld. Jak więc poradził sobie w tym postapokaliptycznym otoczeniu i którą drogę do jego zilustrowania obrał? Cóż właściwie to nie obrał on jednej, a wiele dróg. W jego ścieżce dźwiękowej znajdziemy wspomniany ambient, industrial i w ogóle muzykę elektroniczną. Ale usłyszymy też, tradycyjnie brzmiące, kawałki oparte o orkiestrę. Czy więc możemy powiedzieć, że muzyce Ramina Djawadiego bliżej do Inona Zura, niż Marka Morgana? Cóż na pewno nie mamy tu do czynienia z czystym ambientem, ale oprawa dźwiękowa Djawadiego zdaje się być jeszcze bardziej zróżnicowana, żeby nie powiedzieć, eklektyczna, od tej w wykonaniu Zura. Po ciężkim industrialnym utworze nagle słyszymy pogodną, lekko kiczowatą muzykę kojarzącą się z amerykańskimi przedmieściami minionego wieku. Po dawce underscore’u wskakuje nam granie rodem z klasycznego westernu z meksykańskimi elementami. A na dodatek tego otrzymujemy jeszcze momenty, które mogą się kojarzyć z muzyką, jaką Ramin Djawadi skomponował na potrzeby Westworld. Bez znajomości serialu soundtrack może sprawiać wrażenie bardzo eklektycznego, ale też mało angażującego. Nie jest to zła muzyka, ale też nie jakoś szczególnie angażująca, szczególnie dla tych, co oczekują masę wrażeń.

Przy czym, aby w pełni zrozumieć i ocenić ten score, należy także znać jego filmowy/serialowy kontekst. Właściwie tak należy podchodzić do każdego soundtracku. I Fallout Djawadiego nie jest tu jakimś wyjątkiem, gdzie muzyka zyskuje, po znajomości obrazu.

Trzeba przede wszystkim zaznaczyć, że score Ramina Djawadiego nie jest jedynym elementem, który składa się na oprawę dźwiękową Fallouta. Bardzo ważną rolę odgrywają tutaj piosenki z lat 50., które pomagają w tworzeniu tego wspomnianego retro klimatu. Co więcej, ich obecność w wielu momentach, podkręca czarny humor, którego mamy w tym serialu pod dostatkiem. Był on obecny także w grach, gdzie też korzystano z repertuaru popularnych hitów lat 50. . Te piosenki pojawiają się w wielu kluczowych dla fabuły momentach. Trudno je nazwać dodatkiem, gdyż w obrazie grają równie ważną rolę, a czasami nawet ważniejszą, od score’u Djawadiego. Tym samym te piosenki, są obok wojny, tym elementem, który w serii Fallout (zarówna grach jak i serialu) nigdy się nie zmienia. Najmocniej przepraszam, ale znowu nie mogłem się powstrzymać, aby nie użyć tego tekstu.

Jeżeli jednak ktoś chce posłuchać sobie tych piosenek poza obrazem, musi już poszukać ich w Internecie, na różnych platformach streamingowych, czy też dawnych płytach CD i tych winylowych. Albowiem nakładem Lakeshore Records wydano jedynie score Ramina Djawadiego. I dobrze, bo jak dwukrotnie wspomniałem, jego muzyka miejscami jest trochę eklektyczna. A gdyby wmieszać w to jeszcze piosenki z lat 50., otrzymalibyśmy bardzo dziwaczny album, który tak naprawdę byłby dla nikogo. A tak mamy nieźle zmontowany krążek, który zawiera najważniejsze momenty i motywy z tego ośmio-odcinkowego serialu. I warto zaznaczyć, że muzyka z całego sezonu zmieściła się na jednym trwającym ponad godzinę albumie. Co też współcześnie nie jest takie oczywiste, gdzie do seriali często otrzymujemy trwające kilka godzin soundtracki. Albo te, które osobno zawierają muzykę z pojedynczych odcinków. Tak patrzę na was, soundtracki do produkcji Disney+!

Bez znajomości serialu soundtrack może sprawiać wrażenie bardzo eklektycznego

Wróćmy jednak do wspomnianego tutaj przeze mnie kilkakrotnie, eklektyzmu tej muzyki. Przede wszystkim łatwiej go zrozumieć po zapoznaniu się z samym serialem i przedstawionym w nim świecie. A jest on bardzo kolorowy, różnorodny i z dużą dawką humoru, mimo że dzieje się po nuklearnej apokalipsie. Przed nią uchronili się mieszkańcy podziemnych schronów. Ich społeczność przypomina trochę nienaturalnie wyidealizowaną wersję amerykańskich przedmieść lat 50. . Dlatego też dla tego „idealnego”  świata otrzymujemy bardzo pogodną, lekko kiczowatą muzykę opartą o tradycjonalną orkiestrę, jak chociażby w utworze Ice Cream and Apple Pie.

Jednym z bohaterów serialu, chociaż tutaj nie chcę za wiele zdradzać, jest hollywoodzkim aktorem, grającym głównie w westernach. Stąd też na albumie otrzymujemy wspominany już kawałek utrzymany w westernowo-meksykańskim stylu Fuo Fuerte y Formal. Jest to jeden z lepszym momentów gdzie muzyka Djawadiego naprawdę błyszczy i to zarówno w serialu jak i na albumie.

Fallout to także wiele różnych frakcji, które utworzyły się  po nuklearnej wojnie. Jedną z nich jest „Bractwo Stali”, militarno-religijna organizacja, która specjalizuje się w poszukiwaniu i przechowywaniu technologii sprzed „Wielkiej Wojny”. Dla nich Ramin Djawadi poszedł w stronę industrialu i metalicznych dźwięków, które dobrze współgrają metalowymi zbrojami, jakie noszą członkowie bractwa. Można powiedzieć, że niemiecki kompozytor poszedł tutaj trochę w regiony, jakie Brad Fiedel obrał przy tworzeniu ścieżek dźwiękowych do pierwszego i drugiego Terminatora. Naturalnie nie jest to aż ten sam poziom, ale pod względem brzmienia ta grupa ma najbardziej wyrazistą muzykę w serialuCo prawda kawałek Brotherhood of Steel (Full Version) potrzebuje trochę czasu, aż w pełni się rozwinie. Jednak kiedy już się rozkręci, otrzymujemy dobry, chwytliwy motyw i ciekawe industrialne brzmienie, które idealnie wpisuje się w świat Fallouta, także tego z gier. I nie mam tu na myśli wyłącznie tych od Bethesdy, ale także Fallouta 1 i 2, co niektórzy pewnie uznają za bluźnierstwo z mojej strony.

Można powiedzieć, że Ramin Djawadi podobnie, jak to czynił w przypadku Gry o tron i tutaj stara się poszczególnym bohaterom, lokalizacjom, grupom, osobne muzyczne tematy. Czy są wystarczające dobre i wyraziste, można naturalnie dyskutować. Również co się tyczy ich prezentacji na albumie. Wspomniany temat Bractwa Stali dopiero pod koniec utworu błyszczy i podobnie The Ghoul, każe sobie czekać, aż pod koniec otrzymamy klimatyczny „jodłujący” motyw,  przypisany niebezpiecznemu kowbojowi/łowcy nagród z tragiczną przeszłością. Najdłuższy na albumie utwór All The Answers, też niepozornie się zaczyna, by zaoferować naprawdę ładną muzykę. W serialu bardzo dobrze współgra ona z obrazem, w emocjonalnym finale. Wpisuje się ona też na listę tych fortepianowo-lirycznych utworów Djawadiego, które od czasu szóstego sezonu Gry o tron, stały się częścią jego serialowo-filmowego repertuaru.

Te wspomniane momenty, motywy sprawiają, że czasami ta ścieżka dźwiękowa, wychodzi poza ramy bycia, wyłącznie poprawną ilustracją. Mimo wszystko Fallout Ramina Djawadiego trudno nazwać przebojowym soundtrackiem. Przy czym też można się zastanowić, czy w założeniu w ogóle miał on taki być? Przede wszystkim w obrazie spełnia on swoją podstawową rolę. Ale też sporo tutaj underscore’u, czy też nienarzucającej się elektronicznej muzyki, która po oderwaniu od serialu, może brzmieć mało ciekawie. Co więcej, mamy tu jeszcze wspomniane piosenki, które odgrywają sporą rolę w serialu. Przez co score Ramina Djawadiego czasami pełni rolę „wypełniania luk”, „wolnych (cichych) miejsc” pomiędzy hitami z lat 50. . Posiada on swoje momenty, wychodząc czasami na pierwszy plan. Ale jednak nie zdziwię się jeżeli po seansie, wielu widzów, będzie bardziej kojarzyło wykorzystane piosenki od oryginalnej, skomponowanej pod serial muzyki.

Najnowsze recenzje

Komentarze