Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Powell

Don’t Worry Darling (Nie martw się, kochanie)

(2022)
4,2
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 28-11-2022 r.

W niekończącej się debacie nad stanem współczesnej muzyki filmowej, często zarzuca się jej brak oryginalności, powielanie utartych schematów. Jako dobry kontrargument może posłużyć ścieżka dźwiękowa do „Don’t Worry Darling” Johna Powella – jedna z oryginalniejszych rzeczy jakie ten muzyczny gatunek ma do zaoferowania.

 

W ostatnim czasie brytyjski kompozytor tworzył głównie na potrzeby kina familijnego. Szczególnie ścieżki do trylogii „How To Train Your Dragon (Jak wytresować smoka)”, „Solo: A Star Wars Story”, czy też koncerty na żywo, jak te podczas Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie, sprawiają, że wielu utożsamia jego muzykę z przygodowym, orkiestrowym i przede wszystkim przyjemnym brzmieniem. Dlatego też słuchając tej muzyki, na pewno mało kto powie: „Wiesz, to co ja lubię w tym soundtracku, to że on brzmi jak soundtrack. On brzmi, jak no wiesz, odpalę go sobie na odtwarzaczu, komputerze, słuchawkach, soundtrack.” Nie, to nie jest kompozycja z gatunku:„miła, łatwa i przyjemna”. To bardzo niekonwencjonalny i awangardowy score, oparty w dużej mierze na umiejętnościach wokalnych śpiewaczki Holly Sedillos. Jednak nie jest to zwykły śpiew, a najróżniejszego rodzaju eksperymenty i modulowanie jej głosu. Mamy szeptanie, głośne oddychanie, dyszenie, nieraz bliskie ekstazy, nachodzące na siebie głosy, aż po realny krzyk. Dochodzi do tego jeszcze elektronika, często niestandardowa, przechodząca w sound design. I na koniec orkiestra, oparta głównie o instrumenty smyczkowe, perkusyjne i fortepian. W efekcie mamy score jakże daleki od familijnej przygody, ale przy tym wcale nie mniej atrakcyjny. Więcej, jest on ciekawy, pomysłowy i na pewno jest on najlepszym elementem tego filmu.

„Don’t Worry Darling” (dosłowne polskie tłumaczenie „Nie martw się, kochanie”) dzieje się w utopijnej , stylizowanej na amerykańskie przedmieścia lat 50.,osadzie Victory. Główna bohaterka, Alice, zaczyna dostrzegać, że coś jest nie tak z tą idealną społecznością i zamierza dojść do prawdy. Właściwie od pierwszych minut można domyślać się w jakim kierunku cała historia zmierza. Film Olivii Wilde do subtelnych się nie zalicza, a już nawet imię głównej bohaterki jest zbyt oczywistym nawiązaniem do pewnej postaci ze słynnej książki dla dzieci. Co więcej, obraz ten wykorzystuje wiele motywów znanych z innych antyutopijnych czy dystopijnych dzieł (zarówno filmowych jak i książkowych), w taki sposób, że nie tylko one nie zaskakują, ale nie mają najmniejszego sensu. W ostatecznym rozrachunku powstał mało subtelny, mało szokujący film z bardzo oryginalną muzyką Johna Powella, która jest jego  najbardziej wartościowym, często ratującym go, elementem.

W obrazie muzyka Anglika sprawuje się bardzo dobrze i miejscami brzmi wręcz jakby pochodziła z rasowego horroru. Ostatnimi laty powstało wiele score’ów do filmów grozy, w których kompozytorzy prześcigali się w jak najbardziej przerażających, eksperymentalnych, nie nadających się do słuchania brzmieniach. Ale tylko niektóre tak naprawdę straszyły, jak czyni to praca Powella, która nawet nie jest napisana do klasycznego horroru. I tym bardziej aż chciałoby się usłyszeć jak kompozytor sprawdziłby się w tym właśnie gatunku.

Ta muzyka po prostu sprawia, że czujemy zagrożenie. Serce bije szybciej i pojawia się po prostu strach. Niesamowite jak efektownie sprawdza się ta muzyka w obrazie , opierając się często wyłącznie na samym głosie Holly Sedillos. Narastające i coraz szybsze dyszenie brzmi i funkcjonuje równie efektownie, co niejedna sekcja rozpisana na dużą orkiestrę. Warto to zaznaczyć, gdyż nie zawsze oryginalny, awangardowy score musi być funkcjonalny, a dochodzi do tego jeszcze zagrożenie przerostu formy nad treścią. Na szczęście w przypadku „Don’t Worry Darling” John Powell, że eksperymentując brzmieniem wciąż jest w stanie stworzyć praktyczną ścieżkę dźwiękową, która oddaje idealnie poczucie paranoi, zagrożenia, odrealnienia. Czyni to jednak bardziej subtelnie, ciekawiej i pomysłowo niż sam film.

… słuchając tej muzyki, na pewno mało kto powie: „Wiesz, to co ja lubię w tym soundtracku, to że on brzmi jak soundtrack. On brzmi, jak no wiesz, odpalę go sobie na odtwarzaczu, komputerze, słuchawkach, soundtrack.”

Jak można się domyśleć, takie nietuzinkowe podejście do obrazu, odbija się na samym wydanym przez WaterTower Music albumie. Słuchanie tej muzyki poza filmem, a co dopiero, bez jego znajomości, może być dla niejednego słuchacza dość wymagającym zadaniem. Jednak wśród tego całego eksperymentowania, głośnego oddychania i dźwiękowego miksowania znalazło się też miejsce na trochę przebojowego grania. Chodzi głównie o ponad ośmiominutowy utwór „Victory Chase”, który, jak tytuł sugeruje, ilustruje finałową scenę pościgową. I choć jestem świadom, że nadużywam w tej recenzji takich słów jak „oryginalny”, czy „eksperymentalny”, to jednak one idealnie opisują ten kawałek. John Powell wykorzystuje w nim wokal i chór trochę podobnie do tego jak mogliśmy usłyszeć na ścieżce dźwiękowej do „Solo: A Star Wars Story”. To brzmienie a la „bułgarski chór”, połączone z orkiestrą, instrumentami perkusyjnymi i ciekawą elektroniką daje niesamowicie energetyczny i oryginalny (sic!) utwór. Jest on też dobrym kontrargumentem na zarzuty, że muzyka filmowa zaczyna zjadać własny ogon. Oto przykład nowoczesnej i pomysłowej muzyki akcji, która w filmie spisuje się wybornie, a i na albumie brzmi dobrze i świeżo.

Trudno powiedzieć czy miłośnicy familijnego i przygodowego Johna Powella, przekonają się do tego jakże innego muzycznego oblicza. Ale tylko dlatego, że soundtrack nie jest przyjemny i miły w odsłuchu, nie oznacza od razu, że jest on zły, jak naplucie komuś na buty. W tej muzyce jest coś intrygującego, jak i też odważnego, by w ten sposób zilustrować film. I to tak, że nie tylko bardzo dobrze funkcjonuje ona w obrazie, ale jest też jego najjaśniejszym punktem. Nie musi się ona każdemu spodobać, ale nie można odmówić jej… ORYGINALNOŚCI.

Najnowsze recenzje

Komentarze