Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michael Kamen

Die Hard – Limited Edition (Szklana pułapka)

(2003)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Muzyka filmowa pisana pod współczesne kino akcji rządzi się swoimi własnymi prawami. Dzisiejsi kompozytorzy traktują ten gatunek po macoszemu, wykorzystując ograniczone maksymalnie czasami środki do osiągnięcia oczekiwanych rezultatów, by muzyka przede wszystkim pasowała do ekranowej akcji. Pewien standard elektronicznej kompozycji do kina akcji wypracowali w latach 80-ych twórcy ze studia Media Ventures. Standard, który służalczo nadal sprawuje swą rolę w filmie, lecz w większości przypadków okazuje się startą czasu i nerwów dla słuchacza na albumie. Gdzieś między połową lat 80-ych a początkiem 90-ych swoje „pięć minut” w historii muzyki do kina sensacyjnego miał nie żyjący już brytyjski twórca Michael Kamen. Rok po ogromnym sukcesie Zabójczej broni został poproszony przez producenta Joela Silvera o napisanie podobnej stylowo ilustracji pod nowy, o niezbyt intrygującym tytule Die Hard film. Film, który miał się wkrótce okazać absolutnym majstersztykiem dzisiejszego kina akcji, o niesłabnącym do dziś powodzeniu, kreującym na gwiazdę Bruce’a Willisa. Fenomenalna, dynamiczna i prowadzona z nerwem akcja poparta znakomitymi efektami wizualnymi, pirotechnicznymi i kaskaderskimi, mistrzowską reżyserią Johna McTiernana, znakomitymi rolami odtwórców głównych ról stanowi dziś pomnikowy film akcji, poziom do którego każdy film sensacyjny próbuje się zbliżyć (jak na razie żaden nie może…). Doskonałość kinematograficzną po prostu musiała, bo inaczej nie wypadało, uzupełnić również warstwa muzyczna, za którą stanął właśnie Kamen.

Muzyka z Szklanej pułapki nie doczekała się od swej premiery przez 15 lat wydania oficjalnego, dzieląc podobny los kompozycji Alana Silvestri z Predatora (również reżyserowanego przez McTiernana – czyżby jakieś fatum?). Oczywiście na „rynku” ukazało się przez ten czas szereg bootlegów, co jest całkowicie zrozumiałe w sensie jakiego jest to kalibru muzyka w filmie. Jedenak co wydanie oficjalne to wydanie oficjalne. Tak więc prawie dwie dekady później ludzie z wytwórni Varese Sarabande postanowili wskrzesić razem z Michaelem Kamenem tą muzykę z niechybnego zapomnienia, z leżących w archiwach wytwórni 20th Century Fox tzw. master tapes. Varese wydało od razu „wypasiony”, limitowany, prawie 80-minutowy album prezentujący właściwie wszystkie najważniejsze fragmenty muzyczne z filmu. „Właściwie”, bo jednak trochę brakuje, ale o tym na końcu. Score Kamena został w filmie ponoć bardzo pocięty, sekwencje napisane oryginalnie zastępowano temp-trackiem, wykorzystywanym przy wczesnych wersjach filmu. Były to „skrawki” muzyki Johna Scotta z Man on Fire oraz samego Jamesa Hornera z Obcego.Decydujące starcie. Tym bardziej więc to wydanie jest autorskie, gdyż prezentuje muzykę oryginalnie stworzoną przez kompozytora na potrzeby filmu, podobnie jak np. wersja Deluxe Aliens Hornera – powinowactw obu ścieżek będzie jeszcze więcej.

Przede wszystkim partytura Kamena w oderwaniu od filmu nie jest łatwą w słuchaniu i przebrnięciu. Duża część filmu to zabawa w „kotka i myszkę” niezmordowanego Johna McClane’a z terrorystami Hansa Grubera (Alan Rickman) i cóż w tej sytuacji miał począć Kamen? Po prostu musiał jakoś zobrazować te podchody. Niestety cierpi na tym odbiór znacznej ilości ścieżek, muzyka jest typowo ilustracyjna, oczywiście trzyma poziom, ale słucha się jej trudno. Kamen podobnie jak wspomniany wyżej Silvestri w Predatorze wykorzystuje cały szereg króciutkich fraz na smyczki, elementy perkusyjne, cymbały i dęte, które tworzą intrygujące, aktywne i tworzące suspense tło, ale działa to raczej tylko w połączeniu z obrazem. Właściwie do utworu szóstego The Fight nic się na albumie nie dzieje. Dostajemy chaotyczny mezalians budowania dźwięku za pomocą wspomnianych środków, mrocznych syntezatorów czy dziwacznych efektów akustycznych. Kamen używa gitarowych, zabawnych, japońsko-brzmiących riffów wskazujących zapewne na japońskie pochodzenie miejsca akcji filmu, wieżowca Nakatomi Plaza (w rzeczywistości to budynek Fox Plaza) a nawet dzwonu i organu. Użycie grzechotek i dzwoneczków przypomina nam czas akcji filmu, a mianowicie Boże Narodzenie, natomiast elementem najbardziej charakterystycznym dla tego underscore’u jest technika uderzania w struny prawdopodobnie basowych instrumentów smyczkowych jak wiolonczele i kontrabasy. Jest tego budującego „tła” dużo; niektóre utwory trwają szalenie długo bo i po pięć minut co przy tego typu muzyce jest dość ciężko strawne – nawet bardzo dobra znajomość filmu w tym za bardzo nie pomaga…

Jest też w Szklanej pułapce główny temat, temat Johna McClane’a, który jest słyszalny również w partyturach Kamena do Die Hard 2 i Die Hard With a Vengeance. To 4-nutowa, trochę dramatyczna kompozycja, która swoje piętno odciska w bardziej ekscytujących momentach partytury o których już teraz. To na co wszyscy czekają w zasadzie zawarte jest w dwóch utworach na tej ścieżce dźwiękowej. Najpierw Assault on the Tower, który jest popisem zręczności kompozycyjnej Kamena. Akcja aż kipi, zmiany tempa, rytmu, sensacyjne sekwencje na soczystą, „ruszającą do akcji” sekcję dętą, orkiestrowa brawura pełną gębą. Doskonale nad te poważne, militarystyczne fragmenty wychodzi właśnie główny temat grany na przeciągłą sekcję smyczkową dodając muzyce szczypty dramatyzmu i napięcia. Uważam, że to właśnie dzięki nie jasnemu do końca wydźwiękowi tego tematu Kamen spowodował u wszystkich oglądających zmagania Bruce’a Willisa wrażenie, iż nie musi on wcale z tej całej historii wyjść zwycięsko. Przecież mógł stworzyć jakiś heroiczny temat i byłoby po sprawie. Wcześniejszy utwór The Fight zawiera natomiast heroiczną właśnie quasi-fanfarę na dęte, asystującą rewelacyjnym walkom wręcz, które musi stoczyć McClane. Jest ona solennie wykorzystywana w drugim „gigancie akcji” czyli The Battle, opisującym finałowe, ekscytujące wydarzenia filmu. Te 15-20 minut filmu w połączeniu z muzyką tworzą niedościgły wzór prawdziwego podnoszenia adrenaliny w kinie akcji, coś do czego na dużą odległość nie potrafią zbliżyć się dzisiejsi młodzi gniewni sceny muzyczno-filmowej. Ta ścieżka i Assault… są tak intensywne w akcję jak to można sobie tylko wyobrazić, perkusja z werblem jest na ciągłym „chodzie”, asystując „grubemu”, dramatycznemu brzmieniu instrumentów dętych. Każda partia orkiestry jest tutaj zaangażowana w muzykę, przedstawianych jest kupę znakomitych kilu lub kilkunasto-sekundowych motywów które nigdy nie urastają w większą całość. Co najważniejsze, muzyka mało kiedy jest bohaterska a raczej dramatyczna, jej intensywnością dorównuje Hollywood Blvd. Chase z rok wcześniejszej Zabójczej broni. Album zawiera również muzykę pod słynną śmierć głównego antagonisty, gdy wyjęta z koszmaru sekcja smyczkowa i punktujące uderzenia o metal asystują w zwolnionym tempie ujęciom wyciągającego broń Alana Rickmana – poziom suspenese’u, który dostarcza ta scena z muzyką jej asystującą jest niezrównany. Nie można również nie wspomnieć o wykorzystaniu słynnej Ody do radości Beethovena jako swoistego hymnu dla terrorystów. Aranżacje znanych, klasycznych utworów stały się specjalnością ścieżek dźwiękowych do całej trylogii Die Hard, gdyż w części drugiej Kamen wykorzystał Finlandię Sibeliusa a w trzeciej słynne When Johnny Comes Marching Home. Ciekawostką jest fakt, iż twórca po sugestii producentów by wykorzystać materiał Beethovena nie chciał się z początku zgodzić, tłumacząc to zbezczeszczeniem świętości…

Mimo iż album ten miał być przedstawieniem całości muzyki z Szklanej pułapki, nie zawiera jednak kilku znaczących fragmentów. Pozwolę sobie je króciutko przedstawić. Nie ma wzruszającej, pięknej muzyki Johna Scotta z długo oczekiwanego spotkania McClane’a z Alem Powellem (Reginald Veljohsnon) w końcówce, który wspierał go „duchowo” za pomocą krótkofalówki – wysłuchać można tego tutaj. Wreszcie najbardziej dyskutowana kwestia czyli użycie w drugim, nieoczekiwanym „finale” filmu, otwierającego, wzniosłego motywu z Resolution and Hyperspace z Aliens Hornera, muzykę którą James Cameron wyciął bo wolał jeszcze raz użyć „Bishop’s Countdown”. Może to i dobrze, bo znalazła ona swe miejsce w tak doskonałym kinie jak Die Hard, jeszcze bardziej budując jego wielkość. Michael Kamen zdradził, iż napisał własny materiał, ale McTiernan był zakochany w Hornerze :). Jestem pewien, że ś.p. kompozytor napisałby muzykę równie znakomitą. Pewnie wielu z Was zna bardzo dobrze ten fragment Hornera, ale tutaj można odsłuchać jak został wykorzystany w Die Hard.

Nie ukrywam, iż jestem zafascynowany filmem i muzyką do Szklanej pułapki, którą oglądałem już nie raz, jak doskonale ze sobą współgrają i jakich przeżyć i emocji dostarczają. Dlatego może mój tekst jest trochę zbyt szczegółowy i subiektywny, ale tak ciekawa i interesująca historia i ciekawostki, które chciałem tutaj przedstawić wydaje mi się, zasługuje na szersze potraktowanie. Niestety muszę konkludując przyznać, iż nareszcie wydany album jest pozycją rozczarowującą. Ma na to wpływ kilka czynników. Chylę czoła nad zdolnościami i rozmachem inscenizacyjnym partytury Michaela Kamena, ale słucha się tego pełnego wydania dość trudno, być może krótszy a bardziej konkretny album byłby lepszym rozwiązaniem? Od przeciętności wybawiają tą kompozycję dwie ultra-sensacyjne, niemal 10-minutowe sekwencje z muzyką akcji przez duże M i A, które są sercem tej partytury. Są dowodem, że napisana z wyobraźnią i nerwem orkiestrowa muzyka akcji jest po prostu nie do pobicia, nawet przez najwymyślniejsze kompozycje elektroniczne. Na rynku nie dawno pojawił się bootleg Pony Tail, który prezentuje ponad 50 minut muzyki z filmu i może on byłby w bardziej skondensowanej formie o wiele lepszym „słuchowiskiem”. Oprócz tego, że ta pozycja pomija pewne ważne fragmenty z filmu, musimy powiedzieć o jeszcze jednym: kiepskiej jakości zaprezentowanego dźwięku. Muzyka jest tutaj fatalnie zmiksowana, w wielu momentach mamy zmiany tonu dźwięku z głośniejszego do wyciszenia oraz duży szum, który w kilkunastu chwilach skutecznie degustuje… Wina leży prawdopodobnie po stronie oryginalnych master tapes, które niestety nie zachowały się w bardzo dobrym stanie, choć w dobie dzisiejszego re-masteringu można było się pokusić o coś lepszego… I jeszcze jedno rozczarowanie, a mianowicie na końcu albumu umieszczono słynną, kojarzącą się z filmem piosenkę Let it Snow! , niestety w całkowicie innej aranżacji niż w filmowym oryginale – to również odbiera klimat całej ścieżce dźwiękowej. Szklana pułapka to doskonała muzyka w kontekście filmu, zawodząca niestety poza nim – warta jedynie dwóch genialnych utworów akcji.

(tekst opublikowany na Score Aficionado)

Najnowsze recenzje

Komentarze