Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Antoine Duhamel

Cinema d’Antoine Duhamel, le (kompilacja)

(2000)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 19-06-2014 r.

1 płyta, 11 filmów, ponad godzina muzyki – pierwsza składanka twórczości Antoine’a Duhamela to obszerna propozycja wydawnicza, obejmująca prawie 40 lat kariery francuskiego kompozytora. Płytowe résumé wydane przez Universal France zainicjowało w 2000 roku serię kompozytorskich kompilacji i objęło projekty filmowe takich sław, jak Godard, Truffaut, Ronet, Pollet, czy Leconte.

Trampoliną do kariery był dla Duhamela obraz Méditerranée (1963), awangardowy dokument artystyczny w postaci medytacji nad pięknem i okrucieństwem cywilizacji zrodzonej u brzegów Morza Śródziemnego. Intensywna, złożona dramaturgicznie ilustracja Francuza zapowiada z dużą śmiałością najgłośniejszą ścieżkę kompozytora – Szalonego Piotrusia, z jego smyczkową nadekspresją i doniosłym tragizmem. W filmie Jean-Daniela Polleta muzyka pełni istotną rolę, nadaje montażowi płynności i wchodzi w emocjonalny dyskurs z poetyckim monologiem narratora. Score, momentami bardzo sensualny, pobrzmiewa przede wszystkim smutną, zrezygnowaną melancholią, jak gdyby bagażem śródziemnomorskich milleniów, pełnych bólu i rozczarowań. Trafiają się przy tym momenty autentycznie wzruszające, jak choćby tęskna partia gitary elektrycznej (wykonuje słynny Barthélémy Rosso), podłożona pod sceny krwawego uboju byka podczas corridy – jeden z ładniejszych tematów w karierze kompozytora.

Przygotowane przez Duhamela odrębne pomysły muzyczne Pollet przetasowuje w trakcie filmu, tworzy przy ich pomocy barwną, nielinearną medytację. Muzyka jest tutaj kolorem, emocjonalnym odcieniem, który jak gęsta farba na włosiu pędzla dookreśla filmowe płótno ciepłymi bądź mroźnymi tonacjami. Malarska, zmysłowa interpretacja Duhamela (na krążku w formie jednoczęściowej suity) to niekwestionowany sukces młodego artysty, zwiastun jego przyszłych osiągnięć.

Muzyka w filmie:

Ważną, acz kontrowersyjną pozycją w filmografii Duhamela jest Domicile conjugal (Małżeństwo), ostatnia z „truffautowskich” prac kompozytora, opisana przeze mnie bardziej szczegółowo w artykule poświęconym muzyce z filmów Françoisa Truffauta. Trzy utwory dostepne na recenzowanej kompilacji przedstawiają zarówno słabe, jak i mocne strony ścieżki Duhamela. Do pierwszych należy Petit Concert Conjugal, nieudana próba mariażu komedii z muzycznym językiem Igora Strawińskiego. Awangardowy utwór to propozycja dość brawurowa, ale zarazem zupełnie sprzeczna z subtelnym humorem obyczajowego filmu Truffauta. Jej wejście wraz z pierwszą planszą napisów tytułowych wprawia w konsternację; trudno odnaleźć się w zmiennym metrum i krzykliwych frazach sekcji dętej, nie mających nic wspólnego z czułymi, delikatnym emocjami, jakie żywią dla siebie świeżo poślubieni bohaterowie filmu.

Porażkę interpretacji Duhamela łagodzi nieco materiał poświęcony Japonce Kyoko, choć i w tym przypadku wydaje się, że kompozytor nie zdołał należycie przełożyć ekranowych emocji na język ilustracji muzycznej. Na kompilacji zabrakło niestety najlepszego utworu z Małżeństwa, urokliwej miniaturki Les Charms du Japon, która jest w gruncie rzeczy jedynym fragmentem ścieżki wartym odnotowania i zapamiętania. W pozostałym zakresie praca Duhamela to przykład ambitnej porażki: przeintelektualizowanej i przekłamującej obraz Truffauta.

Muzyka w filmie:

Przeskakujemy teraz o ponad 2 dekady, do połowy lat 90-tych i obrazu Ridicule (Śmieszność) – obsypanej Cezarami kostiumowej opowieści Patrice’a Leconte, rozgrywającej się na salonach XVII-wiecznego Wersalu w przededniu Rewolucji Francuskiej. Wedle słów Duhamela, jego zamiarem było skomponowanie muzyki bazującej na instrumentach z epoki, ale jednocześnie korzystającej ze współczesnych rozwiązań harmonicznych – artysta chciał w ten sposób uniknąć pastiszu.

Trudno jednak uznać, nie będąc muzykologiem, że cel ten został osiągnięty. Ridicule brzmi bowiem bardzo staroświecko, co potęgowane jest przez fakt, że jeden z centralnych utworów ścieżki opiera się na starofrancuskim, dworskim tańcu gawocie. Duży, symfoniczny skład sprawia, że ścieżkę można by określić jako klasycyzm na sterydach; nie odbiera to jednak kompozycji pastiszowego charakteru – całość brzmi dość sztywno i teatralnie, wpisuje się w kostiumowy sztafaż filmowej opowieści, nie nadając jej niestety bardziej uniwersalnych emocji. Nawet dramatyczny temat przewodni niesie piętno skostniałej konwencji, jak gdyby zaczerpnięty został wprost z którejś XVII-wiecznej uwertury. O wiele bardziej przekonujące są w mojej ocenie analogiczne przedsięwzięcia Philippe’a Sarde’a – odważniejsze, bardziej kreatywne, a czasami nawet obrazoburcze, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Na fali filmu Duhamel za swoją pracę zgarnął jednak nominację do Cezara, wydając przy okazji obszerny, ponad godzinny album. Opublikowane na niniejszej kompilacji osiem minut wydaje się być prezentacją w zupełności wystarczającą.

Muzyka w filmie:

Opisane wyżej ścieżki to oczywiście tylko wycinek całego krążka, który obejmuje najróżniejsze gatunki filmowe, swobodnie przeskakując między kinem komercyjnym i artystycznym. To ostatnie reprezentowane jest przez fragmenty muzyczne z filmów Godarda, opisanych przeze mnie szerzej w osobnej recenzji. Jeśli chodzi natomiast o kino rozrywkowe, szczególnie atrakcyjnie prezentuje się wybór utworów z Le Voleur de Tibidabo, komedii sensacyjnej z 1964 roku, której ilustracja cechuje się urokliwą lekkością charakterystyczną dla muzyki filmowej tamtego okresu. Temat przewodni ścieżki jest wręcz znakomity, w rezultacie czego oparta na nim piosenka Le Vie est Magnifique – z czarującym głosem Anny Kariny – to jeden z najjaśniejszych punktów płyty. Zaskoczyć może natomiast program poświęcony Belphégorowi, kultowemu serialowi grozy z lat 60-tych; strachu nie ma tu bowiem za wiele, a klimat tajemnicy równoważony jest przez rozrywkowe, jazzowe brzmienie, typowe dla familijnego seansu z czasów czarno-białej telewizji.

Na drugim biegunie leżą mroczne ilustracje do thrillerów Le Corps de Diane (1969) i L’Affaire Marcorelle (2000) – pierwsza świadczy o fascynacji Duhamela środkami wyrazu stosowanymi przez Bernarda Herrmanna i zapowiada zbliżone stylistycznie hołdy Pino Donaggio, druga zaś dowodzi, że pomimo upływu dekad francuski kompozytor wciąż ma we krwi brzmienie czasów Nowej Fali. Dowcipnym dodatkiem jest Cinq Gars pour Singapour, z kiczowatą choć chwytliwą piosenką Somewhere in Singapour oraz brzmieniem wodnego „bąbelkowania” w Théme de la Drogue.

Le cinema d’Antoine Duhamel to pozycja skierowana głównie do pasjonatów europejskiej muzyki filmowej. Choć krążek nie obejmuje kilku ważnych tytułów, m.in. filmów Bernarda Taverniera (brak ten został uzupełniony na Vol. II, wydanym kilka lat później), jest z kronikarskiego punktu widzenia rzetelnym streszczeniem muzycznego dorobku kompozytora. Nie jest to jednak streszczenie, którego zawartość wywoływałaby wielką ekscytację czy żywsze bicie serca. Duhamel to kompozytor inteligentny, ale nie ma smykałki showmana – stąd jego kompilacja jest bardziej lekcją historii, aniżeli spektakularną, muzyczną przygodą.

Najnowsze recenzje

Komentarze