Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bruno Coulais

Choristes, les (Pan od muzyki)

(2004)
5,0
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.

„Pan od muzyki” to nakręcony skromnym nakładem środków film opowiadający historię szkoły z internatem dla tzw. trudnych dzieci. Pewnego dnia do tego „piekiełka” przybywa nowy nauczyciel, wyznający zupełnie inne poglądy pedagogiczne, niż despotyczny dyrektor przybytku. Zamiast znęcać się nad dziećmi, postanawia dotrzeć do chłopców za pomocą muzyki. Organizuje więc chór…

Mimo iż ani tematyka filmu, ani jego wymowa nie zaskakują niczym oryginalnym (czytelne wzorce zaczerpnięte ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”), to jednak całość ogląda się przyjemnie, w czym bez wątpienia pomaga świetna muzyka Bruno Coulaisa, muzyka która w bardzo naturalny sposób oddziałuje na widza.

Wybór tego kompozytora nie powinien dziwić. Nie tylko jest on obecnie jednym z najpopularniejszych francuskich twórców muzyki filmowej, ale co ważniejsze, to dobry przyjaciel i stały współpracownik zarówno reżysera (Christophe Barratiera), jak i producenta i aktora (Jacquesa Perrina): panowie znają się od czasów Mikrokosmosu. Realizatorzy „Les Choristes” postawili przed kompozytorem zadanie stworzenia partytury, która byłaby integralną częścią filmu, filmu traktującego o muzyce i jej wykonywaniu. Stąd pomysł, aby aktor grający główną role dziecięcą (małego Pierre Morhange’a) był jednocześnie wykonawcą wszystkich partii solowych. Po długich poszukiwaniach udało się znaleźć świetnego Jean-Baptiste Mauniera, który swym anielskim głosem sprawił, że nie ma zgrzytu między wyglądem bohatera, a jego „zachowaniem muzycznym”. To niewątpliwie wielki plus filmu, który dzięki temu zyskuje na realizmie.

Kompozycja Bruno Coulaisa to bez wątpienia jedna z ciekawszych partytur roku 2004 i chyba słusznie krytycy na całym świecie obsypali ją deszczem nagród (Cezar, European Film Award, nominacja do Oskara za piosenkę). Na samym wstępie warto również nadmienić, iż mimo, że to Coulais jest właściwym autorem partytury, to jednak dwa tematy współtworzył reżyser Christophe Barratier, także zdolny muzyk.

Ścieżka dźwiękowa z Pana od Muzyki to nie tylko kompozycja świetnie brzmiąca w kinie, ale i na soundtracku (przyczynia się do tego stosunkowo mała ilość utworów stricte ilustracyjnych – naliczyłem zaledwie dwa: „Action – Réaction” i „Seuls”). Co bardzo ważne pisząc muzykę do tegoż filmu, Coulais w ciekawy i stosunkowo oryginalny sposób potrafił podejść do możliwości jakie daje chłopięcy chór. Uniknął w ten sposób pułapki stylizacji na klasyczne dzieła minionych epok, tworząc muzykę utrzymaną w typowym dla siebie stylu („Les Choristes”,”In Memoriam”, „Pepinot”, „Les Partitions”). Brak tutaj chłodnej kalkulacji i ckliwego efekciarstwa (tak charakterystycznych dla tego typu produkcji powstających za oceanem). W zamian dostajemy prześliczne tematy: z jednej strony naładowane naiwną beztroską („Pepinot”), z drugiej zaś obrazujące mariaż naiwności i nieszczęścia, które kotłowały się w psychice głównych bohaterów („In Memoriam”)

Oczywiście na upartego można również wskazać wady, wady które w jakimś stopniu wymuszone zostały przez tematykę filmu. Mam na myśli przede wszystkim monotonię (spowodowaną tą samą niemal instrumentalizacją utworów), która sprawia że słuchając płyty mamy wrażenie braku różnorodności.. Drugim minusem soundtracku jest jego długość i brak rozwinięcia w niektórych tematach, które aż proszą się o kontynuację („Pepinot”, „Le Partitions”).

W zakresie oryginalności partytura prezentuje się wyjątkowo dobrze. Można oczywiście znaleźć podobieństwa stylowe do wcześniejszych kompozycji samego Coulaisa („Travelling Birds”, „Vidoque”, „Mikroksomos”), lecz są to nawiązania bardzo delikatne. Krytycy wskazywali również na pewne zależności od partytur Elfmana (chórki w „L’Arrivée Ecole” i w „Seuls”). Moim zdaniem są one jednak przypadkiem wynikającym z zastosowania podobnego medium, jakim jest chór chłopięcy.

Podsumowując Pan od muzyki to ciekawa pozycja na rynku soundtracków, pozycja przede wszystkim dla tych, mających dosyć typowo ilustracyjnych kompozycji, kompozycji które cenić zaczyna się dopiero po ich setnym przesłuchaniu i dziesiątym obejrzeniu filmu. Płyta Coulaisa jest inna. Dzięki utworom takim jak „Pepinot” czy „Les Avions en Papier” możemy w niej odnaleźć ogromne pokłady delikatności, dziecięcej naiwności i prawdziwego wzruszenia. Te wszystkie cechy sprawiają, iż bez wątpienia warto zapoznać się z tą muzyką.

Najnowsze recenzje

Komentarze