Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akira Ifukube

Chikyū Bōeigun (Tajemniczy przybysze)

(1957/1996)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 22-12-2016 r.

Po dwóch filmach z Godzillą oraz jednym z Rodanem, decydenci z Toho postanowili w swoim kolejnym obrazie głównymi antagonistami uczynić kosmitów. W Tajemniczych przybyszach, w reżyserii Ishiro Hondy (The Mysterians, oryg. Chikyu Boeigun), mamy zatem klasyczne dla tego typu produkcji starcie dwóch cywilizacji, zapewne po części inspirowane słynną Wojną światów H.G. Wellsa. Japończycy nie byliby jednak sobą, gdyby nie wprowadzili dwóch typowych dla siebie elementów. Pierwszym z nich jest oczywiście podtekst nuklearny. Okazuje się, że ojczysta planeta obcych, Mysteroid, została zniszczona w wyniku konfliktu atomowego. Ocalałym udało się przedostać na Marsa, gdzie znaleźli nowy dom, lecz ich ciała były na tyle okaleczone, że nie mogli mieć zdrowego potomstwa. Postanawiają zatem przybyć na Ziemię w celach… reprodukcyjnych. Drugim elementem jest wątek kaiju. Początkowo fabuła nie zakładała pojawienia się żadnego potwora. Jednak rzutem na taśmę jeden z producentów stwierdził, że film potrzebuje jakiegoś przerośniętego straszydła. Pierwsze koncepty zakładały, że będzie to pół-kret pół-jaszczurka (wiem, brzmi to głupio). Honda odrzucił jednak ten projekt, i przeforsował swój autorski pomysł – Mogerę, gigantycznego robota, który miałby podkreślać zaawansowanie technologiczne obcych. Warto odnotować, że jest to pierwsze pojawienie się mechy (tak przecież popularnych w rozmaitych anime) na dużym ekranie. Tajemniczy przybysze, tak jak poprzednie produkcje kaiju, odnieśli w kinach niemały sukces, co też utorowało drogę do realizacji dwóch bardzo luźnych sequeli, Bitwy w kosmosie i Goratha. Wszystkie trzy dzieła tworzą razem tzw. trylogię sci-fi wytwórni Toho.

W Tajemniczych przybyszach Honda sięgnął po sprawdzoną w poprzednich filmach ekipę realizatorską. Nie licząc dobrze znanych twarzy (Yoshio Tsuchiya, Akihiko Hirata, Takashi Shimura), znów mamy okazję podziwiać efekty specjalne Eijiego Tsuburayi (sekwencje batalistyczne wyglądają całkiem imponująco). W tej stawce nie mogło też zabraknąć Akiry Ifukube, który po raz kolejny odpowiedzialny był za ścieżkę dźwiękową. Co ciekawe, gdy w Stanach Zjednoczonych do dystrybucji wchodzili Tajemniczy przybysze (jak zwykle oczywiście po odpowiednim przemontowaniu), w tamtejszych notatkach prasowych jako autor muzyki widniał Masaru Sato. Mogłoby być to o tyle frustrujące dla twórcy słynnego tematu Godzilli, że dla obrazu Hondy stworzył jedną ze swoich najciekawszych partytur. W niniejszym tekście przyjrzymy się jej bliżej. W ten celu weźmiemy na warsztat soundtrack wytwórni Toho Music, który na rynku ukazał się prawie 40 lat po premierze filmu.

Na potrzeby sesji nagraniowej Tajemniczych przybyszy Ifukube zaangażował dużą orkiestrę, prawdopodobnie największą z wszystkich jego dotychczasowych partytur filmowych. Pod względem harmonicznym i orkiestracyjnym Ifukube trzyma się wypracowanych przez siebie schematów. Mamy tu zatem sporo posępnego underscore’u (opartego głównie na pracy sekcji smyczkowej i dętej blaszanej), a także nieodzowne marsze i odrobinę liryki. Zatem na pierwszy rzut ucha opisywany score niewiele różni się od tych powstałych do poprzednich filmów kaiju zilustrowanych przez maestro, czyli Godzilli (1954) i Rodana (1956). Jednak przy dokładniejszych oględzinach materiału szybko przekonamy się, że Ifukube wprowadza do swojej muzyki nowe pomysły instrumentacyjne i tematy.

Najważniejszym z nich jest przebojowy motyw główny, którego dla wygody określimy marszem bitewnym (zdecydowanie jeden z najlepszych w karierze Japończyka). Co istotne, Ifukube rozpisuje go na pełną orkiestrę symfoniczną (punktuje tutaj spory aparat wykonawczy). Kompozycja wprost kipi niezwykłą dynamiką i żywiołowością oraz pewnego rodzaju dramatyzmem i heroizmem, tym samym doskonale wpisując się w sekwencje akcji. Poza główną melodią, marsz ma jeszcze kilka innych części, jak chociażby potężne, oscylujące na granicy fałszu, uderzania blach. Znakomicie wypadają też fragmenty, w których usłyszymy instrumenty dęte drewniane wygrywające świetny, jakby unoszący się nad całością, kontrapunkt do partii sekcji blaszanej. Wypada odnotować, że temat ten nie pojawił się w żadnej innej filmowej partyturze Ifukube. Możemy go jedynie znaleźć, w mocno odmienionej aranżacji (dużo subtelniejszej), na płycie z muzyką do sztuki teatru cieni The Humpbacked Pony lalkarza Seijiego Fujishiro. Owe nagranie pochodzi z 1975 roku, lecz premiera przedstawienia datowana jest na 1953 rok, czyli na cztery lata przed powstaniem Tajemniczych przybyszy. Nowsze wydanie to najprawdopodobniej reinterpretacja (jak to często miał w zwyczaju Ifukube) materiału napisanego ponad 20 lat wcześniej, co też pozwala domniemywać, że linia melodyczna tematu bitewnego de facto powstała na potrzeby spektaklu Fujishiro.

Ifukube napisał także materiał, którego możemy przypisać tytułowym najeźdźcom. Jak łatwo się domyślić, Japończyk w tym celu wykorzystał przede wszystkim trzeszczące smyczki (nasuwające trochę na myśl Rodana), które łączy z niskimi, gromkimi partiami sekcji dętej blaszanej (tym razem maestro upodobał sobie zwłaszcza puzon tenorowy i basowy oraz tubę basową i kontrabasową). Na tej płaszczyźnie omawianej partytury wyróżnia się posępny, basowy temat Mogery, w którym także odnajdziemy echa Rodana. Będziemy mieć z nim styczność głównie na początku albumu, gdyż to właśnie w pierwszym akcie widowiska Hondy pojawia się ten robot.

Score uzupełniają jeszcze dwa pomniejsze marszyki, The Global Defense Conference oraz Preparing To Attack. Niestety nie dane będzie nam nacieszyć się tymi melodiami, gdyż każda z tych ścieżek trwa zaledwie około minuty. To też pozwala je postrzegać za krótkie urozmaicenia recenzowanej ścieżki dźwiękowej, bazującej w dużej mierze na dwóch zasadniczych ideach – marszu bitewnym i dysonującym materiale kosmitów. Natomiast często obecna w partyturach z filmów kaiju warstwa liryczna została potraktowana po macoszemu. Na ślady takowej ilustracji natrafimy w zasadzie tylko w dwóch mało znaczących kompozycjach.

Niestety jak zwykle płyta została „dopchana” całą masą ścieżek dodatkowych (wersje alternatywne, muzyka z trailera, sfx-y itp). Myślę, że nikt nie miałby nikomu za złe, jeśliby zakończyć odsłuch na zasadniczej ścieżce dźwiękowej z filmu Hondy, którą stanowi pierwsza dwudziestka utworów. Tym bardziej, że prezentuje się ona doprawdy okazale i chyba żaden odbiorca nie miałby ochoty psuć dobrych wrażeń słuchowych przez drażniące bonusy. Tak też Tajemniczy przybysze to zdecydowana czołówka filmowych dokonań Akira Ifukube. Wszystko to za sprawą rewelacyjnego, bombastycznego marszu bitewnego, który choć zazwyczaj pojawia się w podobnych aranżacjach, to za każdym razem potrafi przyprawić słuchacza o ciarki, tak samo podczas seansu, jak i w domowym zaciszu. Co ważne, reszta materiału również prezentuje bardzo solidny poziom (nawet jeśli w paru fragmentach bywa wymagająca), a ponadto nie uświadczymy tutaj bezceremonialnych kopii z innych ścieżek dźwiękowych japońskiego kompozytora. Jeśli miałbym komuś polecić jakieś soundtracki z filmów kaiju, to Tajemniczy przybysze na pewno znaleźliby się w tym gronie.

Inne recenzje z serii:

  • Bitwa w kosmosie
  • Gorath
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze