W 2010 roku Trent Reznor i Atticus Ross, znani głównie z zespołu Nine Inch Nails (założony przez Trenta Reznora), weszli w świat muzyki filmowej. Ich debiutancka ścieżka dźwiękowa do głośnego filmu The Social Network Davida Finchera, przyniosła im uznanie krytyków oraz liczne nagrody, z Oscarem i Złotym Globem łącznie. Pisząc jednak o krytykach, należy pominąć tych specjalizujących się konkretnie w muzyce filmowej. Wśród wielu miłośników soundtracków, po dziś dzień panowie Reznor/Ross, pozostają dość kontrowersyjnymi postaciami. Zarzuca się ich muzyce pewną powtarzalność, a im samym nierozumienie gatunku, jakim jest muzyka filmowa. Dochodzi do tego specyficzne podejście duetu do pracy, gdzie rzadko piszą oni muzykę bezpośrednio pod obraz – najczęściej przed postprodukcją, głównie na podstawie scenariusza, tworząc bazę dźwięków i utworów, które później podkładane są pod gotowy film. W jednym z wywiadów dla GQ Trent Reznor tłumaczył to podejście. Według niego muzyka gra tak ważną rolę, jeżeli chodzi o emocje, że powinna być obecna od początków tworzenia filmu. Podkładanie jej pod ukończony obraz zabija w pewnym sensie ten proces. Z takim rozumieniem muzyki filmowej, naturalnie wielu może polemizować. Jakby jednak nie patrzeć, po tych 15 latach Trent Reznor i Atticus Ross się stali aktywnymi i wielokrotnie nagradzanymi członkami świata muzyki filmowej. Aktualnie nie komponują wyłącznie dla Davida Finchera, tak jak miało to miejsce na początku ich przygody z kinem. Co więcej, w świecie filmowym zaangażowanie Reznora i Rossa postrzegane jest jako coś prestiżowego, co czyni dany projekt bardziej wartościowym i głośnym. Można nad tym debatować, ale faktem jest, że na przestrzeni lat Trent Reznor i Atticuss Ross nawiązali współpracę z wpływowymi filmowcami, takimi jak Luca Guadagnino. Ich pierwszy wspólny projekt Bones and All wpisywał się w typową ścieżkę dźwiękową Reznora i Rossa: ambientowe, industrialne brzmienie, wspomagane delikatnymi fortepianowymi partiami. Tym większym zaskoczeniem może być ścieżka dźwiękowa do Challengers, gdzie kompozytorski duet oferuje inne, zdecydowanie bardziej melodyjne, dynamiczne rytmy.
Oceniając soundtracki, często zapominamy o filmowym kontekście. O tym, jak wielką rolę w ich brzmieniu odgrywają sami filmowcy, reżyserzy czy producenci. Nie inaczej jest w przypadku Challengers. Luca Guadagnino dał dokładne wytyczne jak ta muzyka ma brzmieć. W wywiadzie dla GQ Trent Reznor i Atticus Ross wspominają, że po Bones and All, włoski reżyser wysłał do nich e-maila. Poinformował, że pracuje nad nowym filmem i znowu chciałby z nimi współpracować. Na początku Guadagnino opisał dwójce kompozytorów Challengers, jako „seksowny dramat o tenisie”. Przy czym w przypadku słowa „sexy”, użył trzykrotnie litery „x” – „SEXXXY”. W późniejszej fazie, kiedy Reznor i Ross przyjęli propozycje, Guadagnino zażyczył sobie muzyki tanecznej, którą spokojnie można byłoby puszczać w berlińskich klubach. Były to dość ciekawe sugestie względem kompozytorów, którzy w świecie muzyki filmowej i poza nim specjalizują się głównie industrialnym rocku, czy muzyce ambientowej. Ale muszę przyznać, że Trent Reznor i Atticuss Ross wywiązali się perfekcyjnie z powierzonego nim zadania!