Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Chain Reaction (Reakcja łańcuchowa)

(1996)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 09-10-2010 r.

Rok 1996 był dla Jerry’ego Goldsmitha sezonem intensywnym, w trakcie którego kompozytor napisał aż 6 prac, w tym doskonałe The Ghost and the Darkness oraz nową, udaną odsłonę serii Star Trek. Z obu tych ścieżek bije taka dawka nieskrępowanego entuzjazmu, że aż trudno uwierzyć, iż w tym samym czasie powstały Krytyczna decyzja i Reakcja łańcuchowa, dwie zupełnie przeciętne – jak na goldsmithowskie standardy – kompozycje akcji. O ile jednak Executive Decision broni się jeszcze kilkoma rzeczywiście udanymi pomysłami, to druga z ilustracji wypada wyjątkowo blado na tle tego wszystkiego, co wówczas w muzyce filmowej powstawało.


Chain Reaction bowiem z jednej strony tonie w odmętach goldsmithowskiej rutyny, schematyzmu w jaki kompozytor popadał przy wielu projektach sensacyjnych lat 90., z drugiej zaś opiera się na rozwiązaniach, z których kilka jest po prostu wadliwych. Widać to już na samym początku ścieżki, gdzie Goldsmith prezentuje temat główny i towarzyszący mu, oparty o gitarę elektryczną motyw dla postaci granej przez Keany Reevesa. Temat przewodni to elegancka, nobliwa melodia, bardzo typowa dla kompozytora, niezbyt może wyrazista czy wpadająca w ucho, ale dzięki brzmieniu solowej trąbki ładnym akcentem otwierająca album. Niestety w połączeniu z obrazem wprowadzenie to zawodzi – temat Goldsmitha podłożony pod otwierający film wykład o taniej, ekologicznej energii, pobrzmiewa kiczowatą pompatycznością. Brzmi również bardziej jak kulminacja, aniżeli prolog do opowieści – to, co wydaje się stonowane na płycie, w filmie jest spotęgowane i jak gdyby nie na miejscu. Jasne, że Reakcja łańcuchowa to tylko akcyjniak i trudno się spodziewać, by dobrzy i źli bohaterowie byli wielowymiarowi, niemniej ostentacyjne podkreślanie szlachetności jednych i złowrogich intencji drugich trąci w tym przypadku nadmierną już łopatologią. Aż prosi się temat o bardziej neutralnym zabarwieniu…


… i takim mógłby być gitarowy motyw głównego bohatera, motyw który jednak jest kolejną pomyłką tej ścieżki. Sam zamysł nie był zły – w dobie rozwijającego się brzmienia Media Ventures warto było stworzyć dla rockowej stylistyki Zimmera nowoczesną alternatywę, po to, by po prostu urozmaicić gatunek. To się niestety Goldsmithowi nie udało – jego motyw jest banalny, pozbawiony zupełnie przebojowości i chwytliwości tematów Niemca, i co najgorsze nadmiernie eksploatowany w filmie. W zestawieniu z Karmazynowym przypływem, Twierdzą czy nawet Peacemakerem brzmi wręcz anemicznie, a jego cel (dodanie postaci Reevesa przebojowości) osiągnięty jest w nikłym stopniu.


Nawet wykonanie, zwykle mocna strona goldsmithowskich ścieżek, wydaje się tu mało zainspirowane, leniwe, pozbawione typowej dla nagrań kompozytora witalności i zadziorności. Całość przed klapą ratuje jednak kilka rzeczy: weterani zwrócą uwagę na rozrzucone tu i ówdzie aranżacyjne detale, jak chociażby wykorzystanie waltorni i kotłów (Goldsmith słuchacza najpierw dosłownie usypia, by nagle zbombardować go perkusyjnym trzęsieniem ziemi – kto inny odważyłby się na coś takiego?). Są to oczywiście tylko kosmetyczne smaczki, więc mniej wyrobiony słuchacz, zamiast zagłębiać się w szczegóły dla koneserów, może po prostu oddać się frajdzie płynącej z dwóch najlepszych utworów płyty – monumentalnej sekwencji akcji The Ice Chase, oraz romantycznej wariacji tematu głównego w kończącym film Out of the Hole. Na niecałe 10 minut wyzwalają one odrobinę goldsmithowskiego czaru, skromną ale broniącą album przed odmętami bezbarwności, nieźle też wypadają w połączeniu z obrazem.

Niestety mimo to Reakcja łańcuchowa pozostaje pracą słabą i wtórną, nawet na tle nierównej, balansującej na granicy amatorszczyzny zimmerowskiej Twierdzy. O ile Goldsmith ekipę z Media Ventures przerasta w kwestii technikaliów, to The Rock, chociaż chaotyczna i miejscami nieprzemyślana, góruje nad Chain Reaction pod względem przebojowości, wyrazistości i drapieżności. A przede wszystkim promieniuje czymś, czego Reakcji łańcuchowej zupełnie brakuje – radością komponowania muzyki.

Inne recenzje z serii

Chain Reaction – The Deluxe Edition

Najnowsze recenzje

Komentarze