Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer, Lorne Balfe

Call of Duty: Modern Warfare 2

(2010)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 12-06-2010 r.

Seria Call of Duty jest jedną z bodaj najpopularniejszych serii gier akcji poświęconych wojnie. Powstają one w dość dziwnym układzie – za nieparzyste części serii odpowiada firma Treyarch, za parzyste zaś Infinity Ward. Wszystkie one zaś opierają się na podobnych pomysłach i silnikach – obie grupy programistów więc pracują na tym samym kodzie. Pierwsze trzy gry serii, która stawia na pokazanie wojny w sposób jak najbardziej realistyczny, działy się podczas prawdziwych bitew II Wojny Światowej (wielką popularnością cieszy się bitwa pod Stalingradem), w których gracz wcielał się w rolę żołnierzy różnych armii (m. in. Brytyjczycy, Amerykanie, Rosjanie). W czwartej części doszło do pewnej zmiany. Infinity Ward postanowiło odejść od walki historycznej i stworzyło grę o podtytule Modern Warfare – walki współczesne. Treyarch w piątej części (World at War) wrócił na fronty lat 40., ale tym razem Amerykanie walczyli z Japończykami i gra była dużo bardziej realistyczna i brutalna niż części poprzednie. W 2009 roku Infinity Ward wydał Modern Warfare 2. Gra wywołała wielkie kontrowersje z różnych powodów, niezbyt wybrednych aluzji do homoseksualizmu (m.in. wysoce krytykowanego podejścia zabraniającego żołnierzom przyznawania się do swej orientacji – don’t ask, don’t tell), ale przede wszystkim poziomu, w którym gracz (jako amerykański agent) bierze udział (aktywność zależy tu od samego gracza, poziom zresztą bez żadnych konsekwencji można pominąć) w terrorystycznym ataku na moskiewskie lotnisko.

Dużą furorę wśród fanów zrobiła informacja, że muzykę do gry ma skomponować nie kto inny, tylko bodaj najpopularniejszy w tej chwili kompozytor hollywoodzki Hans Zimmer. Seria zawsze charakteryzowała się muzyką tworzoną przez najlepszych, bądź popularnych w branży, dość powiedzieć, że kompozytorami trzech pierwszych części byli, kolejno, Michael Giacchino (niedługo przed rozpoczęciem kariery filmowej), Graeme Revell czy syn Jerry’ego Goldsmitha, Joel. Przy czwartej części pracował zaś Harry Gregson-Williams. Podobnie jak w przypadku pierwszego Modern Warfare, Zimmer stworzył tylko główne tematy, resztę pracy oddał zaś swojemu szkockiemu koledze ze stajni Remote Control, Lorne Balfe’owi. To nie jedyni kompozytorzy pracujący jednak nad grą. Oprócz nich, jako additional music podpisanych jest chyba 15 osób, w tym Mark Mancina, Atli Orvarsson czy członkowie trailerowej grupy Two Steps from Hell. Po długich oczekiwaniach, muzyka ta wyszła oficjalnie, choć tylko w ramach iTunes.

Gra poświęcona współczesnej wojnie i taktyce (ang. warfare oznacza tyle, co sposób prowadzenia wojny) wymaga dość specyficznej muzyki, ponieważ wchodzi w gatunek, który można by określić mianem technothrilera (klasycznym reprezentantem są powieści Toma Clancy’ego). Można powiedzieć, że wybór Hansa Zimmera jest tutaj jak najbardziej uzasadniony, to właśnie na thrillerach o nowoczesnych technologiach niemiecki kompozytor zrobił karierę. Wymaga to dość specyficznego podejścia, odwołującego się do nowoczesnych technologii, aktualnych uwarunkowań geopolitycznych, a także, przydałoby się, amerykańskiego patriotyzmu, którego ten gatunek jest zwykle pełen. Z wyjątkiem tego trzeciego elementu (Zimmer jest chyba przeciwnikiem Americany, przynajmniej we własnym wykonaniu), Modern Warfare 2 ma to wszystko – ścieżka jest w 99% elektroniczna, zaznacza się pewne elementy etniczne. Wszystko więc wydaje się w jak najlepszym porządku. Ścieżka jest jednak, mówiąc bardzo delikatnie, daleka od ideału. Gdzie leży problem?

Przede wszystkim zupełnie leży tematyczna baza ścieżki. Lepsze anthemy (specyficzny dla stylu Remote Control temat) kompozytor pisał pewnie siedząc na ubikacji z bardzo poważnym zatwardzeniem. Opening Titles jest niestety tak typowe, że aż boli. Drugi większy temat ilustrujący planszę z twórcami gry (Extraction Point, zapewne jeden z żartów Niemca, termin ten oznacza bowiem miejsce, z którego żołnierze zostają zabrani na końcu misji), jest trochę ciekawsze, ale tylko dlatego, że jest utrzymane w stylu takich tematów jak temat komandora Ramseya z Karmazynowego przypływu czy Ambrose’a z Mission: Impossible 2, z ich oparciem na Lacrimosie W. A. Mozarta. Najciekawszą melodię słyszymy na szczęście w całej ścieżce najczęściej. Jest to bardzo prosty motyw, nijak nie związany z typowym dla kompozytorów Remote Control „anthemicznym” stylem. Używany jest dość często, ale nigdy nie nuży.

Drugim problemem Modern Warfare 2 jest też oryginalność muzyki, która jest praktycznie żadna. Jedyne, co w miarę nowego, to wymusiła konwencja ilustracji gry komputerowej, gdzie nie mamy w pełni rozwiniętych sekwencji z początkiem, rozwinięciem i końcem. Najważniejsze jest budowanie specyficznej atmosfery, która podkręci napięcie, ale z drugiej strony za bardzo nie będzie się nad grę wybijać. Mamy kilka metod ilustracyjnych. Jedno podejście to po prostu ilustracja poziomu, tak głównie czynił w serii Medal of Honor Michael Giacchino, gdzie cały utwór i cały temat był komponowany do danej misji. Drugą metodą jest dostosowywanie się do zdarzeń – jeden utwór ilustruje napięcie, drugi – akcję, i tak dalej. W Modern Warfare 2 dominuje raczej ta pierwsza metoda, z małymi wyjątkami (zdarza się np., że muzyka wchodzi dopiero parę minut po rozpoczęciu misji). Na pewno zupełnie inne konwencje ilustracyjne wymusiły to, że mimo, iż odwołujące się bardzo mocno do typowej konwencji akcji, muzyka do Modern Warfare nie jest typową partyturą akcyjną. I może dlatego, niestety, ścieżka mocno przynudza.

W jednym z wywiadów, Zimmer zaznaczył, że tak naprawdę chodzi o emocje. Szkoda tylko, że są one tak plastikowe. Muzyka jest bardzo intensywna, nie można tego jej odmówić. Wielokrotnie kompozytorzy stosują tutaj dramatyczne smyczki w brzmieniu i aranżacji tak typowej dla ścieżek pochodzących ze stajni. Problemy są jednak dwa. Po pierwsze, smyczki są ewidentnie sztuczne. To słychać. Oczywiście, trzyma to się dobrze mocno elektronicznego stylu przyjętego dla całości. Po drugie, umówmy się: ludzie z Remote Control pisywali dużo lepiej. W ostateczności niestety wszystko się sprowadza do dziwnej hybrydy szybkiej muzyki akcji z ambientem, przy technoidalności całego stylu ścieżki. To zatrzymanie się niejako pomiędzy niestety doprowadza do tego, że ścieżka jest zupełnie – i stylistycznie, i emocjonalnie – nijaka. Kolejną sprawą jest to, że styl RC (świadomie nie mówię tutaj o stylu samego Zimmera, który nie zrobił wiele, czego ponoć zresztą sam bardzo żałuje) się mocno zużył. W ciągu ostatniej dekady jako świetny kompozytor do technothrillerów ujawnił się twórca, który sam zresztą z tej stajni wyszedł. Mowa tutaj o Johnie Powellu – zresztą pewne elementy trylogii o Jasonie Bournie zostały w Modern Warfare 2 skopiowane w Chain of Command, tylko że bez , bagatela, ekscytującego tempa, wykonania i, niestety, całej inteligencji. Do tej nijakości można dodać także fakt, że, niestety, muzyka jest monotonna. Wszystko, mimo pewnych zmian we własnym obrębie, jest aż za bardzo jednolite. Oczywiście, nie można się skarżyć na jakiekolwiek niespójności stylistyczne, ale czy na pewno takim kosztem?

Nie znaczy to jednak, że nie ma przebłysków. Infiltration to zupełnie niezły utwór akcji, kończący się, moim zdaniem, jednym z najlepszych dramatycznych fragmentów akcji w historii całego Remote Control, a Deadline to powrót do starego dobrego Zimmerowskiego brzmienia (mimo że utwór jest autorstwa członka grupy Two Steps from Hell), choć może trochę brakuje tutaj jakiegoś tematu. Jest to naprawdę bardzo sympatyczny utwór, budzący nostalgię za czasami, kiedy ścieżki akcji Hansa Zimmera były najzwyczajniej fajne. Poza tym, przy całej krytyce ścieżki, która dobra nie jest, pomysł na brzmienie jest dla takiego projektu jak Modern Warfare 2 idealny. Ta partytura mogła być naprawdę dobra, jeśli nie świetna. Ale nie przyłożono się, niektórym brakowało talentu i ostatecznie dostaliśmy monotonną, nijaką muzykę, która próbuje być czymś między ambientem a klasyczną akcją a la Zimmer. Sam Niemiec też się tematycznie nie popisał. Może i wszyscy się dobrze bawili, jak to zwykle w Remote Control, ale co z tego, skoro to po prostu jest kiepska muzyka? Rozumiem wymagania dotyczące gry. Rozumiem, że przedstawiony w niej nowoczesny świat odrzucił możliwość stworzenia muzyki pokroju wojennych partytur Michaela Giacchino. Ale w grach było naprawdę dużo lepiej. Oczywiście w kontekście samej gry jest nawet dobrze, ale co z tego?

Najnowsze recenzje

Komentarze