Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
José Nieto

Bwana

(1997)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.

Statystyczny fan muzyki filmowej na pytanie dotyczące hiszpańskich kompozytorów od razu wymienia jedno nazwisko: Alberto Iglesias. Jednak byłoby niezwykle krzywdzące postrzeganie hiszpańskiej ilustracji tworzonej na potrzeby kina, jedynie przez pryzmat tegoż artysty. Podobnie jak Włosi, także i Hiszpanie mają wielu utalentowanych kompozytorów, którzy choć na razie znani są jedynie garstce zapaleńców (która jednak w przybranej ojczyźnie Kolumba, dzięki prężnie działającym portalom internetowym, zrzeszona jest w silne komuny) już wkrótce mogą zawojować świat.

José Nieto nie jest nowicjuszem, ani młodzieniaszkiem. Na swoim koncie ma ponad 70 partytur, w większości do produkcji rodzimych, a także szereg nagród (w tym aż 6 hiszpańskich „Oskarów” czyli „Goya Award” – tym samym zrównuje się z o wiele bardziej popularnym i ubóstwianym u nas Iglesiasem). Niestety z powodu braku odpowiedniej promocji, to etatowy twórca muzyki do filmów Almodovara jest na piedestale, a nie „zmarginalizowany” Nieto. Niniejszym portal Filmmusic.pl postanowił przerwać tę zmowę milczenia i zrecenzować chociaż jedną partyturę utalentowanego Hiszpana. Ze względu na szczególną słuchalność i oryginalne brzmienie, wybraliśmy muzykę do mało znanego (chociaż nagradzanego) filmu Imanol Uribe, zatytułowanego Bwana. Produkcja jest ciekawym przykładem dramatu społecznego dotykającego bardzo mocno problemu rasizmu w Hiszpanii.

Ponieważ obraz opowiada historię wyrzuconych na plaże afrykańskich uchodźców, którzy starają się odnaleźć na hiszpańskiej ziemi, José Nieto musiał sięgnąć do fraz etnicznych. Jednak zrobił to, jak przystało na kompozytora europejskiego, w wyjątkowo subtelny sposób. Można bowiem zauważyć tutaj ogromne wymieszanie wszelkiego rodzaju wpływów. Od brzmień tradycyjnych po jazz (Nieto zaczynał swoją karierę jako jazzman), od agresywnego rocka (gitarowe riffy) po intrygującą, świadomie archaizującą elektronikę. Ta przedziwna mikstura stworzyła ciekawą i bardzo miłą w odbiorze mieszankę.

Elementem scalającym partyturę jest wyśmienity temat (Titles), powtarzany w przeróżnych aranżacjach, z towarzyszeniem różnorakich instrumentów, które wydatnie potrafią zmienić nastrój, uczynić motyw prymitywnym (From Where Is He Coming), bądź mistycznym (Dory is Dreaming). Trzy elementy stanowią o sile wyrazu tego nośnego tematu. Przede wszystkim jest to jazzująca trąbka, wspinająca się elektronika, no i oczywiście etniczny wokal. Wszystko to sugestywnie kształtuje klimat opowieści toczącej się na styku dwóch kultur. Bo właściwie niemal każdy utwór na tej płycie jest takim melanżem dwóch światów, melanżem który bierze po równi z Afryki i Europy. W przeciwieństwie jednak do dokonań choćby Niki Reisera („Biała Masajka”), dla Nieto wzorcem tradycji europejskiej nie jest klasyka, a bardziej muzyka jazzowa. Dzięki temu „Bwana” brzmi znacznie bardziej intrygująco i interesująco. Na wielki plus płyty należy też zaliczyć to, iż słuchamy jej od początku do końca (z małymi wyjątkami w postaci nieco zbyt ilustracyjnych drenaży gitary elektrycznej) jak dzieła zupełnie niefilmowego. Dzieła pisanego jakby zupełnie bez udziału obrazu. To wielka zaleta w czasach barbarzyńskiego, hollywoodzkiego timingu…

Nie znaczy to oczywiście, że „Bwana” nie posiada wad. Chyba główną jest nadmierne eksploatowanie głównego tematu. Na dobrą sprawę całe 40 minut oparte jest o ten śliczny trąbkowy motyw, pojawiający się w przeróżnych aranżacjach. Choć i tak wydaje się być niesamowite jak długo Nieto nie pozwala nam się nudzić, w końcu jednak przychodzi czas, kiedy to wciąż nowe impresje bazujące na tym kilkunutowym motywiku zaczynają drażnić. Drugim minusem jest wykorzystanie gitary elektrycznej. Dobrze, iż brzmi ona w sposób chrapliwy, bardziej europejski niż uładzone, pozbawione ikry zabawy hollywoodzkich kompozytorów, jednak irytuje jej nieco banalne (reprezentujące zapewne „białą siłę”) użycie (From Where Is He Coming). Nieto mógł zdecydowanie postarać się o więcej subtelności.

Na sam koniec kilka słów o dostępności tegoż soundtracku. Z przykrością muszę stwierdzić, iż legalne jej zdobycie jest właściwie niemożliwe. Nakład został dawno wyczerpany i nic nie zanosi się na to, że będzie kiedykolwiek wznawiany (chociaż zważywszy, że Nieto napisał muzykę do nowego filmu Milosa Formana, może warto mieć nadzieję). Bardzo rzadko zdarza się, iż płyta pojawia się na internetowych aukcjach, lecz generalnie małe zainteresowanie zupełnie zniechęcało sprzedających. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak namówić Was do piractwa. Akurat w przypadku tego wydania usprawiedliwiana „rarytasowością” kradzież jakoś mniej boli…

Najnowsze recenzje

Komentarze