Rok 1992. Francis Ford Coppola kręci Bram Stoker’s Dracula, film, który ma ocalić jego kompanię przed bankructwem. Ze swoimi komercyjnymi celami nie kryje się, pragnie jednak stworzyć jednocześnie obraz o wysokim poziomie artystycznym. Co ciekawe, jest pod olbrzymim wrażeniem muzyki napisanej do filmu Ziemia Obiecana, polskiego reżysera, Andrzeja Wajdy. Patrzy na nazwisko kompozytora – Wojciech Kilar. 'Chcę tego człowieka przy Draculi!’, myśli. Wkrótce potem, mimo obaw producentów, kontaktuje się z polskim kompozytorem i nawiązują współpracę. Kilar, zanim zabrał się za pisanie muzyki, miał jedną niemiłą przygodę. Otóż zaraz po przylocie do USA nasz twórca się poważnie rozchorował i trafił do szpitala, gdzie, jak opowiada, stracił już całkowicie nadzieję na możliwość napisania tej partytury (wyobraźmy sobie, co musiało się dziać wśród producentów – totalna panika). A jednak, Coppola uparł się, żeby to właśnie Kilar był autorem ścieżki dźwiękowej i nie zmienił swojego zdania, mimo listów od kilku polskich kompozytorów, proponujących swoje kandydatury (ich postępowanie można skwitować jednym słowem – żenada). I w końcu udało się. Kilar wyzdrowiał i zaczął pisać…
Interesujący jest fakt, że Coppola podczas jednego spotkania puścił mu zmontowany fragment filmu z podłożoną muzyką z Ziemi Obiecanej i stwierdził, że chce takiej właśnie kompozycji. Nie wiem, jak ta partytura brzmiała w Draculi, ale sądząc po reakcji reżysera, musiała funkcjonować co najmniej znakomicie. Nie oczekujmy jednak w muzyce do filmu o wampirach walców – jedyne w czym Kilar nawiązuje do tej wcześniejszej kompozycji to chyba jakość. Ziemia Obiecana była partyturą wybitną, perfekcja tej ilustracji zaskakiwała na każdym kroku, mimo że muzyka nie pojawiała się zbyt często (a może w tym właśnie ujawniało się jej mistrzostwo). Bram Stoker’s Dracula natomiast zahacza o geniusz. Czy może raczej nim jest. Kilar jest naszym najwybitniejszym kompozytorem, ale tą partyturą pokazuje, że powinien trafić do ścisłej kompozytorskiej czołówki świata. Muzykę do Draculi napisał z iście epickim rozmachem, inspirującą i pełną ekspresji. Znany jest nam zwyczaj Kilara do pisania bardzo spójnych utworów, pozbawionych nadmiaru ilustracyjności – i co najciekawsze, również w tej partyturze trzyma się on swoich standardów. Dziwi to głównie dlatego, że przecież komponuje do horroru, gdzie muzyka jest zdecydowanie podporządkowana obrazowi i jej głównym zadaniem jest wytworzenie odpowiedniego klimatu. Horror na ogół nie pozwala na tematyczne rozwinięcia, gdyż nie o to w tej ilustracji chodzi. Kilar jednak miał możliwość stworzyć coś odmiennego – wszak film Coppoli ma wymiar bardzo epicki. Pozwala zrezygnować z typowego horrorowego underscore’u (który w filmie innego typu byłby niezbędny) na rzecz rozmachu tematycznego. Nasz rodak wykorzystuje tą szansę w pełni.
Wprawdzie za tematy główne można uznać tylko Vampire Hunters i ewentualnie temat miłosny, ale oprócz nich wyróżniłem jeszcze co najmniej pięć innych motywów, które posiadają typową budowę tematyczną, więc nie mogą być uznane za typowo ilustracyjne fragmenty. Nie ma sensu analizować ich wszystkich po kolei, skupię się jedynie na najważniejszych. Płyta zaczyna się znakomicie, od mrocznego złowrogiego smyczkowego motywu – wielbiciele filmu skojarzą go natychmiast z upadającym na ziemię i robijającym się na kawałki krzyżem kościoła prawosławnego (cóż za scena!). Muzyka nabiera niezwykłego dramatyzmu, gdy książę Vlad Dracula walczy w bitwie z Turkami, a następnie, gdy zaprzedaje swą duszę Szatanowi. Utwór w każdym swoim fragmencie jest fenomenalny – zarówno potężna sekcja dęta, jak i przeszywający chór. Następujący po nim Vampire Hunters przedstawia genialny motyw przewodni, zdecydowanie najlepszy moment na płycie. Jest to dynamiczna kompozycja, w której wykonujące pasjonującą melodie aerofony wsparte są przez kotły oraz rytmiczną sekcję smyczkową. Utwór zachwyca swoją intonacją i trafnością ilustracji (pamiętamy: jazda pociągiem przez Transylwanię). The Brides to z kolei niezwykle sugestywna, zawodząca kompozycja na smyczki, chyba najbardziej typowa dla tego rodzaju filmu – stanowi narrację dla sceny miłosnej Harkera i wampirzyc. Wspomnę jeszcze tylko o wspaniałym motywie miłosnym, bardzo słowiańskim w brzmieniu (w końcu sama historia ma w sobie wiele 'wschodnioeuropejskości’), pięknie zaprezentowanym w utworze Mina / Dracula. A to oczywiście nie koniec…
Trudno nie zauważyć olbrzymiego wpływu tej partytury na późniejszą twórczość Kilara. Dracula stał się znakomitym źródłem self-plagiaryzmu… Wprawdzie Kilar nie przeniósł całych fragmentów do innych ścieżek, ale zdecydowanie partytura ta stała się punktem oparcia dla większości mrocznej muzyki Polaka. Przytaczam ten fakt, by ukazać, jak istotna to kompozycja. Być może jest to najważniejsze dzieło Kilara w całej jego karierze. Kompozycja ta sprawiła, że wielu zagranicznych twórców zwróciło na niego uwagę (wśród nich pojawiają się takie nazwiska jak np. De Palma). Wielka szkoda, że Kilar tej szansy kompletnie nie wykorzystał. Jego kilka późniejszych zagranicznych projektów nie miało tak właściwie żadnego znaczenia, nie wpłynęło w znaczący sposób na jego karierę. Co nie oznacza, że były słabymi kompozycjami. Ale to Bram Stoker’s Dracula pozostaje najbardziej znaczącym dokonaniem Kilara, uhonorowanym nagrodą Stowarzyszenia Kompozytorów Amerykańskich. Szkoda tylko, że zabrakło nominacji do Oscara… Wybitna praca, warta wszelkich pochwał.
(tekst opublikowany na Dyrwin’s OST)