Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Anne Dudley

American History X (Więzień nienawiści)

(1998)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 12-10-2014 r.

Więzień nienawiści podejmuje bardzo rzadko ukazywaną (przynajmniej w kinie amerykańskim) tematykę nazizmu, przefiltrowaną przez nietuzinkową reżyserię ekscentrycznego Tony’ego Kaye, który został zwolniony przez studio przy post-produkcji filmu a obowiązki reżyserskie przejął ponoć grający główną rolę Edward Norton. Mimo tych perturbacji powstał film znakomity, z wybitną i nominowaną do Oscara kreacją Nortona jako młodego nazisty Dereka Vinyarda, który po uzmysłowieniu sobie błędów zgubnej ideologii, powraca z więzienia by ratować przed jej skutkami swojego młodszego brata (Edward Furlong). Poważna treść, ciekawa forma wizualna (retrospekcje nakręcone na czarno-białej taśmie), pochodzenie agresji, która drzemie nawet w strukturze przysłowiowo porządnej amerykańskiej rodziny, składają się na jeden z najlepszych filmów lat 90-ych. Ważną – bo muzyczną – cegiełkę w opowiedzeniu tej usytuowanej w brutalnym, męskim świecie historii dokłada kobieta. Anne Dudley, bo o niej mowa, ówcześnie była już zdobywczynią Oscara i oprócz Rachel Portman oraz Shirley Walker, chyba najbardziej znaną kompozytorką muzyki filmowej.

Reżyser Kaye zwrócił się do niej przede wszystkim z prośbą o napisanie „dużej i elegijnej” partytury. Jak sama podkreśla: „Uważał, że score powinien w jakiś sposób wychodzić poza ekranowe wydarzenia i podkreślać głębsze implikacje”. Z pewnością daje się w tej bardzo klasycznie napisanej ścieżce odczuć spore, psychologiczne brzemię i próbę wejścia w psychikę oraz emocje bohaterów. Większość utworów zajmuje się kreowaniem emocji i napięcia, muzyka porusza się pośród smutnych oraz liryczno-mrocznych brzmień, niewątpliwie przypominając dokonania Bernarda Herrmanna ale też i Michaela Kamena. Ciężko mówić tu o typowej tematyce, choć Dudley używa pewnych rekurencyjnych elementów melodycznych, na czele z melancholijnym, nieco introwertycznym motywem, który pojawia się przeważnie w scenach retrospekcji i przemyśleń bohaterów, jest cichym komentarzem szczególnie do scen rozgrywających się w więzieniu, w którym Derek zaczyna pojmować wypaczony sens (albo i bezsens) hołdowanej przez siebie ideologii. Muzyka często powoli się buduje, oparta jest o długie interwały, przypominają muzykę stricte klasyczną, przeważnie prowadząc do dramatycznych rozwiązań. Te ostatnie są przede wszystkim atrakcją American History X, choć oczywiście jest to atrakcja na poziomie artystycznym a nie rozrywkowym. I przede wszystkim poprzez nie score aspiruje do miana rasowej muzyki dramatycznej.

Partytura Dudley jak już wspomniałem nie emanuje prostą w sklasyfikowaniu tematyką, toteż swą siłę ukazuje przede wszystkim w wybranych sekwencjach przypisanych konkretnym scenom w filmie i tym warto poświęcić chwilę analizy. Znamienny dla ścieżki jest już otwierający fragment tytułowy, w którym nad mroczny podkład syntezatora podłożony zostaje eteryczny chór chłopięcy. Jest on muzycznym ekwiwalentem Danny’ego, młodszego brata Dereka. Asystuje temu smutna, właśnie elegijna muzyka, tworząc elegancki 'zwiastun’ dla dalszej części soundtracka. Kompozytorka argumentuje to następująco: „Chór chłopięcy został wybrany z uwagi na cudowną czystość swego brzmienia – i również jako odzwierciedlenie dla historii widzianej oczyma Danny’ego – który sam jest kimś więcej niż tylko chłopcem. Tragedia tej opowieści polega na nieodwracalnych stratach w życiu chłopca poprzez wydarzenia, których jest świadkiem. Próbowałam to oddać poprzez melodykę i piękno chóru, podczas gdy chaos wybucha poprzez orkiestrę”. Wspomniany przez Dudley orkiestrowy chaos to równie ważny składnik tej partytury. Dudley nie boi się użycia tak instrumentarium dętego, które przeważnie tworzy ponurą, pełną napięcia aurę jak i środków perkusyjnych, w tym wydatnego brzmień kotłów, które wprowadzają element niestabilności, na ekranie odnosząc się szczególnie do bardziej gwałtownych wydarzeń. Brytyjka czasami (choć bardzo śladowo) korzysta z elektroniki, ciekawych zabiegów akustycznych (np. muzyczna imitacja wystrzału z pistoletu) oraz orkiestracyjnych, jak np. buzująca fraza na instrumenty drewniane, połączona z głośnymi trąbami i smyczkami rodem z horroru w utworze If I Had Testified.

Chwila uwagi należy się przede wszystkim ekscytującemu (i chyba najbardziej znanemu z tej ścieżki dźwiękowej) utworowi Playing to Win. Takie niby nic, scena meczu koszykówki, ale jego wydźwięk (rasistowski podział na Murzynów i białych nazistów) i waga (gra toczy się o prawo do gry na boisku – na zawsze) zupełnie zmieniają jego punkt zaczepienia. Scena ta swój ekscytujący przebieg zawdzięcza w większości właśnie kapitalnej muzyce Dudley. Dramatyczne rajdy orkiestry, spektakularne kulminacje, podkute potężną perkusją i werblem tempo oraz chwile budujących napięcie przestojów tworzą niecodzienny spektakl. Co ciekawe, muzyczna ilustracja wydaje się być po stronie bohatera i jego nazistowskich przyjaciół, bowiem każdy punkt przeciwko czarnoskórym przeciwnikom, którzy naturalnie posiadają lepsze koszykarskie umiejętności, kwitowany jest niemal heroicznym zrywem orkiestry. A szczególnie decydujący orkiestra kwituje zwycięską fanfarą. Warte uwagi są również momenty, w których reżyser stosuje zwolnienie obrazu, czym kompozytorka odpowiada za pomocą szemrzących smyczek czy harfy. Chociaż to Jerry Goldmith stworzył najlepszą w historii muzykę do filmu na temat koszykówki (Hoosiers), to jednak stawki i ciężaru gier z tamtego filmu nie sposób porównać z tym z American History X. Ciężar ten czuć z pewnością w wybitnej dla tej sekwencji ilustracji Anne Dudley. Dynamiczną muzykę akcji można usłyszeć również w utworze Raiders, opisującym atak skinheadów na nocny sklep prowadzony przez azjatyckich emigrantów. Tym razem w muzyce nie ma już za grosz heroizmu – jest intensywna, znowu w natarciu jest perkusja, zrywy instrumentów dętych i dramatycznie grające smyczki.

Jako, że bohater wchodzi na swoistą drogę odkupienia, pogodzenia się ze światem i odbudowania więzi rodzinnych, pod koniec filmu oraz albumu płytowego muzyka zmierza w bardziej emocjonalne, „uśmierzające” tony. Pięknie grające w wysokich rejestrach smyczki usłyszeć można w We Are Not Enemies, do sceny w której dwóch braci zdejmuje ze ścian pokoju hitlerowskie symbole. Prawdziwa erupcja emocji następuje przede wszystkim we wspomnianym finałowym Benedictus, w którym Dudley aplikuje przeszywające emocjonalnością smyczkowe adagio na miarę tego od Samuela Barbera. Późniejsze przejście w solowy fortepian i chłopięcy chór dopełnia wrażenia całości. Końcowe sceny filmu wraz z muzyczną ilustracją powodują przejście ciarek na plecach i na pewno spowodują uronienie łzy u każdego, kto ma w sobie odrobinę wrażliwości. Wspomniany chór spaja album oraz film w formę klamry rozpoczynając go i kończąc.

American History X z pewnością jest pozycją skierowaną do sympatyków poważnego, dramatycznego grania z ambicją. Klasyczny wydźwięk score’u a także prawie zupełne zanurzenie się ścieżki w mrocznym, psychologicznym klimacie (może oprócz zwycięskich tonacji wspomnianego Playing to Win) wskazuje, iż nie jest to raczej soundtrack dla poprawy nastroju czy też dla osób szukających w muzyce filmowej optymizmu… Partytura Dudley zdecydowanie wyróżnia się w filmie, czuć pasję, z jaką została stworzona (pewnie też spora w tym zasługa reżysera, dla którego kompozytorka we wkładce składa osobne podziękowania za „wizję i inspirację”) i bez niej film z pewnością nie posiadałby tak emocjonalnego „kopa”. Kilka wyróżniających się sekwencji imponuje ilustracyjną sprawnością i koncepcją, podobnie jak techniczno-kompozycyjny projekt całej partytury. Dudley pewnie do końca swej kariery będzie kojarzona ze wspomnianym Oscarem za Goło i wesoło, ale to Więzień nienawiści jest jej opus magnum, choć wspomnieć należy również bardzo dobrą ścieżkę z serialu telewizyjnego Dziesiąte królestwo. Pochwalić należy bardzo dobre nagranie dokonane w londyńskich studiach (min. Air Lyndhurst), z akustycznym, przestrzennym brzmieniem szczególnie w/w perkusji, chórów i mocy wyzierającej z instrumentarium dętego. Sporym plusem ścieżki jest również jej umiarkowana długość (nieco ponad trzy kwadranse). Uznanie należy się dla pani Anne jeszcze z jednego powodu – pełni tu ona poczwórną funkcję: kompozytora, producenta, orkiestratora oraz dyrygenta. American History X to kompozycja, która pozostaje z pewnością na dłużej w słuchaczu, klasowa, dorosła, przemyślana, pełna emocji, takich które są oczywiste ale też podskórne, z oryginalnym brzmieniem i kilkoma wybitnymi momentami. Z tego względu ocena może być tylko wysoka.

Najnowsze recenzje

Komentarze