Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Along Came a Spider (W sieci pająka)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 30-01-2010 r.

Wbrew temu, co może się wydawać, profesjonalizm takich twórców jak Jerry Goldsmith najbardziej zwraca uwagę nie tylko w ich najlepszych, najsłynniejszych pracach – równie wyraźnie objawia się on także w tych projektach, które powszechnie uznane są za słabe i pisane na autopilocie. W takich ścieżkach bowiem dostrzec można, że nawet komponując z zamkniętymi oczami, wręcz od niechcenia, artyści pokroju Goldsmitha wykazują imponujące, intuicyjne wręcz zrozumienie potrzeb medium, jakim jest kino. Along Came a Spider, praca wyjątkowo jak na standardy twórcy Star Treka mizerna i bezbarwna, potwierdza tę prawidłowość; patenty Goldsmitha na muzykę akcji do filmu pasować po prostu muszą, to jakby jedna z podstawowych reguł rządzących Wszechświatem.

Cóż o Along Came a Spider można powiedzieć? Ano niewiele – jest to kolejna z ciągu rozczarowująco wtórnych ścieżek akcji, jakie Goldsmith u progu nowego millenium popełnił. Prace te wykazywały tak wysoką zbieżność technicznych rozwiązań i ilustracyjnych patentów, że brzmiały, jak gdyby kompozytor przez kilka lat pisał non stop ten sam score. Niestety, W sieci pająka to najsłabsze ogniwo całej serii, co nie przynosi szczególnej chluby, gdy za towarzystwo ma się Krytyczną decyzję czy Ostatni bastion. Niepokojący jest zresztą sam początek płyty, jeden z bodaj najgorszych utworów w karierze Goldsmitha, będący miałką dźwiękową papką, smętnie łączącą nieciekawy elektroniczny design z nieśmiałymi wtrąceniami orkiestry. Dalej może być już tylko lepiej, trudno jednak zachwycać się wyjętymi z poprzednich prac metodami kreowania suspense i adrenaliny – sekcja dęta akcentuje drapieżnie odpowiednie punkty synchronizacyjne obrazu, w tle pobrzmiewają napięte, niskie akordy fortepianu, kotły i timpani wybijają brutalne rytmy, tu i ówdzie zdarzą się charakterystyczne dla kompozytora „zapętlenia” ekspresowej sekcji smyczków… Brzmi znajomo?

Paradoksalnie jednak ów autopilot sprawdza się w filmie całkiem nieźle i choć się nie wyróżnia, cechuje go wysoka funkcjonalność. Nikt dotąd nie wymyślił i zapewne już nie wymyśli lepszej interpretacji kina sensacyjnego niż w trakcie swojej kariery uczynił to Goldsmith – ilustracja scen akcji kompozytorowi temu przychodziła z niesłychaną łatwością, w Along Came a Spider wręcz bezwiednie. Najlepiej widać to w jedynym rzeczywiście dopracowanym utworze na płycie, The Ransom. Jest to dość typowa wprawdzie dla Goldsmitha sekwencja z muskularnym motywem prowadzącym, piłującymi smyczkami i dużą rolą perkusji w tle, niemniej pokazuje ona, jak naturalnie kompozytor potrafił synchronizować swoje pomysły z wydarzeniami ekranowymi. Elastyczność motywiki w tym utworze jest po prostu imponująca, rozplanowanie i rozwinięcie dramaturgii mogłyby stanowić wzorzec dla wszystkich niedoszłych spadkobierców kina akcji. A w gruncie rzeczy jest The Ransom tylko standardową, choć ekscytującą tapetą, która nie wymagała od Goldsmitha zapewne ani szczególnej weny, ani trudów, czuć wręcz automatykę jej powstania.


Niestety, na The Ransom kończy się poprawność kompozycji. Megan’s Abduction czy Megan Overboard to sztampowe sekwencje akcji napisane od linijki, suspense zaś jest ledwie cieniem dawnej chwały artysty. Wątłą nadzieję, iż Goldsmith chciał zachować chociażby pozory włożonego w tę ścieżkę twórczego wysiłku, rozwiewa utwór finalny, w którym kompozytor nie pokusił się nawet o solidną konkluzję w tradycji Chain Reaction czy Air Force One. Not My Partner jest tak samo miałki, jak i reszta ścieżki, co dla wiernego fana stanowi przykry wyraz braku szacunku, niemalże policzek ze strony człowieka, którego nazwisko zawsze przecież gwarantowało pewne minimum satysfakcji i słuchalności. Także i w tym wypadku Along Came a Spider wypada blado na tle zaniżonych przez wszystkie Krytyczne decyzje standardów.

Rok 2001 zapisał się złotymi zgłoskami w historii gatunku, owocując takimi znakomitościami, jak Drużyna pierścienia, A.I., Spirited Away, czy Makrokosmos. Wkład Goldsmitha był jednym z największych rozczarowań tamtego pamiętnego sezonu i zapowiedzią, że w muzyce filmowej nadchodzą wielkimi krokami poważne zmiany. Along Came a Spider przed jeszcze niższą oceną ratuje tylko The Ransom i poprawne oddziaływanie w filmie, ścieżka ta bowiem jest najsłabszą chyba ilustracją popełnioną przez kompozytora w ostatnich latach twórczości. Nawet tradycyjny argument, że standardowy Goldsmith jest zawsze lepszy od 99% pozostałej muzyki filmowej w tym wypadku brzmi wyjątkowo nieprzekonująco.

Najnowsze recenzje

Komentarze