Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Marc Streitenfeld

After The Fall

(2014/2015)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 20-09-2015 r.

Kariera Marca Streitenfelda jest naprawdę niezwykła. W młodym wieku bez jakiegokolwiek muzycznego wykształcenia opuścił rodzinne Monachium i udał się do Los Angeles. Tam po wielu próbach, staraniach i błaganiach w końcu dostał pracę w studiu Hansa Zimmera. Ograniczała się ona jednak głównie do spraw technicznych, jak chociażby montażu muzyki. I nagle ni stąd, ni zowąd stał się on głównym kompozytorem u Ridley’a Scotta. Jak ktoś jest bardziej ciekawy tej nietypowej ścieżki życia, może zajrzeć do działu biograficznego na naszej stronie. W skrócie można byłoby pisać o idealnym przykładzie „amerykańskiego snu”, którego koronacją jest nominacja do nagrody BAFTA za ścieżkę dźwiękową do American Gangster. Jednak wraz z coraz większymi produkcjami Scotta jak Robin Hood czy Prometheus, gdzie rola muzyki grać miała większą rolę, powoli zaczęły dawać o sobie braki warsztatowe, które ciężko Niemcowi było ukryć, nawet dobrymi chęciami czy pomysłami. I tak wraz z Prometeuszem, w którym ostatecznie Harry Gregson-Williams musiał wspomagać Niemca muzyką dodatkową, zakończyła się (na razie?) współpraca brytyjskiego reżysera ze Streitenfeldem. A zważywszy, że prawie tylko dla niego komponował, czyżby skończył się i jego „amerykański sen”?

O końcu „amerykańskiego snu” opowiada też film After the Fall gdzie główny bohater po utracie źródła utrzymania dla rodziny, wkracza na drogę przestępczą. Nie jest to obraz nadzwyczaj wysokich lotów. Raczej „ubogie” Breaking Bad, gdzie w sumie dość poważny temat zostaje potraktowany zbyt schematycznie i po macoszemu. I właśnie do takiego filmu, możliwość skomponowania muzyki otrzymał Marc Streitenfeld. I trzeba przyznać, że jego score jest jednym z lepszych elementów tej produkcji, choć i tak bardzo daleko mu do znakomitości.

Zanim Niemiec w ogóle zobaczył gotowy film, reżyser Saar Klein poprosił go o skomponowanie trochę muzyki. Ciekawe czy to efekt doświadczeń przy The Thin Red Line, gdzie panowie się po raz pierwszy spotkali (Klein zajmujący się montażem filmu, a Streitenfeld montażem muzyki)? Naturalnie wszelkie porówna z dziełem Hansa Zimmera nie mają najmniejszego sensu, ale przynajmniej można się już domyślać dlaczego do tego angażu w ogóle doszło.

Skoncentrujmy się na samej ścieżce dźwiękowej, gdzie bardzo szybko słychać, że niemiecki kompozytor odnajduje się lepiej w takich skromniejszych produkcjach, niż w blockbusterach. Przy After the Fall może spokojnie skoncentrować się na tworzeniu odpowiedniej, trochę sennej atmosfery i budowaniu należytego napięcia. Wszystko to czyni bez większych zarzutów dla obrazu. Do tego celu korzysta z bardzo skromnych środków. Nieduży skład orkiestry, który może wydawać się wręcz niesłyszalny, poza smyczkami. Poza tym dźwięk gitary, trochę perkusji i niepokojącej elektroniki z pogranicza ambientu. To wszystko spokojnie wystarcza, aby stworzyć odpowiednią atmosferę, ale też uchwycić tragizm i wyalienowanie głównego bohatera.

Score do oparty jest na jednym niezgorszym temacie, który pojawia się już w otwierający album, Elevate, gdzie towarzyszy mu klimatyczny dźwięk gitary.
Tak naprawdę to większość utworów opartych jest na tym temacie i różnią się jego aranżacjami. Można więc zarzucić pewną monotonność, ale nie jest ona naprawdę aż tak odczuwalna. Przede wszystkim dobrze, że ścieżka nie jest na tyle anonimowa, że jednak po jej słuchaniu, czy po oglądnięciu filmu, pozostanie nam w głowie, motyw przewodni. Może nie na jakoś długo, ale można go wychwycić. Poza tym sam soundtrack trwa zaledwie 30 minut. W tym krótkim czasie słuchając tej muzyki, będącej w pewnym sensie różnymi aranżacjami głównego motywu, można popaść w lekko wyciszający trans.

Zważywszy, że Niemiec w dużej mierze koncentruje się na tworzeniu odpowiedniego muzycznego tła i że jak zostało wyżej wspomniane, score oparty jest na jednym motywie, trudno doszukiwać się wielu pamiętnych momentów na albumie. Przyjmuje się go jako jedną całość z lekkimi wahaniami nastroju, co też w sumie dobrze się odnosi do głównego bohatera. Ale jeżeli już trzeba byłoby wybrać, to na pewno wartym uwagi jest zwieńczające score Home Sweet Home, gdzie cała gęsta atmosfera, budowane napięcie się rozładowuje w naprawdę całkiem ładnym kawałku.

Trudno jakoś szczególnie dużo rozpisywać się o tej ścieżce dźwiękowej. Marc Streitenfeld spełnia wymagane od tego typu produkcji minimum. Muzyka jest obecna w obrazie, tworzy porządną atmosferę, można ją też utożsamiać z głównym bohaterem. Nie jest ona jednak bardzo mocno się narzucająca i nie wykracza ponad pewne ramy. Album zaś nie jest długi, co jednak należy zaliczyć na plus. Ponad godzina z tego typu muzyką mogłoby być zbyt nużąca. A tak to obcowanie z nią jest bezbolesne i czasami może nawet być przyjemne. W sumie ten minimalizm w środkach, to wyciszenie i kreowanie aury osamotnienia, może się kojarzyć z inną pracą Niemca The Grey. Przy czym After the Fall zdaje się ciut lepiej sprawdzać po oderwaniu od obrazu. Jednak czy po czasie będziemy o tej oprawie muzycznej pamiętać i do niej wracać, to już inna kwestia.

Jedno zdaje się być pewne. Przy takich skromniejszych projektach, gdzie i muzyka, często musi być skromniejsza, Marc Streitenfeld ze swoim prostym, minimalistycznym stylem może lepiej się odnajdywać i realizować. Nie jest to może wielki „amerykański sen”, ale też nie koszmar, podobnie jak i dla nas widzów i słuchaczy tej muzyki.

Najnowsze recenzje

Komentarze