Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

TOUR DE FRANCE # 17: Paryż-Hollywood, Hollywood-Paryż

Marek Łach | 21-04-2022 r.


Nie jest żadną tajemnicą, że francuscy filmowcy mieli zawsze słabość do kina amerykańskiego. Nawet gdy ideowo – jak teoretycy La Nouvelle Vague – negowali rzemieślniczo-komercyjne ciągotki Hollywoodu, to zazdrościli kolegom zza Oceanu możliwości budżetowych, technicznej wirtuozerii i wyczucia stylu. Ta admiracja często spotykała się z wzajemnością: uczestnictwo francuskich twórców w hollywoodzkiej produkcji było traktowane jako jej nobilitacja artystyczna. Wymiana myśli i talentu odbywała się również na płaszczyźnie muzyki filmowej, stając się udziałem największych: Michela Legranda i Jerry’ego Goldsmitha.


Michel Legrand należy do tych artystów, których szybko dopada znudzenie. Tak stało się w drugiej połowie lat 60., kiedy po świetlanych sukcesach ścieżek napisanych na potrzeby La Nouvelle Vague twórca Parasolek z Cherbourga stwierdził, iż czas na zmianę i wyemigrował do USA [1]. Zaledwie kilka miesięcy potrzebował Francuz, by w Hollywood udowodnić swój wszechstronny talent. Kartą przetargową okazał się obraz Normana Jewisona Afera Thomasa Crowna, barwna sensacja, do której Legrand został polecony przez Henriego Manciniego. Jazzowo-barokowa muzyka Francuza okazała się olbrzymim sukcesem, czego wyrazem były Oscar i Złoty Glob za „Najlepszą piosenkę” oraz nominacja do nagrody Akademii w kategorii „Najlepsza muzyka oryginalna”. Równolegle Legrand dał się poznać Ameryce jako znakomity symfonik, komponując mistrzowską ilustrację przygodowo-szpiegowską do Stacji arktycznej Zebra, udowadniającą, że i na tym polu może on konkurować z tuzami hollywoodzkiej filmówki.


Proces twórczy Afery Thomasa Crowna świetnie wspominają wszyscy jego uczestnicy: i Legrand, i Jewison (na zdjęciu obok), i autorzy tekstu piosenki Alan i Marylin Bergmanowie, zgodnie uznający score za motor napędowy filmu. Francuski kompozytor sam zaproponował, by reżyser i producenci odłożyli finalny montaż obrazu na kilka miesięcy i pozwolili mu w tym czasie napisać całą ścieżkę – z zastrzeżeniem, że jeśli efekt im się nie spodoba, napisze muzykę od nowa i to za darmo [2]. Ryzyko opłaciło się, a o tym kanonicznym już triumfie amerykańskiego kina rozrywkowego i francuskiej myśli muzycznej przeczytacie TUTAJ.


Z artystyczną wymianą odbywającą się w przeciwnym kierunku mamy do czynienia w przypadku Jerry’ego Goldsmitha i jego ścieżki do obrazu Papillon. Można zarzucać, że francuski aspekt przedsięwzięcia jest tu naciągany: film sfinansowali Amerykanie, wyreżyserował go Amerykanin, wystąpili w nim amerykańscy gwiazdorzy (Dustin Hoffman, Steve McQueen). Geneza Papillon wiąże się jednak ze Starym Kontynentem: powieściowy pierwowzór napisał francuski eks-skazaniec Henri Charrière na podstawie własnych (rzekomo) przeżyć, akcja toczy się w Gujanie – francuskiej kolonii, zaś prawami do ekranizacji dysponował francuski producent Robert Dorfmann, który specjalnie udał się do Stanów, by przekonać miejscowych włodarzy do wyłożenia na stół odpowiedniej sumy pieniędzy. Po drugie, taśmy-matki ścieżki dźwiękowej Goldsmitha przez długie lata należały do MCA/Caravelle Music France, której katalog został w 2000 roku przejęty przez Universal France. I tak doszło do tego, że rozszerzoną wersję muzyki Goldsmitha (z niepublikowanym dotąd materiałem) wydali Francuzi…


Twórcy Omenu nie trzeba nikomu przedstawiać. Papillon był jednym ze szczytowych osiągnięć wieloletniej współpracy kompozytora z Franklinem J. Schaffnerem (na zdjęciu). I choć Goldsmith pozostaje symbolem amerykańskiej muzyki filmowej, to w Papillonie najbardziej zbliżył się do wrażliwości Europejczyka. Jego ilustracja jest wprawdzie pełna niepodrabialnych znaków firmowych kompozytora, ale momentami brzmi, jak gdyby została napisana do kina francuskiego – mowa tu zwłaszcza o słynnym temacie przewodnim, który, by użyć słów Schaffnera, miał być „wspomnieniem Montmartre’u” (dzielnica paryskiej bohemy) [3]. Podobny, choć mniej wyrafinowany efekt Goldsmith osiągnie kilka lat później w innej europejskiej produkcji – Salamandrze. Recenzję rozszerzonej edycji Papillon, napisaną przez Wojtka Wieczorka, znajdziecie TUTAJ.

RECENZJE NA DZIŚ:



Przypisy:


[1] http://www.theartsdesk.com/film/theartsdesk-qa-composer-michel-legrand

[2] The Thomas Crown Affair, Quartet Records 2014, booklet, s. 6-7

[3] Film Score Monthly, vol. 4 no. 9, listopad 1999, s. 30

Najnowsze artykuły

Komentarze