Czasami możemy się zastanawiać, czy żyjemy już w „przyszłości”? Jeszcze parę lat temu motyw komputerów, robotów zastępujących ludzi, był chętnie wykorzystywany przez twórców science-fiction. Teraz wraz z rozwojem „sztucznej inteligencji” (z angielskiego Artificial Inteligence – AI) tematyka ta staje się coraz bardziej rzeczywistością i powodem do gorących dyskusji, jak i obaw, że sztuczna inteligencja zastąpi ludzi w wielu dziedzinach życia.
Bardzo odczuwa się je w szeroko pojętej branży kulturowej i twórczych zawodach. Dla przykładu, skąd mamy mieć pewność, że dany plakat stworzył artysta, a nie sztuczna inteligencja? Wśród strajkujących w Hollywood scenarzystów, rosną obawy, że już niebawem wielkie studia zastąpią ich programami piszącymi scenariusze. Skoro ChatGPT jest w stanie odpowiadać na nasze wiadomości, czy też napisać wypracowanie na język polski, to dlaczego nie miałby być w stanie napisać scenariusza filmowego.
Podobne lęki mają aktorzy, czy też twórcy efektów specjalnych, którzy obawiają się, że z czasem staną się zbędni. Nie bez powodów, zważywszy że w tym roku za czołówkę do serialu Marvela Secret Invasion odpowiadała sztuczna inteligencja. I o mały włos nie mieliśmy do czynienia z pierwszym hollywoodzkim soundtrackiem stworzonym przez sztuczną inteligencję, gdyż taką opcję rozważał Gareth Edwards (Godzilla, Star Wars: Rouge One) przy swoim filmie The Creator (Twórca).
Sporo twórców science-fiction (filmowców, pisarzy) widzi zagrożenia związane z rozwojem technologii, gdzie najbardziej znanym przykładem jest Terminator Jamesa Camerona. W The Creator brytyjski reżyser też opowiada o walce człowieka z maszynami, z tą różnicą, że u niego to sztuczna inteligencja jest dobra, a ludzie (przynajmniej pewna ich część) są źli. Co więcej, maszyny mają uczucia, a nawet wykazują się spirytualizmem.
O ile wizualnie The Creator zachwyca, o tyle miejscami schematyczny scenariusz nie jest jego mocną stroną. Niestety Edwards nie prowadzi tutaj zbyt głębokich filozoficznych rozważań, które w przypadku poruszanych tematów, byłyby jak najbardziej na miejscu. U niego AI jest po prostu dobre, bo tak. Pytania, skąd maszyny mają uczucia, skąd bierze się ich religijność, pozostają bez odpowiedzi.
Możliwe, że wiara w dobre, uduchowione AI jak i sama tematyka filmu sprawiły, że Edwards, próbował wykorzystać sztuczną inteligencję do napisania muzyki do niego. Wiemy to wszystko z wywiadu, jaki udzielił dla MIT Technology Review, w którym to, opowiada, że zlecił wyżej niesprecyzowanemu programowi, stworzenie ścieżki dźwiękowej w stylu tych, jakie pisze Hans Zimmer. Utwór, jaki w tym procesie powstał ocenił Edwards jako (dokładne jego słowa), „7 na 10”. Niby żartobliwe reżyser potem dodaje, że on chciał muzyki „10 na 10” i dlatego w ostateczności skorzystał z usług prawdziwego, „ludzkiego Hansa Zimmera”, a nie „AI Hansa Zimmera”. Mimo wszystko przez ten wywiad, pewne ziarno niepewności wśród widzów i słuchaczy już zostało zasiane. Czy ten soundtrack naprawdę stworzył Hans Zimmer, czy też jego sztuczna wersja?
W całej tej sprawie ułatwieniem nie jest i sam soundtrack, który brzmi jak typowa praca Hansa Zimmera na potrzeby dużej hollywoodzkiej produkcji. Mamy więc podniosłe momenty, trochę agresywnej muzyki akcji, jak i parę ładnych, lirycznych fragmentów. Pojawiają się nawet na chwilę organy, które w tym jak zostały wykorzystane i swoim brzmieniem, mogą przypominać inną słynną ścieżkę dźwiękową niemieckiego kompozytora – Interstellar.
Czyli to co dawniej tłumaczyliśmy użyciem „temptracku”, czy też po prostu stylem danego kompozytora, powinniśmy teraz interpretować jako możliwe skorzystanie ze sztucznej inteligencji? Niestety łatwo przy tych wszystkich rozważaniach popaść w paranoję. Kiedy tak naprawdę, najbardziej logiczna odpowiedź i zarazem najbardziej banalna jest taka, że: The Creator brzmi jak typowa ścieżka Hansa Zimmera, gdyż jej autorem jest Hans Zimmer. Plus, aby być w pełni dokładnym, nie możemy zapominać też o Stevie Mazzaro, który podobnie jak w przypadku No Time To Die, tutaj też miał swój spory wkład. Żadnego wkładu nie miała za to sztuczna inteligencja, co niemiecki kompozytor potwierdził na facebookowej grupie dyskusyjnej „Hans-Zimmer.com”.
Co więcej, według niego cały ten „test” z „AI Hansem Zimmerem” się nie udał. Stworzony przez program kawałek miał w ogóle nie działać jako muzyka ilustracyjna. Plus podobno niemiecki kompozytor miał wobec niego jeszcze parę innych zastrzeżeń. Dlatego też koniec końców, wybrano bardziej „tradycyjną” opcję z muzyką skomponowaną i podłożoną pod obraz przez ludzi, głównie Hansa Zimmera i Steve’a Mazzaro. Warto też dodać, że orkiestra i instrumenty też były jak najbardziej prawdziwe. Ciekawe jest w tym wszystkim, jak cały ten eksperyment widział reżyser, a jak kompozytor. Jak wyżej wspomnieliśmy, Gareth Edwards ocenił ten test na „7 na 10”. A więc neutralnie oceniając, wygląda to na więcej niż przyzwoity wynik. We wspomnianym wywiadzie mówi też, że Hans Zimmer ocenił tę „nieludzką” pracę jako „ciekawą” / „interesującą”. Jednak w reakcji na niepokojące komentarze miłośników muzyki filmowej, w tym i jego muzyki, Hans Zimmer bardzo krótko i dosłownie stwierdził, że cały ten eksperyment ze sztuczną inteligencją się nie udał. Czyli w jego przypadku i z jego perspektywy należałoby mówić o ocenie „0 na 10”.
Przy czym trzeba też przyznać, że tej oryginalnej muzyki, w tym filmie się aż tak dużo nie znalazło. Przede wszystkim znalazło się w nim sporo piosenek. I tak też z bardziej znanych usłyszymy chociażby takie kawałki jak Fly Me To The Moon w wykonaniu Astrud Gilberto, Child in Time Deep Purple, czy też Cheeky Street Orkiestry Heinza Höttera. Większość filmu dzieje się w Azji Południowo-Wschodniej i nawiązania do wojny w Wietnamie są tutaj oczywiste (podobnie jak i tej w Afganistanie). Możliwe, że użycie tych wszystkich piosenek miało być pewnym nawiązaniem, czy osiągnąć podobny efekt jak Apocalypse Now Francisa Forda Coppoli?
Tylko zważywszy jakie piosenki zostały wybrane i jak zostały podłożone, można się zastanawiać, czy za jej selekcję nie odpowiadał jakiś program? Naturalnie nie ma żadnych dowodów na tego typu dywagacje. Ale też nie ma co się dziwić, że w ogóle się one pojawiają. Trzeba jednak przyznać, że cały ten wywiad Garetha Edwardsa wywołał więcej zamieszania niż dobrej promocji. W nawiązaniu do Inception, z muzyką jednego z bohaterów tego artykuły Hansa Zimmera, można powiedzieć, że brytyjski reżyser zasiał wśród nas ideę, że wszystko co się składa na powstanie jego filmu, nie było prawdziwe. Lub przynajmniej możemy się zastanawiać, kwestionować jakie elementy są „ludzkie”, a jakie nie. I niestety muzyka, zalicza się do nich.
Edwards opowiada że zlecił wyżej niesprecyzowanemu programowi, stworzenie ścieżki dźwiękowej w stylu tych jakie pisze Hans Zimmer. Utwór jaki w tym procesie powstał ocenił on jako „7 na 10”
W przywoływanym to wielokrotnie artykule MIT Technology Review, Gareth Edwards uważa, że sztuczna inteligencja będzie przydatnym narzędziem dla kompozytorów. I porównuje przy tym trochę dyskusję kiedy ukazał się program Photoshop, w którym wielu fotografów widziało zagrożenie dla swojej pracy, a teraz większość z niego korzysta. Czy oznacza to, że już niedługo, temptracki będą tworzone przez sztuczną inteligencję? Reżyserzy i producenci będą specjalnym programom zlecali stworzenie muzyki, jaką by chcieli usłyszeć w ich filmach. A następnie w oparciu o ten „szkic” czy też „AI-Temptrack”, kompozytorzy mieliby komponować oryginalną muzykę filmową? Tylko gdzie jest powiedziane, że w ogóle kompozytorzy będą zatrudniani, skoro dany producent, czy reżyser będzie miał już gotową muzykę stworzoną przez sztuczną inteligencję, której nie trzeba płacić?
Simon Franglen (Avatar: The Way of Water), był gościem tegorocznego Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Podczas paneli dyskusyjnych z nim, bardzo otwarcie, ale też pesymistycznie spoglądał on na rozwój sztucznej inteligencji. Jest on wszak kompozytorem, Jamesa Camerona, który wystarczająco przestrzegał nas przed maszynami. Według Franglena w przyszłości jakieś 60% kompozytorów straci swoją pracę na rzecz sztucznej inteligencji. Przy czym na razie najmniej mają być zagrożone wielkie, hollywoodzkie produkcje. Uważa on, że jako pierwsi stracą pracę kompozytorzy, tworzący na potrzeby reklam, czy też do specyficznych programów telewizyjnych, jak te kucharskie, o modzie, czy też o mieszkaniach.
Czasy kiedy znani kompozytorzy tworzyli motywy dla programów informacyjnych też, wedle tej pesymistycznej prognozy, się skończą. I znowu pojawia się tutaj pragmatyczne pytanie. Po co płacić kompozytorowi za jakąś mało ambitną muzykę, jeżeli można zlecić specjalnemu programowi zrobienia jej za darmo? Naturalnie minus koszty, dla osoby obsługującej taki program, co i tak wyjdzie taniej od zatrudnienia kompozytora, a co dopiero muzyków, czy całej orkiestry.
Pod tym względem Simon Franglen nie podziela optymistycznej wizji jaką roztacza Gareth Edwards. I jeżeli popatrzymy na opinie w Internecie i komentarze na social mediach , to raczej większości osób średnio spodobał się ten „eksperyment” z muzyką filmową. Co więcej, reżyser Rouge One zrobił trochę niedźwiedzią przysługę Hansowi Zimmerowi tym wywiadem. Zamiast dobrej reklamy, dał broń do ręki jego zajadłym krytykom, którzy teraz jeszcze bardziej mogą (bezpodstawnie) zarzucać sztuczność jego muzyce i (bezpodstawnie) kwestionować jego udział w jej powstawaniu. A szkoda, gdyż w przypadku The Creator mamy do czynienia z solidną ścieżką dźwiękową i dobrze skrojonym albumem, który zyskuje wraz z każdym kolejnym odsłuchem.
I jeżeli ktoś dalej ma wątpliwości, czy ten soundtrack stworzył Hans Zimmer, czy też „AI Hans Zimmer”, polecam po raz kolejny przesłuchać utwór A Place in the Sky. Wiadomo, technika ciągle się rozwija. Może jest to też wbrew przesłaniu tego filmu, to jednak osobiście wątpię, aby sztuczna inteligencja była w stanie stworzyć tak ładny, uduchowiony i „ludzki” kawałek jak ten. Dlatego według mnie wynik końcowy tego pojedynku brzmi: Hans Zimmer vs. AI Hans Zimmer 1:0. Przy czym można też się zastanawiać, na jak długo, człowiek będzie jeszcze górą?