“Praca nad The Last of Us była niesamowitą przygodą. Zacznijmy od tego, że nie jestem zapalonym graczem. Zawsze skupiałem się przede wszystkim na muzyce. Kiedy zacząłem pracować nad The Last of Us, mój syn był już nastolatkiem i uwielbiał gry komputerowe. Oglądanie, jak grają inni, sprawiało mi przyjemność. Jestem także częścią zespołu Bajofondo Tango Club i zawsze lubiłem patrzeć, jak członkowie bandu grają w FIFĘ. To jak oglądanie meczu piłki nożnej w telewizji; lubię siedzieć i oglądać, kiedy inni grają, zwłaszcza z moim synem”.
Santaolalla znany jest z tego, że pracuje nad kilkoma projektami naraz, a muzykę filmową komponuje na podstawie scenariusza – tak też było z Brokeback Mountain, które Gustavo widział przede wszystkim jako historię miłosną, traktującą o rozstaniu, co wystarczyło, by umiejętnie przełożyć ją na język kompozycji. Wydaje się, że przejście do nowego medium, jakim są gry, będzie wiązało się z nowymi wyzwaniami, ale dla Gustavo zawsze najważniejsza jest historia i to, jak jego wyczucie, a także cały proces kreatywny może ją wzbogacić.
“Zawsze wierzyłem, że moment, w którym ktoś nawiąże emocjonalną więź z graczem, poza typowymi elementami walki i survivalu obecnymi w grach takich jak The Last of Us, zrewolucjonizuje branżę. Po wygraniu dwóch Oscarów kilka firm, w tym duża europejska firma, zwróciło się do mnie z propozycją pracy przy grach. Odrzuciłem te oferty, ponieważ czekałem na odpowiedni moment”.
Ten moment, jakby od samego początku pisany multiinstrumentaliście, przyszedł kilka lat później, wraz z poznaniem Neila Druckmanna, twórcy gry: “[Neil] opowiedział mi historię The Last of Us. Jego celem było nawiązanie głębszej relacji z graczami. Jeśli chodzi o mnie, Neil podziwiał moją pracę z Alejandro Iñárritu i muzykę do Dzienników motocyklowych. Zaczęliśmy pracować, a reszta to już historia. Stworzyliśmy pierwszą część, a potem drugą, a teraz mamy udany serial HBO, który również zmierza do drugiego sezonu. To, w jaki sposób fani gry wiążą się z muzyką jest niesamowite”.
Podziw dla filmowych prac Santaolalli i jego współpracy z Iñárritu jest w pełni zrozumiały. Obydwaj zadebiutowali na ekranie filmem Amores Perros, gdzie Gustavo zaadresował swój unikalny styl oparty na solowych partiach gitarowych, które splecione z losem filmowych bohaterów, często dodają psychologicznego ciężaru ich wyborom.