W The Last of Us świat został pochłonięty przez epidemię agresywnego grzyba atakującego ludzkie komórki nerwowe, zamieniając ich w nadzwyczaj zwinne i szybkie (żywe) bestie bez świadomości. Społeczeństwo i ludzkość upadły, w przeciwieństwie do natury, która dzięki brakowi ludzi pokryła opustoszałe miasta bujną roślinnością i bogatą fauną. Dotknięty osobistą stratą, 50-letni Joel, który od 20 lat jest szmuglerem w jednej ze stref kwarantanny, musi przez dawne zatargi eskortować na drugi koniec Ameryki 14-letnią Ellie. Relacja nieufnego mężczyzny oraz odrzuconej dziewczyny stała się trzonem powieści stawiającej na emocjonalność. Z tego też tytułu potrzebowała równie nastrojowej ścieżki. Po kilku miesiącach szukania utworów do inspiracji, wybór Naughty Dog (a raczej reżysera – Neila Druckmanna) padł na Gustavo Santaolalle.
Jak powiedział Alejandro Gonzalez Inarritu podczas kręcenia 21 Gramów: „Gustavo nie tworzy muzyki, tylko duszę całego filmu. To jest telepatyczny cud. Santaolalla jako jeden z nielicznych potrafi minimalistycznie, kilkoma nutami nie tylko przedstawić esencję filmu, ale także wewnętrzne głosy postaci, […] jego muzyka pomaga wczuć się w wymowę filmu nam oraz aktorom”. Ciężko się nie zgodzić, bo w rzeczy samej Argentyńczyk stawia na dopasowywanie dźwięków (często wcale nie melodycznych, stawiając formę nad treścią) do scen i być może właśnie dlatego znajdował zatrudnienie w skromnych, acz ciężkich i smutnych dramatach, w których nie ma miejsca na typowe, rozbuchane rozwiązania rodem z Hollywoodu. Ponura i ludzka historia The Last of Us także wymagała konkretnej i psychologicznej ilustracji o bardzo stonowanym charakterze, która opisałaby, jak bohaterowie czują się w pogrążonym świecie i jak go postrzegają.
Wprowadzające w pracę 20 Years Later Quarantine Zone jest przedsmakiem warsztatu, który zastosował Santaolalla: nastrojowy minimalizm, żadne lub bardzo nikłe używanie szerszego grona muzyków, wiele rodzajów instrumentów szarpanych, liczne dysonanse, delikatnie zaszumiane nagrania, skromna elektronika, stylizacja muzyki na poszarpaną i poniszczoną, zabawa częstotliwościami czy eksperymenty ze zwykłymi przedmiotami. Utwór ten jest godnym wstępem: jest tajemniczy, brzmi groźnie, budzi myśli o nowym, surowym świecie.
Przeciwnie do poprzednich praca Gustava, tą cechuje duża ilość motywów oraz słuchalnych i przyjemnych dla ucha utworów (prace w 4 filmach Inarritu cechuje skupienie na muzyce tła, a Brokeback Mountain skupiło się na country, które nie każdy lubi). Efekt czteroletniej, cyklicznej pracy jest bardzo dobry, bo w kwestii lirycznej Gustavo wykazał się pomysłowością i skomponował 3 motywy główne oraz kilka pobocznych. Maksymalnie ograniczył środki wyrazu do wąskiego instrumentarium i licznych wariacji dopasowanych do konkretnych scen. W większości przypadków melodie pojawiające się po kilka razy w utworach w żaden sposób nie narastają, są dynamicznie jednostajne i zawierają ostinata.
Tytułowa kompozycja to bardzo liryczny, emocjonalny i wędrowny utwór ilustrujący ostatki ludzkości grany na ikonicznej dla Santaolalli charango z podkładem gitar, wycofanych kotłów i niepokojącym „bzyczeniem”. Jest też jego wersja powolna (You And Me), solowa (Goodnight), skrzypcowa (Never Again). Na chwilę uwagi zasługuje A New Dawn. Wykorzystuje on zabawę potencjometrem gitary elektrycznej podczas uderzania w struny, co wraz z szemrzącymi ronrocami w tle daje świetny i przypominający instrument dęty efekt.
Drugą serią motywów jest All Gone. Jak nazwa wskazuje, jest on bardzo nostalgiczny oraz żałobny. Sztandarowa wersja tematu to krótki i hałaśliwy utwór przypominający zepsute nagranie. Ewidentnie bardziej słuchalna jest długa i liryczna wersja No Escape, zagrana na skrzypcach i flecie. Podobnie rzecz się ma z Aftermath (krótsze i z towarzystwem powolnych uderzeń gitary elektrycznej) czy spokojniejszym Alone (z gitarą w tle). Warto także zwrócić uwagę na niepokojące, owiane nutką grozy i strachu Outside.
Wieńczące napisy końcowe The Path (New Beginning) to bardzo żywy utwór, zagrany na gitarze elektrycznej z podkładem gitary klasycznej, ronroco oraz fletów. Wprowadza on troszkę optymizmu i lekkości, stanowiąc ciekawe zwieńczenie płyty oraz podróży Joela i Ellie. Obok Last of Us jest najbardziej słuchalnym utworem na krążku i w pewnym stopniu klimatycznym przeciwieństwem większości score’u. To właśnie on powinien być ostatnim utworem, a nie markotne Returning.