Gustavo Santaolalla

The Last of Us

(2013)
The Last of Us - okładka
Jan Szafraniec | 02-10-2014 r.

Filmowcy, rysownicy, scenarzyści, twórcy gier od lat zmagają się z gatunkiem zombie. Wzywanie (ze zmiennym szczęściem) zza grobu zmarłych hord po raz wtóry stało się bardzo popularnym i lubianym trendem, który niezmiennie trwa w popkulturze. Ogrom komiksów, seriali, filmów i gier oraz historie, które przedstawiają, wytworzyły dość pokaźny zestaw klisz fabularnych (na przykład nieszczęsny „tajemniczy wirus”) oraz pozostawiły zombie w stanie rozkładu, głównie jako mięso armatnie dla butnych wojowników z CKM-ami czy skromne tło dla wyczynów zwalczających się grupek ocalałych. Powstało więc pytanie: czy apokalipsa zombie odzyska swą świetność?

Zapowiedź The Last of Us przez amerykańskie studio Naughty Dog wywołało liczne dyskusje. Przedstawiony wstępny zarys fabularny przypominający Drogę Cormaca McCarthy’ego, dziwaczne, karykaturalne stwory i zamiar twórców przygodowego Uncharted do „godnego pożegnania ery zombie” już w czerwcu 2012 zaczęły budzić wątpliwości graczy. Jak okazało się rok później – obawy były niepotrzebne. The Last of Us (aktualnie zdobywca 200 tytułów Gry Roku, 5 BAFT i milionów fanów) przewyższyło wielokrotnie oczekiwania sceptyków, a co najważniejsze – wykazało oryginalność.

W The Last of Us świat został pochłonięty przez epidemię agresywnego grzyba atakującego ludzkie komórki nerwowe, zamieniając ich w nadzwyczaj zwinne i szybkie (żywe) bestie bez świadomości. Społeczeństwo i ludzkość upadły, w przeciwieństwie do natury, która dzięki brakowi ludzi pokryła opustoszałe miasta bujną roślinnością i bogatą fauną. Dotknięty osobistą stratą, 50-letni Joel, który od 20 lat jest szmuglerem w jednej ze stref kwarantanny, musi przez dawne zatargi eskortować na drugi koniec Ameryki 14-letnią Ellie. Relacja nieufnego mężczyzny oraz odrzuconej dziewczyny stała się trzonem powieści stawiającej na emocjonalność. Z tego też tytułu potrzebowała równie nastrojowej ścieżki. Po kilku miesiącach szukania utworów do inspiracji, wybór Naughty Dog (a raczej reżysera – Neila Druckmanna) padł na Gustavo Santaolalle.

Jak powiedział Alejandro Gonzalez Inarritu podczas kręcenia 21 Gramów: „Gustavo nie tworzy muzyki, tylko duszę całego filmu. To jest telepatyczny cud. Santaolalla jako jeden z nielicznych potrafi minimalistycznie, kilkoma nutami nie tylko przedstawić esencję filmu, ale także wewnętrzne głosy postaci, […] jego muzyka pomaga wczuć się w wymowę filmu nam oraz aktorom”. Ciężko się nie zgodzić, bo w rzeczy samej Argentyńczyk stawia na dopasowywanie dźwięków (często wcale nie melodycznych, stawiając formę nad treścią) do scen i być może właśnie dlatego znajdował zatrudnienie w skromnych, acz ciężkich i smutnych dramatach, w których nie ma miejsca na typowe, rozbuchane rozwiązania rodem z Hollywoodu. Ponura i ludzka historia The Last of Us także wymagała konkretnej i psychologicznej ilustracji o bardzo stonowanym charakterze, która opisałaby, jak bohaterowie czują się w pogrążonym świecie i jak go postrzegają.

Wprowadzające w pracę 20 Years Later Quarantine Zone jest przedsmakiem warsztatu, który zastosował Santaolalla: nastrojowy minimalizm, żadne lub bardzo nikłe używanie szerszego grona muzyków, wiele rodzajów instrumentów szarpanych, liczne dysonanse, delikatnie zaszumiane nagrania, skromna elektronika, stylizacja muzyki na poszarpaną i poniszczoną, zabawa częstotliwościami czy eksperymenty ze zwykłymi przedmiotami. Utwór ten jest godnym wstępem: jest tajemniczy, brzmi groźnie, budzi myśli o nowym, surowym świecie.

Przeciwnie do poprzednich praca Gustava, tą cechuje duża ilość motywów oraz słuchalnych i przyjemnych dla ucha utworów (prace w 4 filmach Inarritu cechuje skupienie na muzyce tła, a Brokeback Mountain skupiło się na country, które nie każdy lubi). Efekt czteroletniej, cyklicznej pracy jest bardzo dobry, bo w kwestii lirycznej Gustavo wykazał się pomysłowością i skomponował 3 motywy główne oraz kilka pobocznych. Maksymalnie ograniczył środki wyrazu do wąskiego instrumentarium i licznych wariacji dopasowanych do konkretnych scen. W większości przypadków melodie pojawiające się po kilka razy w utworach w żaden sposób nie narastają, są dynamicznie jednostajne i zawierają ostinata.

Tytułowa kompozycja to bardzo liryczny, emocjonalny i wędrowny utwór ilustrujący ostatki ludzkości grany na ikonicznej dla Santaolalli charango z podkładem gitar, wycofanych kotłów i niepokojącym „bzyczeniem”. Jest też jego wersja powolna (You And Me), solowa (Goodnight), skrzypcowa (Never Again). Na chwilę uwagi zasługuje A New Dawn. Wykorzystuje on zabawę potencjometrem gitary elektrycznej podczas uderzania w struny, co wraz z szemrzącymi ronrocami w tle daje świetny i przypominający instrument dęty efekt.

Drugą serią motywów jest All Gone. Jak nazwa wskazuje, jest on bardzo nostalgiczny oraz żałobny. Sztandarowa wersja tematu to krótki i hałaśliwy utwór przypominający zepsute nagranie. Ewidentnie bardziej słuchalna jest długa i liryczna wersja No Escape, zagrana na skrzypcach i flecie. Podobnie rzecz się ma z Aftermath (krótsze i z towarzystwem powolnych uderzeń gitary elektrycznej) czy spokojniejszym Alone (z gitarą w tle). Warto także zwrócić uwagę na niepokojące, owiane nutką grozy i strachu Outside.

Wieńczące napisy końcowe The Path (New Beginning) to bardzo żywy utwór, zagrany na gitarze elektrycznej z podkładem gitary klasycznej, ronroco oraz fletów. Wprowadza on troszkę optymizmu i lekkości, stanowiąc ciekawe zwieńczenie płyty oraz podróży Joela i Ellie. Obok Last of Us jest najbardziej słuchalnym utworem na krążku i w pewnym stopniu klimatycznym przeciwieństwem większości score’u. To właśnie on powinien być ostatnim utworem, a nie markotne Returning.

Motywy poboczne nie ustępują niczym głównym kompozycjom, stanowiąc bogate uzupełnienie pracy. Na chwilę uwagi zasługuje relaksujący i uroczy Vanishing Grace ilustrujący wiosenną przyrodę, podobne w wymowie The Way It Was zgrane na pianinie, nawiązujące do gatunku country Smugglers czy obezwładniające klimatem marzycielskie Home i spokojne Choice. Wirtuozeria Santaolalli w niektórych utworach nie pozwala na nudę. Od strony technicznej kompozytor serwuje całą gamę niekonwencjonalnych, gitarowych zabiegów: wcześniej wspomniane zabawy potencjometrem w New Dawn, liczne dysonanse w Quarantine Zone, przycinanie wysokich i średnich tonów w Home, uderzanie w struny metalowym przedmiotem w The Hour.

Muzyka akcji, którą gracze słyszą podczas potyczek z Myśliwymi czy Zainfekowanymi to w większości przypadków nieuporządkowane uderzenia w różnego rodzaju bębny, czy kotły, czasem wspierane przez bardzo wątłe grono muzyków (Infected). Podczas gdy w samej grze takie rozwiązania sprawują się doskonale, to na płycie rozpraszają i można je spokojnie omijać. Koniec końców, najlepszym utworem akcji jest Hunters, charakteryzowany na ludową i obrzędową muzykę. To samo można powiedzieć o „dźwiękach otoczenia”, które na płycie nie mają żadnego zastosowania (Forgotten Memories, Breathless, I Know What You Are). Te 2 działy „muzyki” nie powinny się były znaleźć w takiej ilości na płycie i same w sobie stanowią jej najsłabszy punkt.

Nawiązania do poprzednich prac Santaolali są nikłe, chociaż możne czasem usłyszeć nuty z Biutiful, 21 gramów, Motorcycle Diaries czy Babel. Skromne zaplecze muzyczne i instrumentacja też są od dawna znane u kompozytora, ale paradoksalnie to one świadczą o jego wyjątkowości. Wcześniej wspomniane sztuczki i sam styl Santaolalli stanowią z pewnością techniczną ciekawostkę i decydują o oryginalności tejże pracy. W tym przypadku Gustavo połączył swój styl, bardzo celną ilustrację i ekspresję oraz motywiczność, nie rezygnując z dołującego i hipnotycznego klimatu.

Działanie muzyki w grze nie pozostawia wiele do życzenia. Jak napisałem wcześniej, muzyka nie stanowi typowej ilustracji filmowych wydarzeń. Styl, jaki objęli twórcy, potraktował i wyraził muzykę jako dosłowne przedstawienie myśli i uczuć ukazywanych postaci. Utwory nie wyrażają tego, co dzieje się konkretnie na ekranie lub jak chce to ukazać reżyser, lecz to jak sytuacje (spokojne czy dramatyczne) odczuwają bohaterowie. Ostatecznie owocuje to suspensem w bardzo delikatnej formie. Muzyka dopełniła po prostu jedno z założeń medium, jakim jest scalenie gracza z postacią, którą kieruje. Dlatego przez nutkę duszności, niepewności i „przeczuwania” ścieżka ta może wydawać się ponura czy pozbawiona słuchalności. W kluczowych scenach muzyka podbija całe spektrum emocji, kilkakrotnie zostaje użyta zamiast dialogów i współgra z szarym i szczerym, lecz nie pozbawionym pięknych momentów charakterem fabuły i różnego rodzaju motywami ludzkości post-apokaliptycznej. Kreacja klimatu otoczenia także stoi na wysokim poziomi, gdyż dźwięki Santaolalli wciągają gracza w opuszczone i porośnięte roślinnością miasta, pobudzając wyobraźnię podczas zwiedzania kiedyś zamieszkanych domostw i budynków.

Rok 2013 przyniósł wiele ciekawych gier oraz kilka ciekawych soundtracków. Santaolalla został nominowany do growej BAFTY wraz z Brianem Tylerem czy Lorne Balfem, zasiadając w poszerzającym się gronie filmowych kompozytorów w świecie interaktywnej rozrywki i narracji obok np. Hansa Zimmera czy niedawno zmarłego Normanda Corbeila. Jego pierwszy kontakt z grami zaowocował niemałym popisem, który można spokojnie nazwać jedną z najlepszych prac w jego karierze, jeśli po prostu nie najlepszej. Możemy jedynie mieć nadzieję, że ponowna współpraca Naughty Dog i Santaolalli (którą obie strony zapowiedziały) będzie tak dobra jak ta… lub lepsza. Płyta pełna pysznych solówek i przygrywek zadowoli każdego fana gry, ale i miłośnika dobrych gitarowych kawałków.

LEFT BEHIND (LoU Vol. 2)

Mający swoją premierę w Walentynki prequelowy dodatek fabularny przedstawiający historię głównej bohaterki – Ellie, także otrzymał od Gustava dawkę nowej muzyki (niestety wydanej tylko elektronicznie).

Temat tytułowy wniósł do score’u dozę romantyczności, czułości i ciepła, zaś Fleeting krztynę relaksu, nieśmiałej radości i dziecięcej beztroski. Volume 2 posiada też kilka, wcześniej niewydanych wariacji poprzednich motywów (jak np. często pojawiające się w grze Seasons czy Reunion). Wszystkie utwory same w sobie nie są niczym nowym i cechuje je ten sam styl, ale tych, którzy zaprzyjaźnili się z częścią pierwszą, zachęcam do odsłuchu. Na albumie zostały też umieszczone utwory z multiplayera stworzone przez młodszych twórców (znanych z serii Infamous), którzy na siłę stylizowali je na Santaolallę i osiągnęli mierne efekty.

PS. W ramach premiery The Last Of Us na Playstation 4, Sony zorganizowało specjalny występ teatralny, w którym aktorzy głosowi (i przy okazji motion capture) odgrywają scenki z gier na żywo. Na event został zaproszony Gustavo Santaolalla, który na żywo uraczył widownię 3 utworami: The Last of Us, Left Behind (Together ) i The Path (New Beginning).

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.