Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Danny Elfman

Batman

(1990)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Współczesna fascynacja filmowców komiksowymi bohaterami ma swoje źródła w sukcesie jaki u schyłku lat 80-tych odniósł film Tima Burtona, wskrzeszający zapomnianą nieco przez czas rysunkową opowieść Boba Kane’a o „człowieku-nietoperzu”. Nie była to pierwsza próba ekranizacji tej historii, w połowie wieku ukazały się bowiem dwa seriale poruszające problematykę niemianowanego stróża prawa Gotham City. O ile jednak tamte produkcje były po prostu przeciętne, remake Burtona śmiało stawiać można za wzór ludziom z branży, którzy targają się na jakąkolwiek próbę sfilmowania komiksowych bohaterów. Posępny, bardzo dobrze odwzorowany klimat opowiadania, trzymająca w napięciu akcja, nieprzeciętna gra aktorska i porywające efekty specjalne, to tylko kilka atrybutów jakimi poszczycić się może Batman – film naznaczony zarówno sukcesem komercyjnym jak i artystycznym.

Gdy poszperamy w informacjach dotyczących produkcji doczytamy się wielu ciekawostek. Najbardziej interesującą jest fakt, że szefostwo Warnera bardzo nalegało, by partyturę skomponował John Williams. Ten jednak odmówił z powodu wcześniejszych zobowiązań i wypływającego z tego braku czasu. Cóż, Burton sięgnął więc do sprawdzonego już przez siebie kompozytora, Danny’ego Elfmana, z którym to współpraca zaczęła rozwijać się już na dobre. Podług zakrawającej o muzyczny sarkazm ścieżki Nelsona Riddle do serialu z lat 60-tych, kompozycja Elfmana okazała się fenomenalnym i co najważniejsze wyjątkowo trafnym i ponadczasowym dziełem. Lata mijały, filmografia pęczniała coraz bardziej, a Batman dalej pozostawał w czołówce dokonań artystycznych Danny’ego. Co zatem leży u podłoża tego fenomenu? Doszukiwanie się go w sukcesie filmu byłoby nieco krzywdzące dla kompozytora, choć nie zaprzeczam, że i ten czynnik wyrył swój ślad na kolosalnej ilości sprzedanych płyt z soundtrackiem. Na właściwy sukces muzyczny tego dzieła składają się tu raczej 3 elementy: temat przewodni, wielobarwna stylistyka i specyficzny, gotycki klimat. Ale omówmy wszystko po kolei.

Bez wątpienia największym osiągnięciem na jakie zdobył się Elfman pracując nad Batmanem, był temat główny. Ten dynamiczny i pełen patosu marsz znają chyba wszyscy, którzy nawet przelotnie interesują się kinematografią i choć raz zetknęli się z jakimkolwiek filmem o „człowieku-nietoperzu”, począwszy bowiem od obrazu Burtona melodia ta stała się symbolem serii. Dosyć zresztą uniwersalnym symbolem, do którego często i gęsto sięgał zarówno Danny jak i dziedziczący jego dzieło w spadku inni kompozytorzy. Rola jaka spoczywa na tej melodii zarówno w filmie jak i samej partyturze jest bardzo istotna. Nie tylko efektownie otwiera i zamyka obraz, ale również spina jak tylko może w klamrach melodyjności muzykę akcji, tak często i gęsto oddającą się orkiestrowym szaleństwom, dzikiej symfonicznej orgii wyrażanej atonalnymi i niekiedy abstrakcyjnymi kombinacjami dźwiękowymi. Action-score łączy więc w sobie zarówno spójną linię melodyjną, bazowaną na doskonałym uzupełnianiu się potężnej sekcji dętej, „płynących” smyczek i monumentalnego chóru (np: Descent Into Mystery, Attack Of The Batwing oraz The Final Confrontation) z odrobiną ekspresyjnego szaleństwa. Tego najwięcej uświadczymy w utworach pokroju: Roof Fight, czy Batman To The Rescue. W muzykę akcji wdziera się tam między innymi dosyć oryginalny sposób ilustrowania postaci Jokera, który opiera się na epatowaniu całymi seriami „dziwolągów” dźwiękowych tworzących w efekcie nietuzinkowy kolaż muzyczny. Podporą tych „dziwolągów” jest fortepian, bardzo rozbudowana sekcja perkusyjna z drewienkami, kołatkami i różnego rodzaju bębnami na czele oraz pojawiające się czasami organy. Pomimo sporego spustoszenia jakie wypływać będzie z tej partytury (większe tylko poczyni w trzeciej i czwartej odsłonie Batmana Goldenthal), uczucie przesytu nie dosięgnie słuchacza. Wpłyną na to zapewne niesamowicie dopieszczone orkiestracje oraz to, że akcja świetnie uzupełnia się i współegzystuje klimatycznie z resztą muzyki o charakterze dramatycznym i underscoreowym.

Zabawa konwencjami, bardziej chyba niż pędzącą „na złamanie karku” muzykę akcji, dotknie również udnerscore. Elfman ucieka się w swoich zabiegach do prezentowania szerokiego wachlarzu stylistycznego, oscylując w nim pomiędzy klasycznymi brzmieniami, a bardzo awangardowymi konwencjami ilustracyjnymi. Stąd pełno tu interesujących kontrapunktów pomiędzy walcami i tego typu klasycznymi odnośnikami, a luźnymi, niekiedy humorystycznymi akcentami muzycznymi jakich też nie zabraknie w Batmanie. Obiektem tych ostatnich jest rzecz jasna Joker, któremu Elfman o dziwo nie przypisuje żadnego konkretnego tematu, tylko koliduje z szeroko pojmowanym chaosem dźwiękowym. Wszystko oczywiście trzymane jest w ponurej, gotyckiej klimatyce, tak dobrze podpinającej się pod atmosferę obrazu Burtona.

Partytura, wbrew temu co do tej pory było powiedziane, nie jest niekończącą się serią dudniących i brzęczących melodii. Sporadycznie wdzierają się tu również emocjonalne i liryczne kawałki, stopujące nieco rozszalałą orkiestrę. Dużo do powiedzenia w tej kwestii ma temat miłosny (Love Theme) lub fragmenty poruszająca na pewien sposób problematykę dramatu postaci Bruce’a Wayne’a (np: Flowers).

Zbierając wszystko do jednego worka:

  • Batman Elfmana, to przede wszystkim genialny temat przewodni.
  • Batman Elfmana, to pasjonująca, elektryzująca i porywająca muzyka akcji z fantastycznymi orkiestracjami.
  • Batman Elfmana, to doskonale wtapiające się obraz klimatyczne dzieło, przesiane specyficzną, gotycką atmosferą.
  • Batman Elfmana, to spójna, atrakcyjna zarówno dla widza jak i słuchacza indywidualnego mieszanka muzyczna, przy której godzina mija jak z bicza strzelił.

    Więcej chyba nie trzeba dodawać…

    Inne recenzje z serii:

  • Batman Returns
  • Batman Forever
  • Batman & Robin
  • Batman Begins
  • The Dark Knight
  • Batman: The Animated Series
  • Batman: Mask of the Phantasm
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze