Wojciech Kilar

Wilcze echa/Późne popołudnie

(2022)
Wilcze echa/Późne popołudnie - okładka
Dominik Chomiczewski | 23-05-2022 r.

Polacy nie gęsi, swoje westerny mają. I choć nie jest to szczególnie popularny kierunek w naszej ojczystej kinematografii, to w latach 60. powstało kilka znaczniejszych filmów osadzonych w tej stylistyce. Jednym z nich są Wilcze echa z 1968 roku. Nie mamy jednak amerykańskich prerii, więc twórca filmu, Aleksander Ścibor-Rylski, podobnie jak twórcy kilku innych polskich westernów, typową scenerię Dzikiego Zachodu zamienił na Bieszczady. Obraz zrealizowano na terenach rozciągających się od Ustrzyk Dolnych aż Połoninę Wetlińską i Caryńską. Fabuła traktuje o chorążym z Wojska Ochrony Pogranicza (w tej roli estoński aktor Bruno O’Ya), który staje do walki z bandytami napadającymi na jedno z bieszczadzkich miasteczek.

Muzykę do Wilczych ech napisał Wojciech Kilar, ówcześnie jeden z najbardziej obiecujących polskich kompozytorów młodego pokolenia. Co zrozumiałe, konwencja obrazu zobligowała Kilara do napisania zgodną z nią muzyki. Film otwiera zatem iście westernowy temat główny. Galopujące smyczki (rodem ze spaghetti westernów) stają się tutaj fundamentem dla podniosłego motywu waltorni. Czasem temat główny podejmowany jest też przez wysoko prowadzone smyczki, mające, zapewne, obrazować bezkres ukazywanego krajobrazu, w tym wypadku bieszczadzkich gór (technika podejmowana także w innych westernach). Utwór cechuje niemal młodzieńcza energia oraz wigor, a nawet przebojowość, dzięki czemu z pewnością zyska sobie aprobatę entuzjastów muzyki filmowej.

Temat drugi to liryczna ballada. Wymruczana najprawdopodobniej przez (brak oficjalnej informacji o wykonawcy) Edmunda Fettinga, z akompaniamentem solowej gitary, wydaje się idealnym odzwierciedleniem archetypu westernowego bohatera – samotnego kowboja (tutaj zamienionego na pogranicznika) wymierzającego sprawiedliwość. Przy okazji można usłyszeć wpływy ścieżki dźwiękowej Krzysztofa Komedy z Prawa i pięści, innego polskiego westernu. Temat trzeci, nawiązujący do pierwszego, przeplata ze sobą elementy komizmu i suspensu. Ma w sobie coś z twórczości Sergiusza Prokofiewa; linia melodyczna może się kojarzyć z Piotrusiem i wilkiem.

Poza wymienionymi wyżej tematami, Wilcze echa zawierają dużo materiału czysto ilustracyjnego, dlatego obcowanie z soundtrackiem wytwórni GAD Records nie zawsze bywa bezproblemowe. Jednak sam fakt, że Kilar odwołuje się tutaj do westernowej stylistyki, jest na tyle interesujący, że powinien być zachętą dla każdego miłośnika muzyki filmowej.

Drugą część albumu zajmuje ścieżka dźwiękowa z cztery lata starszego Późnego popołudnia, innego filmu Ścibora-Rylskiego. Tym razem jest to obraz, który skupia się na relacjach pomiędzy kilkoma bohaterami zamieszkującymi jedną z poznańskich kamienic. Każda z postaci w pewien sposób żyje marzeniami, na przykład Janusz snuje wizje o dalekich podróżach, a młodziutka Tuńka chce zostać sławną aktorką.

Późne popołudnie jest więc zgoła odmienną produkcją – zamiast cokolwiek przyjemnej przygodówki mamy kino psychologiczne. Co nie dziwi, również Kilar podejmuje tutaj inną koncepcję. Ścieżkę dźwiękową tworzą dwa tematy. Pierwszy jest bardzo liryczny, pod względem inspiracji lokujący się gdzieś pomiędzy technikami jazzowymi a nostalgią Erica Satie. Sączy się dość niespiesznie, niczym filmowy seans, ale gwarantuje dostateczny zastrzyk emocji. Temat drugi jest zgoła odmienny. To żwawa i humorystyczna kompozycja, silnie zakorzeniona w twórczości George’a Gershwina – ewidentnie czerpie zwłaszcza z Amerykanina w Paryżu. Inspiracja nie wydaje się przypadkowa. Jak sama nazwa podpowiada, dzieło Gershwina opowiada o Amerykaninie, który zwiedza nadsekwańską stolicę. Da się zauważyć konotacje ze wspomnianym Januszem, jednym z głównych bohaterów filmu, który ciągle marzy o zagranicznych wyjazdach i pisze listy do egzotycznych krajów. Temat posiada w sobie też typowo kilarowskie znamiona, chociażby tremola w instrumentach dętych.

Chronologicznie starsza pozycja z rzeczonego albumu prezentuje się z pewnością dużo skromniej. Obok rzeczonych tematów pojawia się jeszcze nieco perkusyjnego materiału, półminutowy (aczkolwiek całkiem przebojowy) twist oraz jeden niewykorzystany w filmie utwór (wieńczący krążek). Co do ostatniej z tych kompozycji, naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, do której sceny miałby zostać napisany. Bez wątpienia słyszane tamże galopujące smyczki bardziej pasują chociażby do Bruna O’Yi przemierzającego bieszczadzkie połoniny aniżeli do psychologicznego dramatu.

Nawet jeśli Wilcze echa i Późne popołudnie nie należą do najlepszych czy najbardziej znaczących dokonań Wojciecha Kilara na polu muzyki filmowej, to nowe wydawnictwo GAD Records jest kolejną pozycją w ich katalogu, które rzuca nowe światło na początki naszego wybitnego kompozytora. Nie zapominajmy bowiem, że lata 60. to okres, w którym Kilar brylował na kolejnych edycjach Warszawskiej Jesieni i przełamywał granice sonoryzmu, a muzykę filmową traktował jako odskocznię i próbę wyrwania się z sideł awangardy.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.