Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer

Weather Man, the (Prognoza na życie)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Dave Spritz jest pogodynką. Od kilku lat przepowiada pogodę w Chicagowskiej telewizji. Idzie mu to całkiem nieźle, mimo iż mówiąc bardzo delikatnie, nie należy do najsympatyczniejszych z ludzi. Jego życie prywatne to niestety istny bałagan. Dwunastoletnia córka pali, syn ma problemy z narkotykami, była żona ma nowego faceta, ojciec ma raka… Poza tym otrzymuje propozycję pracy w nowojorskim Hello, America i próbuje sobie to wszystko jakoś poukładać…

Tak przedstawia się najnowszy film Gore’a Verbinsky’ego, The Weather Man. Jest to dość specyficzny komediodramat ze świetnymi rolami Nicolasa Cage’a (Dave), Michaela Caine’a (ojciec) i Hope Davis (była żona Dave’a). Nie obyło się niestety bez pewnych przykrych przygód, dzieło to ukazało się z prawie rocznym opóźnieniem. Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy… Do stworzenia muzycznej ilustracji zaangażowano Hansa Zimmera, który już dwa razy (licząc Piratów z Karaibów) współpracował z reżyserem i jak sam mówi, Verbinsky’ego uwielbia. Do pomocy Niemiec dostał Jamesa Levine’a, który wywodzi się z Media Ventures.

Muzyka, tak jak w przypadku pierwszego Ringu zyskała sobie status kultowy, bowiem należy do niewielu prac Zimmera, których nie wydano (chociaż w tym pierwszym przypadku po trzech latach oficjalne wydanie się pojawiło). Mimo iż wydawało się, iż tytuł ten pójdzie w zapomnienie, w styczniu okazało się, że istnieją promo oraz bootleg, z czego bardzo niewiele dzieli oba te wydawnictwa. Na bootlegu jest około pięciu minut materiału więcej, a na całość składa się zawrotna ilość dwudziestu minut. Tenże właśnie bootleg jest przedmiotem niniejszej recenzji.

W nastrój wprowadza nas Pling Plong. Brzmi to trochę jak połączenie True Romance (znakomite You’re So Cool) z American Beauty. Zimmer jednak na przestrzeni lat wypracował sobie dość mocny styl. Na tyle mocny, że nie popada do końca w nurt Thomasa Newmana. Utwór jest zaaranżowany na instrumenty perkusyjne, podbnie jak Dead Already z partytury Amerykanina, z tym ze jest lekko wspomagany delikatną elektroniką.

Drugi utwór jest bliższy reszcie muzyki. Pojawia się tam już główny temat. Na uwagę zasługuje zestaw perkusyjny, gdzie partie na ten instrument wykonuje jeden ze współpracowników Niemca, Ryeland Allison. Cieszy to, że nie są one zsamplowane. Dobrze współbrzmi to z resztą partytury. W filmie muzyka często ma właśnie takie brzmienie, lekko funky. Warto wskazać też na nieobecną na bootlegu ostrą elektronikę, która jest jednym z najczęściej powtarzanych tam fragmentów. Niewydanie tego jest moim zdaniem pomysłem dobrym, gdyż byłoby to zupełnie niesłuchalne.

Wspomniany główny temat jest bardzo prosty i dość ładny. Nie należy do najwybitniejszego materiału w karierze Niemca, ale nie można mu odmówić efektywności. Ogólnie intensywność emocjonalna partytury jest dość niska, kompozytor nie przekracza pewnej granicy, dzięki czemu nie popada w patos, który zniszczyłby ten dość kameralny film. Kompozycji nie można jednak odmówić pewnej dozy dramatyzmu i emocjonalności. Jest to na szczęście bardzo subtelne (np. Hot Apple Pie). Jak widać, Zimmerowi udało się nie popaść w skrajności.

Generalnie muzyka nie jest wybitna, chociaż poniżej pewnego poziomu Zimmer nie zszedł. Gwarantują go takie utwory jak Monochrome czy świetne, trochę bluesowe, Who Knows?, jeden z najlepszych utworów Niemca ostatnich dwóch lat. Weather Man to jedna z najgorzej złożonych suit jakie słyszałem (fatalny montaż). Nie otrzymaliśmy nic wybitnego, raczej funkcjonalną muzykę do dość nietypowego komediodramatu. Na pewno na Niemca wpłynął dość mocno temp-track, o czym świadczą duże podobieństwa do Thomasa Newmana. Nie jest najgorzej, ale nie znaczy to, że nie mogłoby być dużo lepiej. Status kultowy jak najbardziej niezasłużony.

Najnowsze recenzje

Komentarze