Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Max Richter

Waltz with Bashir (Walc z Baszirem)

(2008)
5,0
Oceń tytuł:
Marek Łach | 10-02-2009 r.

Czas na film animowany, ale taki, dla którego animacja jest jedynie
zewnętrzną formą. Tak naprawdę bowiem, Walc z Baszirem to
paradokumentalna, gorzka i bolesna opowieść wojenna, która słusznie zresztą – jakby w
ramach rekompensaty wobec zeszłorocznego Persepolis – została przez
Akademię nominowana nie w kategorii Best Animated Feature Film, a Best
Foreign Language Film
, na równi z aktorskimi dramatami rodem z Europy i
Orientu. Film izraelskiego reżysera Ari Folmana nie jest jednak li tylko zapisem
działań zbrojnych z okresu Pierwszej Wojny Libańskiej – to raczej próba, za
sprawą użytego języka artystycznego metaforyczna i niemalże oniryczna,
moralnego rozliczenia wkładu strony izraelskiej w ten brutalny konflikt.
Oryginalność ujęcia tematu na wstępie przekreśliła możliwość
wykorzystania w obrazie tradycyjnej, wojennej ilustracji dramatycznej, która gryzłaby
się nie tylko z ogólną wymową dzieła, jak i z nietuzinkowymi zabiegami
formalnymi, które na nie się składają. Fakt ów zaowocował jedną z
najciekawszych pod względem stylistycznym ścieżek dźwiękowych 2008
roku.

Folman zwrócił się do niemieckiego kompozytora z pogranicza muzyki
poważnej i elektronicznej, Maxa Richtera, z którym razem przyrządzili
eklektyczne muzyczne danie, łączące ze sobą tak różne nurty, jak klasyka spod
szyldu Bacha i Chopina, współczesny elektroniczny minimalizm, pobrzmiewający
echami dokonań Glassa i Stockhausena, oraz pop i alternatywny rock lat
80-tych; końcowy efekt to zaskakująco udana mieszanka, która nadaje obrazowi
unikalnego rysu w warstwie dźwiękowej i stanowi spore wyzwanie dla ucha
wytrenowanego na muzyce filmowej rozumianej po hollywoodzku. Folman zresztą sam przyznał, że pisząc scenariusz, zasłuchiwał się w muzyce Richtera – i w niektórych surrealistycznych scenach ideowa symbioza obrazu i dźwięku jest zadziwiająco trafiona.


U samego początku filmu kompozytor atakuje słuchacza drapieżną, surową i agresywną elektroniką Boaz and the Dogs, niosącą ze sobą dawkę upiornej, hipnotyzującej rytmiki. Imponujące jest, jak zróżnicowane światy muzyczne Richter będzie potrafił za pomocą sampli wykreować w kolejnych utworach – od epickiego Any Minute Now/Thinking Back, po leniwe, odrealnione plamy dźwięku w zaczerpniętym z płyty The Blue Notebooks tracku The Shadow Journal (plamy o wiele jednak ciekawsze niż wypluwane w bólach przez hollywoodzkich wyrobników ambientowe tapety). Ów oniryczny nastrój, łączący się w niektórych scenach z sennymi wizjami bohaterów, miejscami zdaje się osiągać wręcz metafizyczny wymiar. Nic zresztą dziwnego, wszak wojna i ludobójstwo prowokuje wręcz tego rodzaju pytania, co dobitnie pokazał Borowski w swoich literackich ujęciach życia obozowego w Auschwitz; film Folmana koncentruje się wokół rzezi dokonanej przez falangistów na Palestyńczykach, Richter dołącza zatem do grona kompozytorów, którzy za pomocą muzyki mieli szansę skomentować zarówno realny wymiar tragedii masowych mordów, jak i jej wymiar w sensie moralnym czy właśnie metafizycznym. Końcowych kadrów Walcu z Baszirem, pokazujących w pozornie beznamiętny sposób leżące na ulicach zwłoki zabitych z zimną krwią, Richter nie pozostawia bez ilustracji, choć wykorzystane przez niego pojedyncze, złowieszcze uderzenia basu (The Haunted Ocean 4), zdają się czynić całą scenę niemą, i to w iście makabryczny sposób.

Walc z Baszirem to jednak nie tylko horror wojny, w obrazie Folmana znalazło się miejsce na zaskakująco wiele poetyckiego wręcz piękna, które trafnie podkreśla ścieżka dźwiękowa. Trochę szkoda, że na płytę nie trafił Walc Op.64 no.2 Chopina, w naprawdę błyskotliwy sposób wykorzystany w scenie „tańca z karabinem”, od której zresztą tytuł filmu pochodzi. Jest to oczywiście swego rodzaju epatowanie pomysłową formą, niemniej w kontekście paradokumentalnego niemalże obrazu tak niezwykłe ujęcie prezentuje się szalenie efektownie. Richter także w ramach własnej ilustracji sięga po kontekst muzyki poważnej, echa Bacha i Schuberta, czy Marszu żałobnego Chopina, stanowią ciekawy, niebanalny kontrast dla nowoczesnej, bezkompromisowej części elektronicznej. Równie ciekawym akcentem, choć być może zbyt daleko posuniętym, jest mocno glassowski I Swam Out To Sea, którego minimalistyczne, orkiestrowe formy w chwytliwy, funkcjonalny, mimo że schematyczny sposób, oddają zmagania jednego z bohaterów z burzliwym oceanem, a i na płycie spisują się bardzo solidnie.

Na osobne ujęcie zasługuje kluczowa dla narracji filmu scena sennej wizji dnia masakry, scena bardzo piękna wizualnie i muzycznie. Co prawda Haunted Ocean we wszystkich pięciu zamieszczonych na płycie wersjach to utwór o prościutkiej, oczywistej konstrukcji, niemniej owa prostota elektronicznego tła połączonego z ładnym i silnie emocjonalnym smyczkowym tematem (nieco w typie dokonań Clinta Mansella), sprawdza się w filmie wybornie za sprawą niespiesznego, majestatycznego niemalże tempa i nieokreślonego poczucia samotności, bijącego z przewodniej melodii. Jest to też jeden z nielicznych w obrębie ścieżki elementów o powtarzalnym charakterze, większość rozwiązań muzycznych bowiem nie powraca w kolejnych scenach; z drugiej strony nie narusza ów fakt spójności kompozycji, poszczególne jej fragmenty bowiem mają wspólny mianownik, wspólny składnik, choć być może trudno go jednoznacznie wskazać i zdefiniować.

Walc z Baszirem to jedna z najmilszych niespodzianek 2008 roku i całe szczęście, że gremia krytyków zauważyły tak film, jak i ścieżkę dźwiękową, praca Richtera bowiem łatwo mogła wobec licznych superprodukcji zza Oceanu przejść niezauważona. Sprawnie skonstruowany album (może za wyjątkiem obecności nieco kiczowatego Enola Gay grupy OMD), znacząca i równorzędna pozostałym składnikom rola w filmie oraz inteligencja muzyczna sprawiają, że Walc… stoi nie tylko w awangardzie tegorocznych ilustracji kina animowanego, ale bez kompleksów radzi sobie również pośród ilustracji dokumentalnych, a w tym sezonie jest to chyba dla ścieżki dźwiękowej największy komplement.

Najnowsze recenzje

Komentarze