Marco Beltrami, Brandon Roberts

Underwater (Głębia strachu)

(2020)
Underwater (Głębia strachu) - okładka
Tomek Goska | 07-02-2020 r.

Rów Mariański, 11 kilometrów pod powierzchnią wody. W wyniku trzęsienia ziemi, stacja badawcza Kepler 822 ulega poważnej awarii. Garstka ocalałych usiłuje przedostać się ze zniszczonego obiektu do umiejscowionej kilka kilometrów dalej, stacji Roebuck. Pewną część drogi trzeba jednak pokonać pieszo, spacerując po dnie oceanu, gdzie na ich życie czyha nowy, nieznany do tej pory gatunek stworów. Oto zarys historii, jaką przedstawia nam thriller s-f Głębia strachu (Underwater) w reżyserii Williama Eubanka. Przyznacie chyba, że niezbyt oryginalne. I z takim też poczuciem pochłaniania odgrzewanych kotletów przeprawiałem się przez to półtoragodzinne widowisko. Odbioru nie polepszał podręcznikowo wprowadzany element grozy, determinowany przez licznie stosowane zabiegi „jump scare”. Także dynamika akcji polegająca na kręconych z ręki zdjęciach i chaotycznym montażu. Sytuacje ratują tylko niektóre kreacje aktorskie – głównie męskie, ponieważ gwiazda Głębii strachu, Kristen Stewart, niewiele tutaj wnosi. Ot film do jednorazowego obejrzenia i szybkiego zapomnienia.



Podobnie można się wypowiadać w kontekście ścieżki dźwiękowej. O jej stworzenie poproszony został Marco Beltrami, który ostatnio coraz częściej dzieli się obowiązkami i zasługami (przynajmniej oficjalnie) z wieloletnimi współpracownikami. Tym razem „na pokład” wciągnął Brandona Robertsa, który wspierał go niejednokrotnie jako aranżer i twórca muzyki dodatkowej, m.in. ścieżki dźwiękowej do Logana czy Cichego miejsca. Biorąc pod uwagę te właśnie kompozycje, można było przypuszczać, że Głębia strachu nadawać będzie na podobnych „falach”. Czy efekt końcowy sprostał wygórowanym oczekiwaniom? Absolutnie nie.



Zanim jednak przejdziemy do omawiania szczegółów tej troszkę pretensjonalnej pracy, warto skupić się na przestrzeniach, gdzie takowa miała zaistnieć. Thrillery s-f, których akcja umiejscowiona jest w głębinach morskich, a w zdjęciach królują bliskie plany, to dla kompozytora trudny orzech do zgryzienia. Filmy, gdzie sfera audytywna dosłownie wrzeszczy różnego rodzaju metalicznymi i stłumionymi dźwiękami, stwarzają problem w znalezieniu odpowiednich „narzędzi” do ilustrowania scen akcji. Tradycyjna orkiestra z wyraźnie wyeksponowaną tematyką i bogatą orkiestracją nie przetrwałaby próby starcia z zapleczem efektów dźwiękowych. Natomiast sama elektronika bez odpowiedniej architektury brzmieniowej również może się okazać nietrafionym pomysłem. Alternatywą, na którą zgodnie przystał duet kompozytorski było stworzenie swoistej hybrydy pozwalającej na bezpośrednie wkomponowanie ilustracji w efekty dźwiękowe. Zbudowanie neutralnego, sounddesignerskeigo tła pozwoliło na bezproblemowe prześlizgiwanie się pomiędzy scenami budującymi napięcie, a uwalniającymi je w postaci fragmentów akcji. Sama akcja nie jest przy tym zbyt wymyślna. Opiera się na pulsujących samplach, na które nakładane są nisko schodzące dęciaki połączone z mięsistym basem (czyt. efekt „braaaam”). I chyba najwięcej do zaoferowania ma snujący się od czasu do czasu w tle, underscore. Obarczony melancholijną, smutną wymową, pozwala wtłoczyć w trzewia partytury przynajmniej szczątkową melodykę. Nie łudźmy się, że sporo takich fragmentów usłyszymy w filmie. Głębia strachu jest wyjątkowo oszczędna w epatowaniu argumentem muzycznym. Nie dziwne więc, że opuszczając salę kinową niewiele będziemy w stanie powiedzieć o ścieżce dźwiękowej. Zapewne niejeden widz kompletnie jej nie zarejestruje. Nic dziwnego, bowiem poza drobnym wyjątkiem, film Eubanka równie dobrze mógłby sobie poradzić i bez „original score”.


Ale skoro już zaistniał, to decydenci Foxa i sami kompozytorzy zadbali, aby na rynek soundtrackowy trafił odpowiednio przygotowany album, zestawiający najbardziej reprezentatywne kawałki z omawianej ścieżki dźwiękowej. Zebrały się tego niespełna trzy kwadranse materiału, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że można by to było skrócić do maksimum dwóch. W każdym razie proponowane nam przez Fox Music, słuchowisko, nie jest specjalnie porywające i miłe w obyciu.



Paradoksalnie zaczynamy od bardzo dobrych utworów pochodzących z filmowego prologu. Wznoszące się i opadające dźwięki The Bends oraz Voyage to the Bottom of the C (Main Title) przypomną analogiczne, ponure, ale narkotyczne brzmienia z Logana. Świetnie sprawdzają się jako fragmenty ilustrujące montażu wprowadzającego widza w tajemniczą naturę „znalezisk”. Podobnymi w wymowie fragmentami kończymy naszą przygodę z soundtrackiem i filmem Eubanka. Szkoda tylko, że wszystko, co znajdziemy pomiędzy tymi kawałkami nie robi już takiego wrażenia. No może poza prezentacją tematu przypisanego głównej bohaterce (Norah’s Theme), z którego przebija się nutka melancholii. Angażowanie tej melodii do pozostałej części soundtracku przychodzi duetowi kompozytorskiemu z wielkim trudem. Może dlatego, że muzyka skupia się głównie na budowaniu napięcia i podkręcania akcji dynamiczną, pulsującą elektroniką. Czasami to podkręcanie śruby wyprowadza muzykę Beltramiego i Robertsa na rytmiczny grunt stylu drumm’n’bass (np. Sprung a Leak), ale nie idzie za tym żadna konkretna melodyka. Nie można więc odpędzić od siebie wrażenia, że obcujemy z jakimiś wybrakowanym produktem. Próbującym eksperymentować z formami, rzucającym pewne interesujące koncepcje, ale nie rozwijającym ich w żaden konkretny sposób.



Nie można więc mówić o totalnej porażce ze strony duetu kompozytorskiego. O sukcesie tym bardziej. Ścieżka dźwiękowa do Głębi strachu, to kolejny produkt podpisany nazwiskiem Beltramiego, który raczej nie zagrzeje długo miejsca w playlistach statystycznych miłośników muzyki filmowej. Choć w świetle jego ostatnich prac jest to zdecydowany spadek poziomu, to jednak trudno tu mówić o jakimkolwiek kryzysie. Po prostu film Eubanka nie dawał sposobności, by zabłysnąć. I tej myśli się trzymajmy.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.