30-odcinkowy serial Miasteczko Twin Peaks, opowiadający o śledztwie w sprawie zabójstwa licealistki Laury Palmer, bez wątpienia zapisał się złotymi głoskami w historii telewizji. Produkcja, której autorami byli Mark Frost i światowej sławy reżyser David Lynch, zyskała znakomite recenzje wśród krytyków, a także podbiła serca rzeszy fanów na całym świecie. Sukces Miasteczka Twin Peaks tkwił na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim widowisko oferowała znakomitą intrygę oraz całą gamę świetnych, barwnych postaci. Ponadto serial cechowała multigatunkowość. Nie był to bowiem zwykły kryminał. Lynch i Frost postanowili połączyć ze sobą elementy thrillera, horroru, fantastyki, komedii, a nawet opery mydlanej, tym samym tworząc dzieło w swoim gatunku niezwykłe, pomysłowe i, co najważniejsze, absolutnie wciągające. Swoją cegiełkę dołożył także autor świetnej ścieżki dźwiękowej, Angelo Badalamenti, stały współpracownik Lyncha.
Miasteczko Twin Peaks jest dziś uznawane za opus magnum amerykańskiego kompozytora. Któż przecież nie zna takich legendarnych tematów, jak Twin Peaks Theme i Laura Palmer’s Theme. Ale score z serialu Lyncha i Frosta to nie tylko te dwa słynne tracki. To także cały szereg innych interesujących utworów, które we wspaniały sposób uatrakcyjniały widzowi pobyt w małej, waszyngtońskiej miejscowości. Badalamenti skomponował na potrzeby produkcji ponad 200 kompozycji, choć oczywiście nie wszystkie z nich zostały ostatecznie wykorzystane. Kilka miesięcy po premierze produkcji ukazał się album Soundtrack from Twin Peaks, na którym znajdziemy większość najciekawszych kawałków z serialu. To właśnie on będzie przedmiotem niniejszej recenzji.
Aby dokładnie poznać historię powstawania muzyki do Miasteczka Twin Peaks, musimy cofnąć się do 1985 roku, gdy Lynch kręcił swój renomowany thriller, Blue Velvet. Pierwotnie w jednej ze scen tego obrazu miała zostać wykorzystana piosenka Song of the Siren zespołu This Mortal Coli. W wyniku zawirowań związanych z prawami autorskimi, plan ten spalił jednak na panewce. W obliczu nowej sytuacji reżyser postanowił poprosić Badalamentiego, dla którego był to pierwszy film zrealizowany z Lynchem, o napisanie nowej piosenki, lecz utrzymanej w podobnym stylu, co utwór This Mortal Coli. Do nagrania songu, noszącego tytuł Mysteries of Love, zaprosił 29-letnią wówczas wokalistkę Julee Cruise, obdarzoną eterycznym i kryształowym głosem. Kompozycja ta odniosła niemały sukces. Wkrótce Badalamenti, Lynch i Cruise ponownie połączyli siły. Nie był to jednak soundtrack z Miasteczka Twin Peaks, choć ów projekt, jak się później okazało, miał ścisły wpływ na kształt ścieżki dźwiękowej do popularnego serialu.
12 września 1989 roku, czyli na nieco ponad pół roku przed emisją pierwszego odcinka Miasteczka Twin Peaks, światło dzienne ujrzał album Floating Into the Night. Znalazło się na nim 10 piosenek, wykonywanych przez Cruise, które łączyły w sobie elementy popu, jazzu i muzyki elektronicznej. Za muzykę odpowiadał Badalamenti, a Lynch napisał teksty. Krążek spotkał się z ciepłym przyjęciem krytyki; wkrótce szybko zaczął znikać z półek sklepowych. Czemu piszę o tej płycie? Otóż dlatego, że większość tych songów trafiło później do serialu, a sama Cruise wystąpiła w pierwszym epizodzie (tak na marginesie, echa Floating into the Night możemy również usłyszeć w filmie Symfonia przemysłowa nr 1, innym dziele Lyncha). Wpływ tego albumu na kształt ścieżki dźwiękowej z Miasteczka Twin Peaks jest bardzo istotny. Wystarczy przyjrzeć się chociażby drugiej kompozycji z tego wydawnictwa. Falling to nic innego, jak wokalna aranżacja dziś kultowego już Twin Peaks Theme. Piosenka ta to największy hit tria Cruise-Badalementi-Lynch. W 1990 roku podbijała listy przebojów, a w kolejnych latach doczekała się rozlicznych coverów. Na soundtracku z Miasteczka Twin Peaks mamy sposobność obcowania z zarówno wokalną, jak instrumentalną wersją tej pamiętnej melodii. Nie sposób zdecydować, która z nich jest lepsza. Warto natomiast dodać, że za instrumentalną aranżację Badalamenti otrzymał nagrodę Grammy w kategorii Best Pop Instrumental Performance.
Jak wspomniałem wcześniej, w serialu użyto wielu piosenek teamu Cruise-Badalementi-Lynch, aczkolwiek na soundtrack trafiły trzy z nich. Poza przepięknym Falling, mamy jeszcze absolutnie przebojowe i wprost magiczne Nightingale. Cudny aranż, niebiański głos Cruise i chwytliwa melodia, czynią z tej ścieżki jedną z moich ulubionych kompozycji z całego serialu. Wracam zresztą do niej bardzo często, za każdym razem tak samo oczarowany jej znakomitym klimatem. Równie ciekawie prezentuje się trzecia piosenka, Into the Night. W porównaniu do Nightingale, jest znacznie bardziej stonowana, jakby mistyczna. Po raz kolejny możemy podziwiać tutaj doskonały śpiew Amerykanki. Tym razem jej wokal nacechowany jest pewnego rodzaju chłodem i mrokiem, wprawiającymi słuchacza w tajemniczą i nieco senną atmosferę.
Czas przejść do instrumentalnych kompozycji. Highlightem albumu, obok oczywiście Twin Peaks Theme, jest Laura Palmer’s Theme, temat zamordowanej licealistki. Utwór ten jest zbudowany na zasadzie zwrotka-refren. Najpierw słyszymy bardzo atmosferyczne, iście dark-ambientowe syntezatory, które stopniowo narastają i prowadzą do „wybuchu” ekspresyjnej i pięknej melodii fortepianu. Co ciekawe, całość powstała w przeciągu zaledwie… 20 minut. Reżyser nie krył zadowolenia z powstałej kompozycji. Właśnie napisałeś 75% muzyki. Ten nastrój, to jest Twin Peaks! – powiedział do Badalamentiego, który zresztą sam uważa Laura Palmer’s Theme za swoją najlepszą ideę muzyczną stworzoną na potrzeby serialu. Warto zauważyć, że na przestrzeni całej produkcji Amerykanin posługuje się ową melodią jako tematem miłosnym. Zresztą w przedostatniej ścieżce na płycie znajdziemy ją pod tytułem Love Theme. Tak przy okazji, pamiętacie hitową piosenkę Go Moby’ego? Przysłuchajcie się linii basu, a szybko rozpoznacie początek Laura Palmer’s Theme, które posłużyło za sampel w tym utworze.
Niezwykle interesująco wypada również Audrey’ Dance, temat Audrey Horne, licealistki podkochującej się w agencie Dale’u Cooperze. Jest to bardzo zmysłowe i tajemnicze połączenie wibrafonu, syntezatorów, instrumentów dętych (w tym klarnetu i saksofonu), perkusyjnego podkładu i charakterystycznego pstrykania palcami. Choć Audrey jest z pewnością jedną z najciekawszych postaci w serialu, to jednak może dziwić fakt, że akurat dla tej postaci Badalamenti postanowił napisać motyw. Odpowiedzi na tę zagwozdkę być może należałoby szukać w jednym z wywiadów. Kompozytor zapytany o swojego ulubionego bohatera z Miasteczka Twin Peaks, wskazał właśnie na Audrey Horne. Ona była tak seksowna, boże wszechmogący! – argumentował – To było cudowne zobaczyć ją tańczącą do tej abstrakcyjnej, jazzowej muzyki.
Podobne brzmienia usłyszmy także w kolejnych kompozycjach. The Bookhouse Boys i The Dance of the Dream Man to kolejne przykłady atmosferycznej muzyki (charakterystyczne pstrykanie palcami i świetne partie saksofonu). Nieco inaczej prezentuje się Night Life in Twin Peaks, które jawi się jako oryginalne połączenie jazzu i dark ambientu. Jakkolwiek wizja Badalamentiego jest bardzo spójna, nawet jeśli piosenki Cruise odstają stylistycznie od quasi-jazzowych utworów instrumentalnych. Nie dość, że krążek zamykają dwie repryzy najważniejszych tematów, to jeszcze poszczególne koncepcje muzyczne świetnie się przenikają. Np. w The Dance of the Dream Mean przymyka nam niezauważenie temat Audrey, a ponadto budujący tę kompozycję temat saksofonu pojawia się wcześniej jako kontrapunkt w The Bookhouse Boys. Z kolei zarówno w Audrey’s Dance, jak i w The Bookhouse Boys, Badalamenti delikatnie nakreśla motyw Laury.
Co tu więcej powiedzieć, soundtrack z Miasteczka Twin Peaks to pozycja wprost kapitalna, która – tak jak i serial – stała się częścią popkultury. Niezapomniane dzieło Angelo Badalementiego punktuje niesamowitym klimatem, wieloma ciekawymi oraz różnorodnymi pomysłami, melodiami i aranżacjami. To wszystko, przy praktycznie całkowitym braku ilustracyjności, tworzy po prostu idealne i niezwykle wciągające słuchowisko. Płyta porywa odbiorcę od pierwszego do ostatniego taktu, a każda z kompozycji jest taką małą perełką, obok której w żaden sposób nie da się przejść obojętnie. Nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić rozkoszowanie się tą wspaniałą muzyką. Najlepiej oczywiście przy kubku cholernie dobrej kawy.
Inne recenzje z serii: