Jak na film Jerry’ego Bruckheimera przystało, Top Gun: Maverick posiada rozmach, akcję, amerykański patos, ale też charakterystyczną dla jego produkcji oprawę dźwiękową. Chodzi oczywiście o brzmienie, które utożsamiamy ze studiem RCP Hansa Zimmera, znanym też wcześniej jako Media Ventures. Stało się ono znakiem rozpoznawczym produkcji Bruckheimera przełomu wieku, jak i w ogóle większości megahitów. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że właśnie w tym stylu utrzymana jest ta ścieżka dźwiękowa. Tym bardziej jeżeli przyjrzymy prawdziwemu oddziałowi osób zaangażowanych w jej powstanie, takich jak Hans Zimmer, Lorne Balfe, David Fleming, Andrew Kawczynski, Steve Mazzaro, Max Aruj, Steffen Thum, aby wymienić tylko kilku. Na pokładzie potężnego lotniskowca „RCP Hans Zimmer” znalazła się również Lady Gaga (!) i Harold Faltermeyer, który skomponował muzykę do pierwszego Top Gun. Wraz z nim powrócił też jego kultowy temat z oryginału, który otrzymał udany, współczesny lifting. Brzmi on naprawdę dobrze i tutaj też trzeba przyznać, że zaaranżowano go z szacunkiem do oryginału. Cieszy też fakt, że została zachowana muzyczna ciągłość. Wśród wspomnianej załogi, może na pierwszy rzut oka dziwić trochę obecność Lady Gagi, która wymieniona jest w gronie kompozytorów. Odpowiada ona i śpiewa piosenkę Hold My Hand, którą można potraktować jako współczesną odpowiedź na nagrodzone Oscarem Take My Breath Away grupy Berlin z pierwszego Top Gun. Jest to ładna ballada, gdzie nie po raz pierwszy należy docenić umiejętności wokalne Gagi. W oparciu o tę piosenkę zbudowany jest też motyw miłosny tego filmu. Został on odpowiednio filmowo-muzycznie zaaranżowany i pod względem melodyjnym naprawdę może się podobać. Jako, że część score’u opiera się na tej piosence, znalazła się Lady Gaga wśród kompozytorów. Oczywiście można też się zastanawiać nad wkładem Harolda Faltermeyera w ten score i czy był on większy niż udostępnienie jego dawnego tematu? Można też gdybać nad udziałem jego rodaka Hansa Zimmera, w całym muzycznym projekcie. Właściwie to przez kilkanaście akapitów można byłoby analizować kto ile pracy włożył w tę ścieżkę dźwiękową. Ile w niej Faltermeyera, ile Zimmera, a ile Balfego, którego może wkład był największy? Tylko może zamiast rozkładać ją na czynniki pierwsze i robić równania, których wyników i tak w pełni nie poznamy, może lepiej skoncentrujmy się na tym, jak ona w ogóle brzmi?